W każdym z powyższych przypadków powinieneś udać się do komornika. To on w świetle obowiązujących przepisów jest tym funkcjonariuszem publicznym, który zawodowo zajmuje się odzyskiwaniem należności i w tym celu w pełni legalnie stosuje środki przymusu. Taki urzędnik, tylko wyposażony w szczególnego rodzaju kompetencje. Jako jedyny może przyjść do domu dłużnika, zająć wartościowe ruchomości (np. złoty zegarek, konsolę do gier, czy samochód), a następnie sprzedać je w drodze licytacji publicznej i uzyskane środki przekazać Tobie. Może zająć wynagrodzenie za pracę dłużnika, jego rachunek bankowy, udziały w spółkach prawa handlowego – a wszystko po to, by odzyskać pieniądze, które się Tobie prawnie należą. Jak zapewne się domyślasz, nie jest to łatwa praca. W wymiarze fizycznym górnik, czy pielęgniarka, oczywiście biją komornika na głowę. Za to w wymiarze psychicznym, emocjonalnym, niewiele jest zawodów, które mogą się równać z zawodem komornika, jeżeli weźmiemy pod uwagę zawody związane z tzw. obrotem gospodarczym.
Dochód komornika
Za swoją pracę komornik otrzymuje wynagrodzenie w postaci opłat egzekucyjnych. Opłaty te co do zasady ponoszone są przez dłużnika i przy egzekwowaniu świadczeń pieniężnych wynoszą 15 %, 8 % lub 5 % tych świadczeń. Opłaty są przychodem komornika, taką kwotą brutto. Komornik swojej pracy nie wykonuje sam. Pomaga mu w tym kancelaria, czyli, brzydko mówiąc, zespół osobowo – rzeczowy. Składają się na niego różnego rodzaju pracownicy, począwszy od asesorów i aplikantów (osoby uczące się na przyszłych komorników), sekretarki i sekretarzy, księgowych, pracowników biurowych i terenowych, pracowników ochrony, czy też personel pomocniczy, w tym sprzątający. Ale oprócz pracowników to także budynek lub pomieszczenie w budynku – lokal użytkowy. Przeważnie wynajmowany lub finansowany kredytem. To także wyposażenie tego lokalu – biurka i artykuły biurowe, fotele, komputery i monitory, szafy i stoły, drukarki, papier i atrament. To także samochód wykorzystywany do przeprowadzania czynności terenowych. To również często magazyn służący do przechowywania odebranych dłużnikom rzeczy.
Z opłat egzekucyjnych komornik utrzymuje kancelarię – wypłaca pracownikom wynagrodzenia, opłaca ratę kredytu lub czynszu najmu lokalu, pokrywa koszty przejazdu w miejscowości, w której ma siedzibę (tam czynności terenowych jest najwięcej), pokrywa koszty korespondencji (nawet kilkaset złotych miesięcznie), ubezpieczenia, czy składek na samorząd.
Opłaty egzekucyjne komornik uzyskuje tylko z tzw. skutecznych spraw. A tych, zgodnie z oficjalnymi statystykami, którymi dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości, jest około 22 %. Oznacza to, że prawie 80 % spraw jest bezskutecznych – wierzyciele nie odzyskują swoich należności. W tych sprawach komornik nie uzyskuje żadnych opłat lub tylko ich znikomą część. Nie zmienia to jednak faktu, że sprawy te trzeba przeprowadzić (co do zasady komornik nie może odmówić przyjęcia sprawy, do przeprowadzenia której jest właściwy). Tu również komornik musi ponieść wyżej wymienione koszty, w szczególności wynagrodzenia pracowników (bez względu na efekt ich pracy), czy materiałów zużytych do produkcji akt (później dochodzi koszt przechowywania tych akt), koszty paliwa i utrzymania pojazdu etc.
