Najważniejszą propozycją prezydenta w ustawie o SN jest instytucja skargi nadzwyczajnej. To może być rewolucja. To poważna ingerencja w system, czy pozytywna, czy negatywna, czas pokaże – powiedział w rozmowie z PAP prezes Fundacji Court Watch Polska Bartosz Pilitowski.
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda zaprezentował projekty ustaw o SN i o KRS. Zdaniem Bartosza Pilitowskiego z Fundacji Court Watch najistotniejsze zmiany dotyczą SN - wprowadzenia skargi nadzwyczajnej i ławników, a także rozszerzenie zakresu spraw, którymi SN będzie się zajmował. Jak mówił PAP, zmiany dotyczące skargi nadzwyczajnej mogą spowodować, że Sąd Najwyższy zaleją tysiące wniosków o zmianę wyroków. Z kolei jeśli chodzi projekt ustawy o KRS, to w ocenie eksperta, rozwiązania prezydenckie są zgodne z przewidywaniami.
PAP: Czy propozycje zmian w sądownictwie przedstawione przez prezydenta Andrzeja Dudę to rozwiązania istotnie zmieniające obecną sytuację?
BP: Jeśli chodzi o prezydencki projekt ustawy o KRS, to wszystko było zgodne z przewidywaniami. Z kolei w propozycjach prezydenckich dotyczących ustawy o SN jest wiele takich kwestii, które będą decydowały o tym, czy zmiany rzeczywiście pomogą, czy zaszkodzą SN w działaniu. Najważniejszą propozycją przedstawioną przez prezydenta jest instytucja skargi nadzwyczajnej. To może być rewolucja. To jest bardzo poważna ingerencja w nasz system, czy pozytywna, czy negatywna, to czas pokaże, o ile w ogóle ta propozycja znajdzie akceptację posłów i zostanie wprowadzona do systemu. Myślę, że zdecydują o tym rozwiązania szczegółowe. Mamy do czynienia z bardzo poważnym narzędziem. Kiedyś w polskim systemie prawnym istniała co prawda rewizja nadzwyczajna. To nie jest nic nowego, że prawomocne wyroki się wzrusza. Dzisiaj mamy w tym celu kasacje i skargi kasacyjne. Rewolucyjną kwestią w propozycji prezydenta jest to, że te skargi będą rozpatrywali także ławnicy, sędziowie społeczni. Do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, jak zaproponował prezydent, będzie mógł trafić znacznie szerszy katalog spraw niż ten, którym do tej pory zajmował się Sąd Najwyższy. Zakładam, że istotą tej izby byłoby naprawianie błędów – sądom się zdarzają omyłki: czasem są błędnie zastosowane przepisy, złamane procedury, albo po prostu orzeczenia na zdrowy rozum są niezgodne z zasadami życia społecznego. Pytanie, na ile w takiej instancji odwoławczej ławnicy rzeczywiście będą funkcjonalni – mam na myśli ławników, którzy nie są prawnikami.
PAP: Czy funkcjonowanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych może wpłynąć na polski system prawny i na życie obywateli? Jakie mogą być dobre i złe strony tego rozwiązania?
