Mechanizm wpisany do ustawy o grach hazardowych może być nadużywany. I służyć do ograniczania różnych informacji z sieci, nie tylko tych wskazanych przez ustawodawcę – zwraca uwagę rzecznik praw obywatelskich.
Idzie o obowiązującą od 1 lipca nowelizację ustawy o grach hazardowych (Dz.U. z 2017 r. poz. 88). Pozwala ona ministrowi finansów na wskazanie domen, za pośrednictwem których nielegalni bukmacherzy oferowali usługi Polakom. Te muszą zostać zablokowane przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych.
„Tak ukształtowany mechanizm (...) stwarza poważne ryzyko dla wolności słowa i dostępu do informacji. Wolność słowa, o której mowa w art. 54 Konstytucji RP, oznacza nie tylko możliwość swobodnego otrzymywania i przekazywania informacji, ale również jej aktywne poszukiwanie i zdobywanie. W art. 54 ust. 2 wprowadza się zaś zakaz cenzury prewencyjnej” – wskazuje dr Adam Bodnar w piśmie do Mateusza Morawieckiego.
Choć w szczególnych sytuacjach blokowanie domen byłoby konstytucyjnie dopuszczalne, ustawodawca powinien to przekonująco uzasadnić. I wskazać, że zamierzonego celu nie da się osiągnąć w mniej dolegliwy sposób. Zdaniem RPO w przypadku ustawy hazardowej tak się nie stało. Ustawodawca poprzestał na wybraniu środka, jakim jest decyzja organu administracyjnego o wpisie do rejestru. Nie jest wymagane postanowienie sądu.
„Istnieje zbyt duże ryzyko, że będzie to instrument nadużywany i będący poza kontrolą” – twierdzi RPO. Tym bardziej że istnieje spore ryzyko pomyłek przy wpisywaniu podmiotów do rejestru, a co za tym idzie – blokowaniu ich działalności. Przyjęte rozwiązanie stwarza bowiem możliwość blokowania zupełnie legalnych treści w sytuacji, gdy podmiot organizujący nielegalną grę wykorzystuje wyłącznie podstronę strony zablokowanej.
Nowe zapisy są jednak i tak łagodniejsze, niż pierwotnie planowano. Wstępnie resort finansów chciał blokować dostęp do wszystkich miejsc w sieci, w których znajdowałyby się odwołania do stron nielegalnych bukmacherów. Na tej zasadzie – jak wówczas zwrócił uwagę DGP – zablokowane zostałyby najprawdopodobniej domeny wszystkich wydawców prasy branżowej piszącej o rynku gier hazardowych. Urzędnicy zapewnili wtedy, że projekt zostanie skorygowany. Słowa dotrzymano.