Nietrudno więc wyprowadzić wniosek, że system finansowania egzekucji sądowej w Polsce oparty jest na opłatach uzyskiwanych w sprawach skutecznych. Z tych opłat komornik finansuje sprawy bezskuteczne, w tym ponosi wyżej opisane koszty. Dopiero na końcu tego procesu pojawia się dochód komornika. Zysk. Ale nie taki do końca zysk, ponieważ podlega jeszcze pomniejszeniu o podatek dochodowy. To, co zostaje na końcu, trafia do kieszeni komornika.
Problem VAT-u
Ale to nie wszystko. W 2015 r. Ministerstwo Finansów uznało komorników za podatników podatku od towarów i usług (VAT). Zrodziło to wiele wątpliwości co do skutków takiego uznania, które zresztą po dziś dzień nie zostały rozwiane. W największym uproszczeniu – Ministerstwo uznaje, że VAT mieści się w opłatach egzekucyjnych, a więc pomniejsza je o 23%. Stanowisko uzasadniane jest tym, że VAT obciąża komorników. Materia jest na tyle skomplikowana, a ewentualne przyznanie racji Ministerstwu może mieć na tyle niebagatelny wpływ na wyżej opisany system finansowania egzekucji w Polsce, że sprawą zajął się ostatecznie Sąd Najwyższy. Rozstrzygnięcie jeszcze nie zapadło.
Ile zarabia komornik?
W Polsce obecnie funkcjonuje 1622 komorników zatrudniających blisko 1800 asesorów. Wspierani przez aplikantów (od 2017 r. około 100 osób rozpoczęło aplikację, łącznie jest ich prawie 700) oraz pozostałych pracowników (szacunkowo 11000 osób) prowadzą oni rocznie 4,5 mln spraw (8 mln spraw w 2015 r.). Średni dochód netto komornika, a więc to, co zostaje w kieszeni, w 2015 r. wyniósł niecałe 22 000 zł.
Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że jest to kwota zdecydowanie za wysoka. Powołany został specjalny zespół w celu przygotowania nowych rozwiązań. Zespół przygotował projekty dwóch ustaw: o komornikach sądowych, regulującej kwestie ustrojowe zawodu komornika, oraz o kosztach komorniczych, regulującej kwestie finansowe działalności komornika. Oba projekty znajdują się obecnie na zaawansowanym etapie procesu legislacyjnego. Mają wejść w życie z dniem 1 stycznia 2018 r.
Co nowego ?
Najważniejsze zmiany w kwestiach ustrojowych dotyczą pozycji komornika, który pozostaje funkcjonariuszem publicznym prowadzącym szczególnego rodzaju działalność gospodarczą, a jednocześnie nadawany jest mu status niby–pracowniczy, co będzie się przejawiać np. przy wykorzystaniu urlopu. Niby-pracodawcą ma zostać prezes sądu rejonowego, przy którym komornik działa, ze wszystkimi tego konsekwencjami, jak chociażby w przypadku nadzoru. Po drugie, zasadą ma być, że komornik wykonuje wszystkie czynności egzekucyjne samodzielnie. Przejawiać ma się to przede wszystkim w osobistym przeprowadzaniu czynności terenowych. Uprawnienia asesorów i aplikantów drugiego roku mają być znacznie ograniczone, a w przypadku tych drugich praktycznie całkowicie zniesione. Zmiany w tym zakresie mają objąć wszystkich tych, którzy uprawnienia już nabyli (a więc je stracą). Po trzecie, rewirem komorniczym będzie obszar sądu apelacyjnego (obecnie wierzyciel może wybrać komornika z całej Polski), a ilość spraw prowadzonych przez komornika ma zostać ograniczona do 5000, i to przy spełnieniu określonych warunków. Po czwarte, ma zostać rozszerzony nadzór nad szeroko pojętą działalnością komornika, który będzie się skupiał w rękach prezesa sądu rejonowego, okręgowego, apelacyjnego, rady izby komorniczej, przy której komornik działa, Krajowej Rady Komorniczej, Naczelnika Urzędu Skarbowego czy Ministra Sprawiedliwości. Będzie to tzw. nadzór krzyżowy, a więc kompetencje do jego przeprowadzenia w tym samym zakresie przysługiwać będą różnym organom. Po piąte, ma zostać ograniczona rola samorządu komorniczego, która zostanie sprowadzona w zasadzie do wyrażania opinii, która ze swej istoty jest niewiążąca (obecnie Krajowa Rada Komornicza posiada 100% udziałów w spółce Currenda sp. z o.o. zajmującej się zapewnianiem zaplecza informatycznego dla komorników – np. dostarcza i aktualizuje program komputerowy, na którym komornicy pracują).
