W najnowszym raporcie po raz pierwszy pokazana została liczba dłużników nie tylko w podziale na województwa, ale również miasta. Z zestawienia wynika, że największa liczba niepłacących na dzieci zamieszkuje Warszawę, Łódź oraz Kraków i nie są to wyłącznie stolice województw z największą liczbą dłużników alimentacyjnych, bo w tej kategorii czołówka to: śląskie, mazowieckie oraz dolnośląskie. – Na podstawie naszych statystyk z 18 stolic województw, gdzie zaległości przekraczające 1,7 mld zł wobec dzieci ma 48,5 tys. osób, można śmiało stwierdzić, że niepłacenie alimentów to statystycznie przewinienie ponad dwukrotnie częściej spotykane wśród mieszkańców dużych miast niż w pozostałych rejonach kraju – zauważa Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor.
W ciągu trzech miesięcy, od publikacji ostatniego raportu na temat dłużników alimentacyjnych, czyli od końca stycznia do końca kwietnia, lista rodziców unikających łożenia na własne dzieci wydłużyła się o ponad 2,6 tys. osób. Nie jest to jednak ogólnopolska norma, bo po raz pierwszy pojawiły się dane z województw informujące, że dłużników alimentacyjnych ubyło.
Nieznacznie zmniejszyła się ich liczba na Mazowszu – z 31 147 do 31 119. Wyraźny ubytek – o ponad 2,5 tys. widać na Dolnym Śląsku. W efekcie w woj. dolnośląskim istotnie spadła również łączna kwota zadłużenia – o ponad 92 mln zł. – Niewykluczone, że zaczyna już działać strach przed karą więzienia za niezapłacone alimenty, jaka po nowelizacji kodeksu karnego w większym stopniu niż wcześniej grozi osobom nie utrzymującym swoich dzieci – zwraca uwagę Mariusz Hildebrand. Stosowne zmiany zamieszczone w ustawie „Kodeks karny oraz ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów” wejdą w życie 31 maja. Według zmienionych regulacji już po niezapłaceniu dziecku alimentów za co najmniej trzy miesiące niesolidny rodzic może zostać ukarany grzywną, albo ograniczeniem lub pozbawieniem wolności. Zapis o braku płatności trzech świadczeń okresowych zastąpił dotychczasowy, trudny do interpretacji zapis o uporczywym uchylaniu się od płacenia alimentów.
Jak można wnioskować z uzasadnienia do zmiany ustawy, Ministerstwo Sprawiedliwości nie zakłada jednak, że nowe regulacje spowodują zaludnienie więzień dłużnikami alimentacyjnymi. Autorzy zmian w nowych warunkach prawnych spodziewają się, że w pierwszym roku obowiązywania liczba skazanych na karę więzienia zwiększy się o 10 proc. w a kolejnych latach odpowiednio o 15 i 20 proc. Dotychczasowe statystyki mówią, że średniorocznie na karę bezwzględnego pozbawienia wolności z art. 209 skazywano ok. 1350 osób i było to 10 proc. osób, które stawały przed sądem z powodu niepłacenia alimentów.
– Rodzice niewspieranych dzieci liczą, że po zmianie prawa spora liczba dłużników alimentacyjnych zamiast trafiać do więzień będzie odbywała karę pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego – mówi Katarzyna Tatar, wiceprezes Stowarzyszenia Alimenty To Nie Prezenty. O systemie dozoru elektronicznego mowa jest w art. 43 l a. § 1 Kodeksu karnego wykonawczego. Polega on na kontroli przebywania przez skazanego w określonych dniach tygodnia i godzinach we wskazanym przez sąd miejscu (dozór stacjonarny). – Taki sposób wykonywania kary pozbawienia wolności pozwoli skazanemu na podjęcie zatrudnienia lub innej działalności zarobkowej, co w rezultacie umożliwi mu wywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego. Pozwoli też ujawnić, że dłużnik, który latami miał się świetnie mimo braku zatrudniania, tak naprawdę pracuje, ale na czarno – dodaje Katarzyna Tatar.
– W przeprowadzonych przez nas, przed rokiem badaniach na temat stosunku Polaków do dłużników alimentacyjnych widać, że dozór elektroniczny dłużników alimentacyjnych to jeden z chętniej wskazywanych przez ankietowanych, sposób na zwiększenie skuteczności egzekucji alimentów przez państwo, na drugiej pozycji po pracach publicznych w których, zdaniem badanych niechętni płaceniu rodzice mogliby odpracować swój dług. Spora część ankietowanych była również za koniecznością wprowadzenia bardziej dotkliwych kar za nieutrzymywanie własnych dzieci co właśnie obserwujemy w zmianie legislacji – mówi Mariusz Hildebrand.