BP: Ten wpływ może być oczywiście dobry. Jest faktem, że sądom zdarzają się pomyłki, i oczekiwanie, aby był mechanizm umożliwiający wzruszenie takich w oczywisty sposób niesprawiedliwych wyroków jest powszechne. Rozstrzygnięcia sądów nie zawsze przynoszą wszystkim poczucie sprawiedliwości, ale istotą sądu jest to, że działa na podstawie przepisów prawa, tzn. opierają się na czymś abstrakcyjnym, co stanowi wspólny mianownik. Ważna jest więc przewidywalność. Jeśli nowa izba zwiększy przewidywalność działania wymiaru sprawiedliwości, eliminując rażące anomalie w wyrokach, to dobrze. Ale jeżeli w tej izbie wyroki będą uchylane albo zmieniane zupełnie w oderwaniu od przepisów prawa, to będzie to podmiot, który może działać destabilizująco. Nikt nie będzie wiedział, czego się po wymiarze sprawiedliwości spodziewać, jeśli każde orzeczenie mogłoby być wzruszone i zmienione według czyjegoś widzimisię, to byłoby to złe, ponieważ rolą sądów jest zapewniać przewidywalność reguł, według których żyjemy, pracujemy, zawieramy umowy, prowadzimy firmy. Ważne jest więc, aby w izbie tej zasiadały osoby doświadczone i odpowiedzialne, a nie szukające poklasku. Jest też ogromne ryzyko tego, że ten system się nie sprawdzi z przyczyn logistycznych. Prezydent zarysował katalog spraw, w których przysługiwałaby taka skarga, bardzo szeroko, a posłowie i senatorowie nie będą raczej blokować skarg pochodzących od ich wyborców. Dlatego, jeśli te przepisy wejdą w życie, Sąd Najwyższy zaleją tysiące wniosków o zmianę wyroków. To będzie ogromny problem i to może zamiast pomóc, tylko zwiększyć frustrację obywateli. Może lepiej zaangażować środki, wysiłek, zaplecze intelektualne, by opracować zmiany, które usuną problemy u ich źródła – tam, gdzie pomyłki sądowe powstają. Należy upraszczać prawo, zadbać o to, żeby do sądów trafiały i chciały w nich pracować odpowiednio nastawione osoby oraz wyciągać konsekwencje wobec sędziów i urzędników, aby pomyłek popełniali mniej. Z punktu widzenia całego systemu lepiej jest, żeby te błędy nie powstawały, niż tworzyć nową instytucję, która ma je naprawiać.
PAP: Projekt prezydencki zakłada, że skargę nadzwyczajną będzie można wnieść za pośrednictwem nie tylko uprawnionych instytucji, lecz także przez grupy 20 senatorów albo 30 posłów. Czy Pana zdaniem to rozwiązanie się sprawdzi?
BP: Senatorowie i posłowie będą mieli co robić. I tak w tej chwili do nich trafiają różne prośby czy skargi, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że ponieważ sprawy sądowe są istotne dla ludzi, to motywacja, żeby w nich apelować, żeby się skarżyć, jest większa. Możemy się spodziewać, że tych skarg naprawdę będzie sporo. Będą ich tysiące. Zakładam, że posłowie będą takim nowym adresatem i żeby nie drażnić wyborców, podejrzewam, że będą takim pasem transmisyjnym, i większość tych skarg będzie przechodziła dalej. Tutaj będzie potrzeba wypracowania jakiegoś sposobu radzenia sobie z tym nawałem skarg. Weryfikowania ich na poziomie podmiotów uprawnionych.
PAP: Czym rozwiązanie zaproponowane przez prezydenta różni się od dotychczasowej kasacji czy skargi kasacyjnej?
BP: W przypadku skargi kasacyjnej od wyroku cywilnego trzeba wykazać problem prawny, żeby SN zajął się sprawą. Inaczej samo stwierdzenie, że wyrok jest niesprawiedliwy, że zostały jakieś błędy popełnione, nie wystarczy do tego, żeby ta skarga przez SN była rozpatrywana. Odrzucane są takie skargi na etapie tzw. przedsądu. To odrzucenie odbywa się na posiedzeniu niejawnym, jest arbitralne i wiele osób się skarży, że nie może za pomocą tych obecnych instytucji dochodzić sprawiedliwości w przypadku błędów sądu. W przypadku sporów o mniejsze kwoty też jest ograniczona możliwość skarżenia. W projekcie być może będzie to szerzej sformułowane, zwłaszcza że prezydent wspominał, że również od wyroku pierwszoinstancyjnego sądu rejonowego będzie możliwość wniesienia skargi nadzwyczajnej. Mamy tu zupełnie nową formułę. Nie wiadomo, czy skarga nadzwyczajna ma zastąpić skargę kasacyjną, ale chyba nie, skoro to jest nowe pojęcie, to nie jest to tylko reforma kasacji, czyli wydaje się, że tamte dotychczasowe możliwości zaskarżenia pozostaną, a wprowadzona zostanie kolejna, do której dostęp będzie szerszy. Szerokość dostępu może służyć dobrym rzeczom, ale może też spowodować, że ta nowa izba nie będzie w stanie efektywnie działać. Nie wiemy na razie, na podstawie jakich kryteriów będą mogły być wyroki zmieniane, uchylane, a to, że mają być do tej izby powołani ławnicy, jest sygnałem, że te kryteria mają być szersze, że nie będą to kryteria formalne, wynikające z kwestii tylko prawnych czy proceduralnych, ale także prawdopodobnie będą się odnosić do pewnego społecznego poczucia sprawiedliwości i do interesu publicznego.