Uzupełnieniem tych zmian ma być rewolucja w finansowaniu systemu egzekucji w Polsce. Opłata egzekucyjna ma być w całości dochodem Skarbu Państwa, a komornikowi z racji pełnionej służby ma przysługiwać wynagrodzenie prowizyjne wynoszące od 99% do 60 % opłat. Owa prowizja ma być liczona od przychodu, a więc przed potrąceniem kosztów działalności egzekucyjnej, o której mowa była wcześniej. Co istotne, od prowizji trzeba będzie jeszcze odprowadzić podatek. Poza tym opłaty mają ulec ujednoliceniu. Zamiast opłat egzekucyjnych w egzekucji świadczeń pieniężnych w wysokości 15 %, 8 % i 5 % ma zostać wprowadzona jednolita stawka w wysokości 10 %. Problem ze stawką jednolitą jest taki, że nie jest ona jednolita, ponieważ, jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. I tak, przy wpłacie dokonanej przez dłużnika komornik będzie pobierał opłatę w wysokości 5 % wyegzekwowanego świadczenia. Ale jeżeli dłużnik spłaci komornikowi zadłużenie w terminie 14 dni od daty doręczenia mu zawiadomienia o wszczęciu egzekucji, opłata wyniesie 3 %. Na chwilę obecną dyskusyjna jest kwestia opłaty przy spłacie zadłużenia bezpośrednio wierzycielowi (może się okazać, że w takim przypadku komornik w ogóle nie będzie uprawniony do jej naliczenia i pobrania).
Ponadto zmniejszeniu ulec mają opłaty minimalne i maksymalne w egzekucji świadczeń pieniężnych do kwoty odpowiednio 100 zł i 50 000 zł. Obecnie jest to odpowiednio 1/20 i 30-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę (176,84 zł lub 353,69 zł i ponad 106 000 zł). Obniżone zostaną także tzw. opłaty stałe (przy egzekucji świadczeń niepieniężnych, np. eksmisja, odebranie rzeczy). Zlikwidowana zostanie opłata za poszukiwanie majątku dłużnika (obecnie około 65 zł). Niezależnie od wysokości opłaty, na wniosek dłużnika sąd, przy uwzględnieniu pewnych okoliczności, będzie mógł ją obniżyć do kwoty nie mniejszej, niż 100 zł.
Zmian jest oczywiście więcej, jak chociażby ustalenie maksymalnej kwoty zaliczki na koszty korespondencji (60 zł w sprawie), o którą komornik może wezwać stronę – nadwyżkę tymczasowo będzie finansował komornik, a po zakończeniu postępowania może się okazać, że będzie ją musiał ściągnąć od wierzyciela, nałożenie dodatkowych obowiązków formalno – informacyjnych, ale także zakaz podejmowania innej pracy zarobkowej lub prowadzenia działalności gospodarczej, czy składanie jawnych oświadczeń majątkowych. Wpisują się one jednak w wyżej opisany schemat.
Jaki będzie efekt zmian?
