Przeciwnicy zaostrzenia prawa aborcyjnego twierdzą, że PiS chce tylnymi drzwiami doprowadzić do wyeliminowania możliwości przerywania ciąży w przypadku prawdopodobieństwa ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia płodu lub choroby. I to dlatego złożył pan wniosek do TK o stwierdzenie niekonstytucyjności tego przepisu zamiast przygotować projekt ustawy. Dlaczego wybrał pan taką a nie inną opcję?
To nie jest wniosek PiS, ale inicjatywa ponadpartyjna grupy ponad 100 posłanek i posłów z różnych klubów i kół poselskich. Co do formy, to dla polityków wniosek do trybunału jest zwykle mniej spektakularną formą działania, ale akurat w tej sprawie wydaje mi się najwłaściwszą. Ustawy to domena parlamentu i emocji politycznych. Natomiast badanie ustawy przez TK to procedura stricte prawna. Jeszcze zanim zostałem posłem uważałem, że w tej sprawie wystąpienie z wnioskiem do trybunału jest najlepszym rozwiązaniem. Chodzi bowiem o prawo do życia, najbardziej podstawowe prawo człowieka. Moim zdaniem ciężka choroba czy upośledzenie nie mogą być podstawą do pozbawiania tego prawa, także w przypadku nienarodzonych dzieci.
We wniosku nie używamy żadnych argumentów politycznych, religijnych, obyczajowych. Wątpliwości co do zgodności z ustawą zasadniczą przesłanki eugenicznej istnieją w doktrynie konstytucyjnej i praw człowieka od ponad 20 lat. Kwestionując dopuszczanie przerywania ciąży z powodu ciężkiej sytuacji materialnej lub osobistej kobiety w orzeczeniu z 1997 r. TK jasno stwierdził, że dziecko nienarodzone jest człowiekiem i że przysługuje mu prawo do życia. Ówczesny prezes TK Andrzej Zoll wyjaśniał później, że TK nie wypowiedział się na temat aborcji eugenicznej, ale tylko dlatego że nie został o to zapytany. Sytuacja, kiedy obowiązujące przepisy dotyczące spraw najbardziej fundamentalnych, takich jak ludzkie życie i godność, wywołują poważne wątpliwości co do ich konstytucyjności, jest trudna do zaakceptowania. Fakt, że ta sprawa przez tak długi czas nie trafiła do TK jest moim zdaniem swoistym zaniedbaniem konstytucyjnym.
A według pana dlaczego się tak nie stało?
Trzeba byłoby przede wszystkim pytać tych, którzy mają legitymację do występowania z wnioskami do TK. Zapewne przyczyny były różne. Jeśli chodzi o parlamentarzystów, to łatwiej napisać projekt ustawy niż wniosek do trybunału. Od strony formalnej wystarczy, że ten pierwszy poprze 15 posłów. Pod wnioskiem potrzeba co najmniej 50 podpisów. Przez ostatnie 20 lat zgłoszono w Sejmie przynajmniej kilkanaście projektów nowelizacji wzmacniających ochronę życia. Każda z tych propozycji grzęzła w Sejmie, choć niejednokrotnie wydawało się, że jest stabilna większość za zamianą. Przyczyny były różne: emocje polityczne, rozbieżne interesy partyjne, środowiskowa konkurencja w ramach obozu pro-life. Dlatego od początku starałem się, aby ta inicjatywa była ponadpartyjna.
I dlatego teraz zdaniem krytyków chce pan doprowadzić do ograniczenia możliwości przerywania ciąży z pominięciem ścieżki sejmowej, konsultacji społecznych i wszystkich żmudnych procedur, które dotychczas uniemożliwiały osiągnięcie tego celu.
Taka krytyka jest mało zrozumiała i wiarygodna. Znaczna część krytyków skandowała jeszcze niedawno i przy każdej okazji: „Konstytucja, Konstytucja”. Jeśli badaniu konstytucyjności podlegają na co dzień trzeciorzędne regulacje proceduralne, to jak można powątpiewać w badanie konstytucyjności przepisów decydujących o życiu ludzi?
Co do dyskusji i różnych form konsultacji to trwają one nieprzerwanie od lat. Pod kolejnymi projektami obywatelskimi podpisały się setki tysięcy ludzi. To, że przesłanka eugeniczna zostanie zbadana przez trybunał nie zmienia faktu, że w Sejmie mogą się równolegle toczyć prace legislacyjne. Bo istota tych inicjatyw jest różna. W jednym wypadku pytamy o zgodność z Konstytucją, w drugim, czy suma różnych argumentów – politycznych, społecznych, religijnych i obyczajowych przemawia za przyjęciem albo odrzuceniem takiego projektu.
Nie mam pewności, jakie będzie orzeczenie trybunału. Można natomiast powiedzieć, że argumenty konstytucyjne są dziś silniejsze niż wówczas, gdy w 1997 r. orzekał TK. Wówczas obowiązywała wielokrotnie nowelizowana i fragmentaryczna konstytucja z 1952 r. W naszym wniosku powołujemy się na art. 30 konstytucji mówiący o godności człowieka, na art. 38 gwarantujący prawo do życia oraz uregulowane w art. 32 zasadę równości i zakaz dyskryminacji. Dodatkowo odwołujemy się również do art. 2 i przyporządkowywanej zasadzie państwa prawnego zasady określoności przepisów prawa. Przesłanka eugeniczna jest bowiem sformułowana mało precyzyjnie, co wydaje się niedopuszczalne, biorąc pod uwagę, że dobrem chronionym jest w tym wypadku życie człowieka. Wniosek nie dotyczy natomiast innych przypadków dopuszczalności przerywania ciąży (czyn zabroniony, zagrożenie zdrowia czy życia matki), a także karalności, stosowania badań prenatalnych czy antykoncepcji, które zwykle budziły najwięcej emocji.
