Europejskie miasta od lat borykają się z problemem skupisk mniej uprzywilejowanych mieszkańców. Zaczyna on być istotny także w Polsce. Europejski Trybunał Praw Człowieka, na kanwie sprawy Garib p. Holandii (skarga nr 43494/09), musiał odpowiedzieć na pytanie, jak daleko państwo może ingerować w swobodę przemieszczania się i osiedlania w biedniejszych dzielnicach.
Pani Garib w 2005 r. chciała się wraz z dwójką małych dzieci osiedlić w centralnej dzielnicy Rotterdamu – Tarwewijk. Żyła wyłącznie z zasiłków socjalnych przysługujących jej i dzieciom. Garib wystąpiła o wymagane pozwolenie na zamieszkanie w obrębie centrum miasta. Taki obowiązek wynika z ustawy o rewitalizacji gorszych dzielnic. System ten miał prowadzić do zróżnicowania społeczno-ekonomicznego mieszkańców, ograniczając napływ najbiedniejszej ludności do niektórych dzielnic. Wniosek został oddalony, ponieważ p. Garib nie zamieszkiwała w dzielnicy przez pięć lat poprzedzających zmianę miejsca zamieszkania. Ponadto nie spełniała warunków ekonomicznych, żyjąc wyłącznie z zasiłków. Odwołania nie przyniosły skutku. Rodzina osiedliła się w innej części miasta.
Garib zwróciła się do ETPC ze skargą na naruszenie prawa wyboru miejsca zamieszkania (art. 2 protokołu 4 konwencji). Po pierwszym, niepomyślnym dla skarżącej, wyroku sprawą zajęła się Wielka Izba. 17 sędziów stwierdziło, że niewątpliwie doszło do ograniczenia prawa do swobodnego wyboru miejsca zamieszkania. Trybunał uznał za właściwą ocenę sprawy pod kątem par. 4 art. 2 protokołu 4 konwencji, umożliwiającego wprowadzanie ograniczeń zamieszkania „w niektórych obszarach” i „ze względu na interes publiczny”.
ETPC wskazał, iż ustawa przeciwdziałająca gettoizacji była dostępna publicznie i skarżąca mogła się z nią zapoznać przed podjęciem decyzji o zmianie miejsca zamieszkania. Mogła więc przewidzieć, jakie konsekwencje wiążą się z przeprowadzką. Nie ulega również wątpliwości, iż ograniczenia były wprowadzone w interesie społecznym i miały na celu przeciwdziałanie ubożeniu dzielnicy oraz poprawę warunków bytowych mieszkańców.
Rozważając, czy zastosowany środek był proporcjonalny do celu, ETPC zauważył, iż na gruncie ustawy nikogo nie pozbawiono własności mieszkania ani nie zmuszono do opuszczenia zajmowanej nieruchomości. Wprowadzone rozwiązanie dotykało relatywnie nowych osiedleńców. Osoby, które zamieszkiwały w dzielnicy od sześciu lat, mogły w niej pozostać niezależnie od źródła dochodu. Trybunał oparł się również na analizie Uniwersytetu w Amsterdamie, zgodnie z którą w chwili wydawania wyroku struktura społeczno-ekonomiczna mieszkańców dzielnicy Tarwewijk nieznacznie się zmieniła. Osiedliło się w niej bowiem więcej osób posiadających stałe zatrudnienie.
W samej ustawie zawarto wiele klauzul ochronnych. Władze lokalne musiały zagwarantować każdemu, kto nie uzyskał pozwolenia, lokal zastępczy w innej dzielnicy. Jeżeli zaś nie było to możliwe, samorząd musiał wydać pozwolenie na osiedlenie się w centrum miasta. Właściwy minister został zobowiązany do raportowania co pięć lat o postępach w sposobie wdrożenia ustawy. W przypadku osób o wyjątkowo trudnej sytuacji osobistej ustawa pozwalała na odstąpienie od jej zapisów. Analizując osobistą sytuację skarżącej, trybunał uznał, iż argument, że ona sama nie zagrażała interesowi publicznemu, którego miał bronić obowiązek uzyskiwania pozwolenia na osiedlenie, oraz że de facto zamieszkiwała już w Tarwewijk, nie miał w tych okolicznościach znaczenia. Państwo ma bowiem szeroki margines swobody w zakresie kształtowania polityki mieszkaniowej i osiedleńczej. ETPC doszedł do wniosku, iż odmowa wydania pozwolenia na osiedlenie nie naruszyła prawa z art. 2 protokołu 4 konwencji.