Nie ma sukcesu, nie ma wynagrodzenia. Naczelna Rada Adwokacka rozważa wprowadzenie możliwości umawiania się przez profesjonalnych pełnomocników wyłącznie na procent od wygranej
ikona lupy />
ADWOKACI A PIENIĄDZE / Dziennik Gazeta Prawna
„Krajowy Zjazd Adwokatury dostrzega potrzebę uelastycznienia zasad wynagradzania adwokatów w zależności od wyniku sprawy oraz wypracowania zasad dotyczących pozyskiwania środków zewnętrznych na pokrycie kosztów postępowania”. Tak brzmi część uchwały programowej dotyczącej wykonywania zawodu adwokata, jaką podjęto w listopadzie zeszłego roku, gdy delegaci z całej Polski wybierali nowe władze adwokatury.
Czy jest bliska zmaterializowania? Projekt zezwalający członkom palestry na umawianie się wyłącznie na procent od wygranej już powstał.
– Będzie dyskutowany w marcu – przyznaje adwokat Rafał Dębowski, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej.
Autorem dokumentu jest adwokat Paweł Rosati, najmłodszy członek NRA. Bo to szczególnie młodzi adwokaci, którzy dopiero rozpoczynają samodzielnie poruszać się po rynku prawniczym, chcą poluzowania kodeksu etyki. Ten zabrania im dziś formułować umowy z klientami tak, by mogli pobierać honorarium za prowadzenie sprawy w zależności od jej ostatecznego wyniku. Przez co trudniej jest im konkurować.
– Proponowaną zmianą chcemy jednak przede wszystkim wyeliminować koszt wejścia po stronie klientów. Często przeszkodą w skierowaniu sprawy do sądu czy dochodzeniu roszczenia są różnego rodzaju opłaty, które należy ponieść. O ile problem kosztów sądowych można rozwiązać, składając wniosek o zwolnienie z nich, to klienci często nie mają także pieniędzy na wynagrodzenie dla adwokata – tłumaczy mec. Rosati.
Efekt? Potencjalny klient albo rezygnuje z wniesienia sprawy, albo idzie tam, gdzie uiszczenia opłat wstępnych się od niego nie wymaga. Wtedy witany jest z otwartymi rękami przez kancelarie odszkodowawcze czy windykacyjne.
– To pociąga za sobą daleko idące skutki. Sprawy, które mogłyby być obsługiwane przez adwokatów, uciekają na rynek nieprofesjonalny. Tam, gdzie nie ma tajemnicy zawodowej, nie ma zasad etyki, nie ma skrupulatności, jeśli chodzi o zasady rozliczania z klientem. Tam wreszcie, gdzie firmy często nie posiadają nawet ubezpieczenia od zdarzeń związanych z działalnością prawniczą – wylicza Paweł Rosati.
– W taki oto prosty sposób tracimy sporą część rynku, a nasi potencjalni klienci przez to, że nie dysponują pieniędzmi, zmuszani są do korzystania z ryzykownych, bo pozbawionych podstawowych gwarancji, usług. Dla nikogo nie jest to sytuacja korzystna, przede wszystkim nie jest to sytuacja korzystna dla naszych klientów – puentuje.
W szeregach samej Naczelnej Rady Adwokackiej nie ma jednak jednolitego stanowiska w sprawie dopuszczenia możliwości umawiania się wyłącznie na success fee.
– Mam mieszane uczucia. Z jednej strony adwokat jest reprezentantem, a nie wspólnikiem swojego klienta. Z drugiej zaś mam świadomość fikcyjności aktualnych ograniczeń. Wielu adwokatów już dziś umawia się na wynagrodzenie zależne od sukcesu albo proponuje, by początkowa opłata była symboliczna – mówi prof. Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu.
I dodaje, że zmianę w zakresie zasad wykonywania zawodu zacząłby jednak od rozprawienia się z kancelariami odszkodowawczymi. – Ich przedstawiciele proponują ludziom leżącym na szpitalnych łóżkach, że doprowadzą do zawarcia ugody np. ze sprawcą wypadku. Wszystko za kilkadziesiąt procent wynegocjowanej kwoty. Problem w tym, że odzyskane pieniądze równe są zazwyczaj temu, co i tak poszkodowani otrzymaliby od ubezpieczyciela, a zawarte ugody nie pozwalają domagać się dalszych kwot, w przypadku gdyby wystąpiły powikłania zdrowotne. Wszystko przez to, że ktoś pazerny dopadł do ich łóżka. W tym zakresie pilnie powinno zareagować polskie państwo – wskazuje prof. Gutowski.
– Bardzo bym nie chciał, aby zmiana naszego kodeksu etyki okazała się jedynie pudrowaniem tego problemu – podkreśla.
Mecenas Dębowski podnosi natomiast, że umawianie się na success fee może być okupione utratą z pola widzenia interesu klienta.
– Dostrzec to można m.in. w branży nieruchomościowej. Pośrednicy, którzy pracują na podstawie wynagrodzenia prowizyjnego, robią wszystko, by doprowadzić do transakcji, nie walcząc o uzasadniony interes ekonomiczny swoich klientów. Mówiąc krótko: liczy się deal. Ewentualna zmiana zasad etyki nie może narażać klientów na takie ryzyko – podkreśla prawnik.