Ministerstwo Sprawiedliwości forsuje zmiany w e-sądzie, które pozwolą ukrócić nadużywanie tej ścieżki przez firmy windykacyjne. Eksperci obawiają się, że może się jednak skończyć na dobrych intencjach.
Elektroniczne postępowanie upominawcze jako droga taniego i szybkiego uzyskania tytułu wykonawczego w sprawach niespornych powinno stać się alternatywą dla zwykłego procesu, a nie jego częścią – to główne założenie, które stoi za nowymi regulacjami dotyczącymi dochodzenia roszczeń przez internet. Stanowią one część projektu dużej nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, znajdującego się obecnie na etapie konsultacji.
Mimo że EPU zasadniczo usprawniło obsługę pozwów o zwrot bezspornych należności z faktur, czynszów czy mandatów, to w ciągu ośmiu lat funkcjonowania kanał ten wygenerował też sporo wątpliwych praktyk. Zwłaszcza ze stron firm windykacyjnych korzystających z niego na skalę masową. Niektóre z tych nadużyć z czasem zostały ograniczone przez zmiany w przepisach, np. e-sąd nie może już rozpatrywać pozwów, które nie zawierają szczegółowych danych identyfikacyjnych dłużnika, gdy jego adres nie zgadza się z tym widniejącym w bazie PESEL albo gdy zaległości pieniężne są starsze niż trzy lata.