PAP: Dlaczego prawnik wykształcony w II RP i walczący w trakcie II wojny światowej stał się jednym z najbardziej brutalnych stalinowskich sędziów?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Myślę, że przyczyny, które spowodowały, że tak się stało może znać tylko człowiek, którego to pytanie dotyczy, a więc zmarły w 2008 r. sędzia Mieczysław Widaj.
Nie jest on jedynym człowiekiem, który mając za sobą wykształcenie w przedwojennych polskich uczelniach, prace w instytucjach sądowniczych II RP, a nawet służbę na stanowisku oficerskim w Armii Krajowej, po 1944 r. podjął decyzję o byciu sędzią stalinowskim masowo orzekającym wyroki śmierci. Nie wydaje się, aby u podstaw tej decyzji leżały działania aparatu represji – Urzędu Bezpieczeństwa lub Informacji Wojskowej, które wymusiłyby na nim taką decyzję. Sądzę, raczej, ze była to jego świadoma decyzja, uznanie, że dzięki lojalności wobec nowego sytemu politycznego może odnieść osobiste korzyści.
PAP: Czy po 1989 r., gdy podejmowano próby rozliczenia jego działalności, tłumaczył jakoś swoje zachowania?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Nie znam takich wypowiedzi Widaja. Sądzę, że dziś znacznie ważniejsze jest odpowiedzenie na pytanie, jak to się stało, że po 1989 r. państwo polskie przez niemal dwie dekady nie było w stanie poradzić sobie z tym problemem, nie zdołało osądzić ludzi, którzy w latach czterdziestych i pięćdziesiątych wydawali wyroki śmierci w procesach politycznych. Widaj umierał w 2008 r., a nie 1988 lub 1978 r. Było wystarczająco dużo czasu, aby postawić go przed sądem i rozliczyć za czyny, które popełnił przed laty.
Rzecz nie w tym, aby tego wówczas starego człowieka posadzić do celi więziennej. Chodziło raczej o wymiar symboliczny, aby sąd III RP ocenił postępowanie stalinowskiego sędziego, a jednocześnie odstąpić od wymierzenia kary lub zawiesić jej wykonanie. Tak było nie tylko w przypadku Mieczysława Widaja.
PAP: Jaka była jego rola w najgłośniejszych procesach stalinowskich, takich jak proces Stanisława Skalskiego lub mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Warto podkreślić, że Widaj już od 1948 r. pełnił wysokie funkcje w aparacie komunistycznego sądownictwa. Jest to tym wyraźniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę jego służbę w Armii Krajowej. Swoje zadania pełnił w miejscach szczególnych dla nowej władzy. W 1948 r. został zastępcą szefa najbardziej represyjnego ze wszystkich sądów wojskowych – Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie. Od 1952 r. był przewodniczącym tego sądu. W latach 1954-1956 był zastępcą szefa Najwyższego Sądu Wojskowego w Warszawie.
Świadczy to o tym, że władza ludowa doceniała jego postawę i zaangażowanie w procesach politycznych i delegowała go do udziału w procesach, wobec których komuniści mieli szczególne oczekiwania. Takimi procesami były procesy Stanisława Skalskiego, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, ppłk. Antoniego Olechnowicza, kpt. Henryka Borowego-Borowskiego, por. Lucjana Minkiewicza.
Widaj był człowiekiem, który orzekł wyrok dożywotniego więzienia wobec płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława” oraz skazywał swoich bezpośrednich przełożonych z okresu walki w Armii Krajowej, takich jak płk Jan Władyka. Nie możemy zapomnieć o procesie biskupa Czesława Kaczmarka, w którym również wyrok wydawał Widaj.
Kiedy kilka lat temu próbowałem podliczyć wyroki śmierci wydane przez Widaja doszedłem do liczby 105. Nie sądzę, żeby był to jego pełny bilans, ale już te ustalenia porażają swoją skalą. Jeden człowiek był w stanie wydać tak ogromną liczbę wyroków śmierci. Sądzę, że liczbę skazanych przez niego na niższe kary możemy szacować na setki.
PAP: Czy wiemy jak wiele z tych wyroków zostało wykonanych?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Z pewnością kilkadziesiąt. Nie jesteśmy w stanie określić dokładnej liczby. Pewna jest tylko liczba odnalezionych lub wciąż poszukiwanych szczątków zamordowanych i pogrzebanych na „Łączce”, wśród których są między innymi oficerowie wymienieni powyżej. Jest ich jednak znacznie więcej.
PAP: Czy wiemy w jaki sposób Widaj zachowywał się w trakcie rozpraw w procesach pokazowych? Czy choćby udawał pozory obiektywizmu?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Sędziowie w tamtym okresie, szczególnie ci biorący udział w procesach pokazowych, które miały być nagłośnione propagandowo, odgrywali funkcje statystów. Taka była również rola Mieczysława Widaja. Postępował tak, jak oczekiwały od niego władze partyjne, zwierzchnicy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Informacji Wojskowej. Swoją rolę odgrywał bardzo dobrze, gdyby było inaczej to funkcje te przekazano by komuś innemu. Fakt, że pełnił je do końca okresu stalinowskiego świadczy o wysokich ocenach jego pracy przez władze komunistyczne.