Dodam jeszcze jedno. Z przytoczonych przepisów Konstytucji nie wynika tylko niezgodność przepisów eugenicznych, ale w mojej ocenie także pozytywny obowiązek państwa, by wspierać rodziny i kobiety wychowujące chore i niepełnosprawne dzieci. Dlatego od wiosny 2016 r. należałem do tych, którzy w Sejmie przekonywali, aby przyjąć program takiego wsparcia. Ostatecznie stał się on programem rządowym i przybrał nazwę „Za życiem”. Uważam, że w przyszłości powinniśmy ten program rozwijać.
Dlaczego? Czy argumentu nierównego traktowania nie można tak samo wysunąć w stosunku do ciąży będącej wynikiem czynu zabronionego?
Oczywiście, że można. Nasz wniosek koncentruje się jednak na kwestii, która jest najważniejsza z praktycznego punktu widzenia. Ponad 90% przypadków przerywania ciąży następuje bowiem właśnie z powołaniem na przesłankę eugeniczną, często zresztą interpretowaną bardzo liberalnie. Stosuje się ją bardzo często na przykład wobec dzieci z Zespołem Downa. I dlatego wokół tej kwestii koncentrują się ostatnie dyskusje społeczne. Jeśli chodzi o czyny zabronione, to takich przypadków jest kilka rocznie, a bywają lata że nie ma ich w ogóle.
Nie wydaje się panu jednak, że zmiany dotyczące tak drażliwej społecznie i politycznie kwestii jak przepisy aborcyjne powinny być pozostawione wyłącznie ocenie instytucji, której legitymizacja i autorytet w ostatnich dwóch latach znacząco spadły?
Poza TK nie ma żadnej innej instytucji, która może rozstrzygnąć kwestię konstytucyjności tych przepisów. Spory ostatnich lat osłabiły autorytet Trybunału, ale trzeba pamiętać że i wcześniej krytyka Trybunału była silna. Dotyczyła między innymi różnych aspektów rozliczenia z poprzednim systemem. Nie sądzę, aby była one słabsza niż obecne stanowisko opozycji. Tak wówczas, jak i dziś, różnice w ocenach działalności trybunału nie oznaczają, że ma on przestać działać. Trzeba też dodać, że w ostatnich dwóch latach dyskusjom wokółtrybunałowym udzieliło się to, co charakteryzuje politykę. Królowały emocje i nierzadko przesada. Dobrze, ze emocje ostatnio zaczęły opadać. W tej sprawie potrzeba raczej roztropnego namysłu, i w mojej ocenie, kontynuacji zgodnie z zasadami wyrażonymi przez TK w orzeczeniu z 1997 r.
Ale wtedy te zastrzeżenia nie dotyczyły tak podstawowych kwestii jak prawomocność wyboru samych sędziów TK. A dziś nie wysuwa ich tylko opozycja. Według ostatniego sondażu CBOS mniej niż jedna piąta Polaków pozytywnie ocenia pracę trybunału.
Czas powoduje, że zacierają się w naszej pamięci sytuacje i oceny sprzed dwóch dekad. Na niektórych sędziach ciążyły wówczas zarzuty uwikłania we współpracę z tajnymi służbami PRL. Z obecnej krytyki zdaję sobie sprawę. Podnoszone zarzuty prawne uważam jednak za nieprzekonujące. Bardzo bym chciał, aby w samym trybunale osiągnięte zostało satysfakcjonujące wszystkich modus vivendi. Mam nadzieję, że społeczne oceny będą się stopniowo poprawiały. Jako posłowie nie mamy jednak na to wpływu. Wszystko to nie zmienia też okoliczności, że gdy istnieją wątpliwości konstytucyjne, tylko TK może je rozstrzygnąć. Przypominam, że zarzuty, o których mówimy, stawiane są obowiązującym regulacjom eugenicznym od ponad dwóch dekad. Pochodzą od konstytucjonalistów, karnistów czy cywilistów o różnych biografiach, światopoglądach i przekonaniach politycznych, są też ponad ostatnimi wokółtrybunałowymi sporami. Co zresztą falsyfikuje tezę o wojnie polsko-polskiej. Raczej mamy w Polsce spory, w których różne osoby w różnych sprawach zajmują różne stanowiska.
Niektórzy przedstawiciele ruchu obrony życia obawiają się, że pana wniosek zablokuje teraz forsowane przez nich zmiany w ustawie. Będzie można je odwlekać, tłumacząc, że najpierw sprawę musi zbadać trybunał. A nie wiadomo kiedy to się stanie.
Rozmawiałem właściwie ze wszystkimi znaczącymi środowiskami obrońców życia. Wyrażają taką obawę, ale nie mają wątpliwości co do słuszności wniosku. Nie potrafię powiedzieć, jak potoczą się losy wniosku, bo to nie zależy ode mnie. TK nie ma obowiązku rozpatrzenia sprawy w określonym terminie, ale w 1997 r. potrzebował niespełna 6 miesięcy. I to jest istotny punkt odniesienia.