Zasięg internetowych treści, a także możliwość wielorazowego powracania do publikacji powodują, że pomówienie w sieci jest o wiele bardziej bolesne niż dokonywane w innej formie.

Sprawa dotyczyła młodego człowieka, który udostępnił w paru grupach, istniejących na serwisie społecznościowym Facebook, posty sugerujące, że bohater jego wpisów nie potrafi parkować. Wpisy opatrzone zostały fotografiami. Zachowanie zakwalifikowano jako czyn z artykułu 212 kodeksu karnego (Dz. U. z 2016r., poz. 1137). Pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym doszło parę miesięcy wcześniej do konfliktu, który zakończył się uznaniem oskarżonego winnego popełnienia wykroczenia drogowego na szkodę pokrzywdzonego i skazaniem go na karę grzywny w wysokości 500 zł.

Oskarżony nie przyznawał się do zarzucanego mu czynu. Potwierdził, że był autorem analizowanych wpisów, ale jak zaznaczył, nie ujawnił w nich danych „pozwalających na identyfikację pokrzywdzonego”. Poza tym podkreślił, że „nie działał w celu pomówienia, lecz w celu ostrzeżenia innych użytkowników dróg przed niestosownym zachowaniem pokrzywdzonego jako kierowcy, którego osobiście doświadczył”.

Sąd nie zgodził się z przedstawionym przez mężczyznę stanowiskiem. Biorąc pod uwagę zeznania pokrzywdzonego i świadków uznał, mężczyznę za winnego zarzucanego mu czynu.

Pokrzywdzony wskazał, że o problematycznych postach dowiedział się od kolegów. To oni zauważyli publikacje i bez problemu rozpoznali należący do znajomego samochód. Pojazd posiadał charakterystyczne cechy: uszkodzony zderzak, przyciemnione szyby i logo. Istotne okazało się miejsce, w którym sfotografowano auto. Jak wskazali świadkowie, okolica jednoznacznie wskazywała na miejsce zamieszkania pokrzywdzonego.

Publikacja postów spowodowała, że ich bohater stał się rozpoznawalny. Mieszkańcy miejscowości zaczęli na niego trąbić, wyśmiewać, krzyczeć, komentować jego umiejętności. Mężczyzna czuł się „pomówiony i zagrożony”. Zdecydował się na sprzedaż samochodu. Pozbył się pojazdu po zaniżonej cenie.

Sąd analizując sprawę sprawdził kartotekę pokrzywdzonego. Nie wynikało z niej, by był złym kierowcą.

Zgodnie z art. 212 § 1 kk kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Na podstawie §2 sprawcy, który dopuszcza się tego czynu za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Sąd podkreślił, że przepis ten „mówi nie o poniżeniu w ogóle, lecz o poniżeniu w opinii publicznej, co oznacza, że chodzi tu nie tyle o urazę osobistych uczuć osoby pokrzywdzonej, ale o to, jak osoba pomówiona będzie postrzegana przez szeroki, nieokreślony krąg osób. Karalne jest więc takie pomówienie, które może prowadzić do upokorzenia danej osoby w opinii innych osób, spowodować, że inne osoby będą uważać pokrzywdzonego za osobę poniżoną. Pomówienie jest rozumiane jako zarzucenie czegoś komuś, oskarżenie o coś, niesłuszne przypisanie nieprawdziwych zarzutów. Musi odnosić się do postępowania lub właściwości, które mogą poniżyć daną osobę, podmiot zbiorowy w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego rodzaju działalności”.

Zdaniem sądu posty mają bezpośredni związek ze sprawą II W 709/15.

Nie ma wątpliwości, że internet jest środkiem masowego komunikowania, o jakim mowa m. in. w art. 212 § 2 Kodeksu karnego. Za jego pomocą bez wątpliwości może dojść do zniesławienia. By powoływać się na publikowanie treści w obronie społecznie uzasadnionego interesu muszą zostać spełnione następujące przesłanki:
1. niebezpieczeństwo grożące dobru społecznemu lub jednostki wynikające z postępowania człowieka, grupy osób lub instytucji
2. cel działania krytyki
3. ujawnienie godzących w cześć człowieka informacji powinno zapobiec naruszeniu dobra społecznego lub jednostki


W przedmiotowej sprawie oskarżony, nie wykazał by powyższe warunki zostały spełnione. Prawdą jest, że „w postach nie podał pełnych danych osobowych pokrzywdzonego, ale podał wystarczające dane, aby niektórzy czytelnicy postów rozpoznali, że posty dotyczą pokrzywdzonego” – wskazał sędzia.

„Pomawiający nie musi dla wyczerpania znamion przestępstwa zniesławienia wskazać jednostki zniesławionej z imienia i nazwiska. Wystarczy, że tak określi jej cechy, iż nie będzie wątpliwości o jaką osobę chodzi” – przypomniał za Sądem Najwyższym.

„Konstytucja gwarantuje wolność słowa, w tym prawo do dozwolonej krytyki, nie mniej jednak krytyka ma swoje granice i zawsze powinna być oparta na rzetelnie zebranych informacjach oraz szanować przyrodzoną godność człowieka” – czytamy w uzasadnieniu. Tym bardziej, że „akty agresji słownej przy wykorzystaniu internetu są groźniejsze od tradycyjnych pomówień”. Przyczyną jest ogromny zasięg.

Z uwagi na powyższe sąd uznał oskarżonego za winnego i orzekł w stosunku do niego karę 6 miesięcy ograniczenia wolności poprzez wykonywanie nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin w stosunku miesięcznym, środek kompensacyjny w postaci nawiązki w wysokości 1 000 złotych na rzecz pokrzywdzonego, 1900 zł na rzecz oskarżyciela posiłkowego tytułem zwrotu poniesionych kosztów procesu – zryczałtowanej opłaty i kosztów zastępstwa procesowego oraz 120 zł tytułem opłat na rzecz Skarbu Państwa.

Wyrok Sądu Rejonowego w Augustowie, sygnatura akt: II K 502/16