PAP: Zgodnie z projektem prezydenckim ławników do SN ma wybierać Senat. Jak Pan myśli, czy będą jakieś określone kryteria, jakimi powinien się kierować przy wyborze, czy to będzie zupełnie dowolny wybór?
BP: Może być tak, że wybierane będą osoby godne zaufania, z szerokim poparciem społecznym, które są takimi uniwersalnymi autorytetami. Pytanie, czy w ogóle takie osoby będą chciały się zaangażować w tę pracę - bardzo trudną, bo branie odpowiedzialności za wydawanie wyroków - szczególnie w ostatecznej instancji - jest szalenie trudne. Trzeba być decyzyjnym, no i to jest ogromna odpowiedzialność. Jeżeli wybór będzie dokonywany przez Senat - a wiadomo, że w Senacie ordynacja większościowa powoduje, że jest on bardzo zunifikowany jeśli chodzi o skład - to wybór będzie dokonywany przez przedstawicieli jednej partii. Jeżeli nie będzie mechanizmów zabezpieczających, takich jak proponowaliśmy w naszych (Fundacji Court Watch – przyp. red.) propozycjach przedstawionych prezydentowi, np. wysłuchania publicznego, jakichś kryteriów obiektywnych, to może zdarzyć się tak, że senatorowie ulegną pokusie powołania na funkcję ławników swoich zaufanych osób, będą to w praktyce przedstawiciele partii. Warto pamiętać, że w przypadku składów w sądach powszechnych ławnicy mają zawsze większość. W Izbie Dyscyplinarnej większość mają mieć sędziowie zawodowi, ale nie wiadomo, czy w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej też tak będzie. Teraz można sobie wyobrazić, że większość tego składu, który będzie rozpatrywał skargę nadzwyczajną, będzie obsadzony przez jedną partię, bo tak niestety może się zdarzyć. Niezależnie od tego, jak szerokie byłoby to grono ławników, to będą to ławnicy skażeni pochodzeniem z takiego wyboru niepluralistycznego, o którym decydowało tylko jedno środowisko polityczne. Każda sprawa o zabarwieniu politycznym albo dotycząca kogoś ze świata polityki będzie budziła kontrowersje, a wyrok dyskusję. Dlatego ważne jest, jakie mechanizmy zabezpieczające będą tu wprowadzone, bo idea dołączenia osób spoza środowiska sędziowskiego czy prawniczego, szczególnie w Izbie Dyscyplinarnej, ma sens, ale pod warunkami, które dadzą szansę na wybór osób cieszących się powszechnym zaufaniem. Wprowadzenie ławników do SN to jest bardzo istotna zmiana. Może ona przynieść pozytywne efekty, zwiększyć zaufanie do sądu i rozwiązać wiele problemów na styku wymiaru sprawiedliwości ze społeczeństwem, ale może też być bardzo szkodliwa, jeśli przy wyborze ławników zadecydują kryteria polityczne. Zwykle diabeł tkwi w szczegółach i pytanie, jakie szczegóły kryją projekty prezydenta i jakie zmiany wprowadzi do nich parlament.