PAP: Czy można powiedzieć, że jego działania spełniają definicję mordu sądowego?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Jeśli nie wszystkie, to bardzo duża ich część wyczerpuje znamiona takiego czynu. Oceniając jego „dokonania prawnicze” nie mam wątpliwości, że był to zbrodniarz stalinowski, który posługiwał się prawem w celu likwidowania przeciwników władzy komunistycznej. Myślę, że w przypadku tej postaci można z pełnym przekonaniem używać określenia „zbrodniarz”.
Rozmawiał Michał Szukała
Mieczysław Widaj urodził się w 1912 r. w Mościskach koło Lwowa. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie i Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. W kampanii polskiej 1939 r. w stopniu podporucznika był dowódcą plutonu w 60. Dywizjonie Artylerii Ciężkiej. W czasie wojny był żołnierzem Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Pełnił obowiązki oficera łączności Obwodu Mościska, Okręgu Lwów AK.
Wiosną 1945 r. został wcielony do Ludowego Wojska Polskiego, a następnie otrzymał nominację na sędziego Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie i Wojskowego Sądu Rejonowego w Łodzi. W 1954 roku trafił do Najwyższego Sądu Wojskowego. W tym okresie skazał na śmierć łącznie ponad 100 żołnierzy i działaczy podziemia niepodległościowego m.in. mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, a także asa polskiego lotnictwa, uczestnika Bitwy o Anglię Stanisława Skalskiego.
7 kwietnia 1950 roku Skalski stanął przed sądem w tzw. procesie kiblowym – kilkunastominutowe posiedzenie sądu odbywało się w jednej z cel aresztu MBP, prycze i krzesła zajmowali sędziowie i obrońcy, oskarżonego sadzano na znajdującym się w celi wiadrze.
Rozprawa Skalskiego trwała krótko: „Kiedy zabierano mnie z celi, jadłem akurat zupę, a kiedy wróciłem po rozprawie, mogłem ją spokojnie dokończyć, była jeszcze ciepła”. Prowadzący ją sędzia, major Mieczysław Widaj odrzucił wszystkie wyjaśnienia Skalskiego oraz świadka oskarżenia Śliwińskiego, który zaprzeczył jakoby wiedział coś o jego działalności, i uznał pilota winnym szpiegostwa.
W książce Henryka Nakielskiego „Jako i my odpuszczamy” Skalski wspominał proces: „W tydzień później, w Wielki Piątek, wyprowadzono mnie ponownie z celi, tym razem po to, aby odczytać wyrok. Pamiętam, że prowadzący mnie strażnik zapytał po drodze:
– Kto was sądził?
– Widaj.
Pokiwał głową ze współczuciem.
– To macie czapę.
Nie pomylił się".
Stanisław Skalski został skazany na karę śmierci, ale odrzucił propozycję napisania do władz komunistycznych prośby o ułaskawienie. Przez rok przebywał w celi śmierci. Na prośbę matki pilota prezydent Bolesław Bierut skorzystał z prawa łaski, a karę śmierci zamieniono Skalskiemu na karę dożywotniego więzienia – informację tę przekazano Skalskiemu dopiero w kwietniu 1951 r. Skazanego pilota przewieziono do ciężkiego więzienia w Rawiczu, a następnie do Wronek. 11 kwietnia 1956 roku Naczelny Sąd Wojskowy uchylił ciążący na majorze Skalskim wyrok i zwolnił go z więzienia, przywracając stopień wojskowy i przyznając odszkodowanie za niesłuszne uwięzienie.
Innym głośnym procesem prowadzonym przez Widaja był proces ordynariusza kieleckiego bp. Czesława Kaczmarka. Przez 2 lata i 8 miesięcy poprzedzających proces biskup Kaczmarek był poddawany brutalnemu śledztwu, w którym był bity, obrzucany obelgami. Dostawał także zastrzyki powodujące zmianę świadomości. Został całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego. Przesłuchujący go funkcjonariusze wmawiali mu, że został potępiony przez episkopat, a duchowni z jego diecezji odwrócili się od niego. Kiedy 14 września 1953 r. przed sądem wojskowym w Warszawie rozpoczął się pokazowy proces, bp Kaczmarek był już wrakiem człowieka, przyznał się do zarzucanych mu czynów. Proces zakończył się 21 września 1953 r. Biskup oskarżony o „kolaborację z hitlerowskim okupantem, szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych i Watykanu oraz próbę obalenia ludowych władz” został skazany przez na 12 lat więzienia. Wyszedł z więzienia w maju 1956 r.
W 1956 roku Mieczysław Widaj został zwolniony z zawodowej służby wojskowej i przeniesiony do rezerwy. Powołana na fali odwilży października 1956 r. Komisja Mazura, badająca „przejawy łamania praworządności” przez stalinowskich funkcjonariuszy, stwierdziła jedynie, że jego „działalność powinna być przedmiotem śledztwa”, którego jednak nie rozpoczęto. W kolejnych latach Widaj pracował jako radca prawny.
Widaj zmarł 11 stycznia 2008 r. w Warszawie. Miał zostać pochowany na cmentarzu parafii św. Katarzyny na warszawskim Służewcu, na którym zostało pogrzebanych wielu żołnierzy podziemia antykomunistycznego, zamordowanych przez bezpiekę. Przeciwko pochowaniu zbrodniarza zaprotestowały rodziny ofiar, politycy i działacze opozycji. Został pochowany na cmentarzu w Grabowie na warszawskim Ursynowie. W 2009 r. jego szczątki zostały ekshumowane i przeniesione na cmentarz w okolicach Grodziska Mazowieckiego.