Na zlecenie Krajowej Rady Komorniczej jedna z największych na świecie firm doradczych PwC przygotowała raport na temat wpływu zmian proponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości na system egzekucji w Polsce. Wnioski płynące z tego raportu są druzgocące. Średni miesięczny dochód komorników spadnie z 21 800 zł do – (minus) 5 900 – 7 500 zł (strata). Największe straty poniosą kancelarie położone we wschodniej i zachodniej części kraju (ponad 10 000 zł miesięcznie). Szansę na wygenerowanie zysku, i to na poziomie 2 500 – 2 900zł, będą miały kancelarie położone na południu kraju i w Warszawie. Zmiany te nie zostaną zaobserwowane od razu, widoczne staną się dopiero po około roku od wejścia w życie ustaw. Wynika to z faktu, że do spraw wszczętych przed ich wejściem w życie zastosowanie będą miały przepisy dotychczasowe (kwestia przepisów przejściowych w ustawie o kosztach komorniczych, trzeba przyznać, jest jeszcze otwarta). Innymi słowy, im komornik będzie miał więcej spraw na koniec 2017 r., tym dłużej będzie się mógł utrzymywać na powierzchni. Ale i te się kiedyś skończą.
Głos w sprawie zabrało środowisko grup wierzycieli (banki, stowarzyszenia przedsiębiorców i pracodawców), środowisko komorników, sędziów (z Sądem Najwyższym na czele), radców prawnych i adwokatów, organy państwowe (GIODO, RPO), poszczególne resorty (z Ministerstwem Rozwoju i Finansów na czele), a także przedstawiciele nauki. Stanowiska te, za wyjątkiem opinii jednego sędziego przekazanej przez Sąd Okręgowy w Częstochowie, nie pozostawiały suchej nitki na projektach ustaw. Do stanowisk załączono ponad 30 krytycznych opinii zawierających ponad 500 stron tekstu. Oddać przy tym trzeba, że Ministerstwo Sprawiedliwości z części najbardziej kontrowersyjnych proponowanych zmian (np. obowiązek komornika badania własności rzeczy ruchomej, czy obowiązek Policji do wstrzymania czynności komornika, jeśli uzna, że komornik przekroczył prawo) wycofało się. Po części dlatego, że zastrzeżenia w tym zakresie zgłaszały inne resorty oraz Rządowe Centrum Legislacji, a po części dlatego, że propozycje te w najjaskrawszy sposób godziły w przyjęty i dotychczas obowiązujący porządek prawny.
I co dalej?
Od 2019 r. zaobserwujemy lawinowy spadek ilości kancelarii komorniczych w Polsce. Jeszcze w 2018 r. rozpoczną się masowe zwolnienia. W pierwszej kolejności odejdą ci, którzy zarabiają najwięcej, a więc przeważnie asesorzy i aplikanci, a jeśli nie odejdą, to będą pracować za minimalne stawki. Następnie przyjdzie czas na same kancelarie. Część zostanie zlikwidowana na skutek bankructwa, część komorników odejdzie do innych zawodów prawniczych, część odnajdzie się w firmach windykacyjnych i bankach. Na ich miejsce przyjdą nowi, asesorzy, w dużej mierze, po zmianach proponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości, nieprzygotowani do samodzielnego wykonywania zawodu komornika. System egzekucji w Polsce czeka zapaść. Wyrok, z trudem uzyskany w toku postępowania sądowego, będzie co najwyżej mógł stanowić wątpliwy estetycznie dodatek do domowego wystroju.
Jak jednak wiadomo, natura nie znosi próżni. W miejsce kancelarii komorniczych przyjdą „postawni panowie”, dla których ograniczenia prawne nie stanowią najmniejszego problemu. Zjawisko to może narastać nawet do takiego stopnia, jaki obserwowaliśmy po 1989 r.
Jeśli wszyscy, tzn. zwykli obywatele, którzy dochodzą swoich roszczeń, nie zreflektujemy się w porę, możemy zapłacić za to wysoką cenę. Może zostać naruszony system własności, obrót gospodarczy, ale i bardziej przyziemnie – budżet domowy. Może się okazać, że w imię majestatu Państwa nie będziemy w ogólne w stanie odzyskać swoich własnych pieniędzy. Nadejdą czasy chaosu i niepewności. Nadejdą złote czasy dla dłużników.