Droga do przedstawienia problemu ETPC otworzyła się przed sędziami po tym, jak w grudniu zeszłego roku Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił ich skargi kasacyjne, uznając, że nie ma kompetencji do tego, aby weryfikować działania prezydenta w zakresie powoływania sędziów (sygn. akt I OSK 857/17 oraz I OSK 858/17). Wskazywał, że kompetencje głowy państwa nie są działalnością administracyjną, gdyż prezydent nie jest organem administracji publicznej. „Konstytucja zalicza wprawdzie prezydenta do organów władzy wykonawczej (art. 10 ust. 2 Konstytucji RP), ale nie oznacza to, że należy on do organów administracji publicznej” – można przeczytać w uzasadnieniu postanowienia. Na dowód tego
NSA przypomniał, że nie bez przyczyny unormowanie odnoszące się do głowy państwa zostało zawarte w rozdziale V konstytucji, zatytułowanym „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej”, a nie w rozdziale VI pt. „Rada Ministrów i administracja rządowa”.
Te argumenty najwyraźniej nie przekonały samych zainteresowanych. W skardze do
ETPC stwierdzają oni, że przez to, w jaki sposób orzekł NSA, zostali pozbawieni prawa do rzetelnego procesu, które jest gwarantowane w art. 6 ust. 1 Europejskiej konwencji praw człowieka.
– Skarżący zarzucają państwu polskiemu, iż dostęp do sądu był nieskuteczny,
sądy odmówiły bowiem rozpatrzenia i merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Tym samym nie zapewniono kontroli postanowienia prezydenta o odmowie powołania skarżących na stanowiska sędziowskie – tłumaczy prof. Chmaj. I przypomina, że prezydencka decyzja nie została w żaden sposób uzasadniona.
– Skarżący zostali więc pozbawieni
prawa do odwołania się do sądu, gdy tymczasem funkcją sądów administracyjnych w ustroju państwa polskiego jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości przez kontrolę zgodności z prawem działalności administracji publicznej – mówi pełnomocnik niepowołanych sędziów.
Kolejnym zarzutem jest brak poszanowania rządów prawa. Skarżący uważają, że prezydent, podejmując decyzję w ich sprawie, nie zastosował się do zasad konstytucyjnych. Na skutek tego doszło do błędnego przekonania, że głowa państwa może dowolnie korzystać z prerogatywy do powoływania sędziów i nie jest związana przesłankami nominacji, procedurą nominacji ani zasadą legalizmu.
– Takie działanie uderza w niezawisłość i bezstronność sędziowską i prowadzi do sytuacji, w której wyłącznie prezydent – w sposób całkowicie arbitralny – decyduje, kogo nominować na stanowiska sędziowskie – zauważa prof. Chmaj.
Skarżący wskazują również m.in. na naruszenie art. 13 konwencji poprzez brak poszanowania prawa do skutecznego środka odwoławczego. Uznano bowiem, że postanowienie prezydenta o odmowie nominacji nie może być zakwalifikowane jako akt, od którego można się odwołać.
– Tymczasem z całą stanowczością należy wskazać, że akty urzędowe wydawane przez głowę państwa w zakresie, w jakim dotykają sfery indywidualnych jednostek poprzez władcze rozstrzyganie o ich prawach i obowiązkach, podlegają kognicji sądów administracyjnych – stwierdza mec. Chmaj.
Czy skarga ma jakieś szanse przed ETPC?
– Należy ją uznać za bezzasadną. Postanowienie prezydenta o powołaniu bądź niepowołaniu sędziego zalicza się do aktów władczych, które nie wymagają uzasadnienia i nie podlegają kontroli. To nie są decyzje organu administracji. To pozostałość z czasów monarchii, kiedy to król przekazywał sądom część swojej władzy i one sądziły z jego woli i w jego imieniu. Ten element został później przeniesiony do republiki i w czasie utrwalony – twierdzi dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dlatego też, jego zdaniem, gdyby ETPC przyjął argumenty skarżących, taki wyrok byłby trudny do zaakceptowania.
– To oznaczałoby, że trybunał odszedł od koncepcji aktów władczych głowy państwa i w ogóle od europejskiej tradycji ustrojowej – stwierdza ekspert.
Wakaty wciąż utrudniają pracę w sądach
Na wczorajsze posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa zostali zaproszeni sędziowie, którzy w ostatnim czasie na skutek decyzji ministra sprawiedliwości zostali odwołani z funkcji prezesowskich. Osoby te mówiły m.in. o tym, że podawane przez resort powody ich usunięcia nie do końca są zgodne z prawdą. Zazwyczaj bowiem MS wskazywało na pewien wycinek pracy danego sądu (np. pion karny) i pokazywało, że w tym zakresie wyniki nie są zadowalające. Tymczasem, jak podkreślał były prezes Sądu Apelacyjnego w Szczecinie Maciej Żelazowski, akurat jego sądowi, jeżeli chodzi o sprawność, nie można było nic zarzucić. W ogólnym zestawieniu bowiem plasował się, w zależności od okresu, na miejscu pierwszym lub drugim.
Przy okazji poruszono problem wakatów, które od kilkudziesięciu już miesięcy utrudniają pracę w wielu sądach w Polsce. Pytano o to m.in. byłego już prezesa Sądu Okręgowego w Kielcach Wojciecha Mertę. Ten przyznał, że w jego sądzie pozostaje nieobsadzonych dziewięć stanowisk sędziowskich na 78.
– Oczywiście muszę być rzetelny i powiedzieć, że część tych etatów jest zapełnionych delegacjami, jednak należy pamiętać, że te delegacje osłabiają z kolei sądy rejonowe – podkreślał Merta.
Podobna sytuacja jest w szczecińskim SO. Tutaj na 100 stanowisk jest aż 14 wakatów. – To tak, jakby nie istniał jeden duży wydział – mówił sędzia Żelazowski.
Do sprawy odniósł się Waldemar Żurek, członek KRS. – Jak słyszymy, w niektórych sądach braki kadrowe sięgają nawet 20 proc. To nie pozostaje bez wpływu na sprawność postępowań sądowych, a także uderza w Skarb Państwa, który musi wypłacać pieniądze skarżącym się na przewlekłość. Za tę sytuację odpowiada minister sprawiedliwości, który ma obowiązek niezwłocznie ogłaszać konkursy na wolne stanowiska sędziowskie – mówi sędzia Żurek.