Zbigniew Ziobro zyskał bardzo wygodne narzędzie pozwalające mu w pewnym stopniu wpływać na pracę Trybunału Konstytucyjnego. A prezes TK nie robi nic, aby go tego narzędzia pozbawić.
Minister sprawiedliwości – prokurator generalny może obecnie zablokować każde postępowanie toczące się przed Trybunałem Konstytucyjnym, o ile będzie ono prowadzone w pełnym składzie. Co więcej, do takiej blokady może dojść w każdej innej sprawie, jeżeli mieliby w niej orzekać Stanisław Rymar, Piotr Tuleja lub Marek Zubik.
Wszystko dzięki temu, że Zbigniew Ziobro kwestionuje wybór tych sędziów dokonany w 2010 r. przez Sejm, a TK na razie nie zajął się (i nie ma tego w najbliższych planach) wnioskiem ministra o rozwianie wątpliwości co do ich statusu. Zamiast tego prezes TK odwołała termin zaplanowanej na wczoraj rozprawy, gdy prokurator generalny (PG) właśnie z uwagi na wspomniane zastrzeżenia wystąpił o wyłączenie trzech sędziów.
Jak nas zapewniła Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej, za wniesieniem obu wniosków przemawiały wyłącznie argumenty prawne. Inaczej sytuację tę oceniają komentarzy, którzy podkreślają, że choć pod względem formalnym wszystko jest w porządku, to zastrzeżenia budzi sposób, w jaki PG korzysta z przysługujących mu uprawnień.
Dr hab. Marek Dobrowolski, konstytucjonalista z KUL
Trybunał Konstytucyjny już raz wypowiadał się na temat badania uchwał Sejmu dotyczących wyboru sędziów TK. I wówczas uznał, że nie ma do tego kompetencji. Tak więc można przypuszczać, że tak samo uzna co do wniosku złożonego przez prokuratora generalnego, a dotyczącego wyboru przez Sejm trzech sędziów w 2010 r. Niemniej z formalnego punktu widzenia złożony przez PG wniosek o wyłączenie tych właśnie sędziów z postępowania wszczętego na wniosek prezydenta wydaje się logicznym posunięciem. Gdyby bowiem TK jednak zdecydował się ocenić uchwałę Sejmu i rzeczywiście doszedł do wniosku, że została ona podjęta z pogwałceniem konstytucji, to wyroki wydawane z udziałem tych trzech sędziów obarczone byłyby wadą prawną.
Inną kwestią jest to, że TK na razie nie zdecydował się na rozpatrzenie wniosku PG w sprawie uchwały. Wydawałoby się, że trybunał powinien tę sprawę potraktować priorytetowo. Rozpatrzenie wniosku rozwiałoby te wątpliwości i pozwoliłoby na odblokowanie pracy sędziów, tym samym pozwalając TK na sprawną pracę. Oczywiście trybunał sam wielokrotnie podkreślał, że to w jego wyłącznej gestii pozostaje decyzja co do tego, kiedy dana sprawa zostanie rozpatrzona. Nie oznacza to jednak, że zarówno doktryna, jak i opinia publiczna nie mogą takich decyzji prezesa TK oceniać krytycznie.
Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z SWPS
Ostatnie wydarzenia świadczą o tym, że konflikt wokół trybunału wcale nie skończył się w momencie wyboru nowego prezesa. Co więcej, daje to podstawę przypuszczać, że jeszcze przez długi czas spokoju wokół TK nie będzie. To niepokoi. Trybunał bowiem od pewnego czasu ma ogromne zaległości w pracy; one wcale – jak chciał tego prezydent – nie zmalały po tym, jak doszło do zmiany na krześle prezesa TK. Wręcz przeciwnie, są coraz większe.
Cała ta sytuacja pokazuje również, że istnieje pewien problem z koordynacją działań podejmowanych przez przedstawicieli partii rządzącej. Wniosek złożony przez Zbigniewa Ziobrę świadczy o tym, że jego pomysł na TK jest zupełnie inny niż ten, który przedstawił prezydent, nominując na prezesa TK Julię Przyłębską. Ten bowiem stwierdził wówczas, że od tego momentu w trybunale zapanuje spokój i zacznie on działać w sposób sprawny. Tymczasem ruchy podejmowane przez ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego powodują, że TK nie może działać tak, jak prezydent tego oczekiwał.
Dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego
Prokurator generalny działa konsekwentnie. A tym samym potwierdza, że kroki przez niego podejmowane od początku były obliczone na wywołanie w trybunale efektu mrożącego. PG pokazał bowiem, że jest w stanie skutecznie sparaliżować prace TK.
Wniosek Zbigniewa Ziobry o zbadanie uchwały z 2010 r. jest absurdalny. To widać gołym okiem. A skoro tak, to można dojść do wniosku, że rządzący po prostu wykorzystują przysługujące im instrumenty prawne, aby wciąż prowadzić wokół trybunału swoją grę polityczną.
Sytuacja ta pokazuje również, że organ władzy wykonawczej zyskał obecnie narzędzie pozwalające wywierać wpływ na to, czy TK wyda orzeczenie, czy też nie. A tego nie da się pogodzić z niezależnością trybunału.
Borys Budka poseł PO, były minister sprawiedliwości
W trakcie prac parlamentarnych nad nowymi regulacjami dotyczącymi TK posłowie partii rządzącej chcieli wprowadzić przepis, który pozwalałby prokuratorowi generalnemu paraliżować prace trybunału. Zgodnie z nim w sytuacji, gdyby PG nie stawił się na rozprawę, trybunał byłby zobowiązany sprawę odroczyć. W obecnych przepisach regulujących postępowanie przed trybunałem tego rozwiązania nie ma, ale jak widać, Zbigniew Ziobro znalazł inny sposób, aby blokować prace TK.
Moim zdaniem ta cała sytuacja dobitnie świadczy o tym, że Trybunał Konstytucyjny jest trybunałem już tylko z nazwy. W poniedziałek stało się jasne, że przestał on być organem niezależnym od wpływu partii rządzącej. Przecież ten wniosek o zbadanie uchwały Sejmu z 2010 r. jest oczywiście bezzasadny, a trybunał wcale nie był związany złożonym przez PG wnioskiem o wyłączenie trzech sędziów. Uważam więc, że gdyby tylko była po stronie TK taka wola, wniosek prezydenta mógłby zostać szybko rozpatrzony.
Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku
Wniosek prokuratora generalnego o wyłączenie z poniedziałkowej rozprawy trzech sędziów był naturalną konsekwencją jego wcześniejszego wystąpienia do TK o stwierdzenie niekonstytucyjności ich wyboru. Można się nie zgadzać się z merytorycznym uzasadnieniem działań Zbigniewa Ziobry, ale miał prawo je podjąć. I nie można wykluczyć, że podobne sytuacje będą się powtarzać. Dla mnie jest oczywiste, że sędziowie, których dotyczy wniosek PG, powinni się powstrzymać od uczestniczenia w jakichkolwiek pracach trybunału. Szkoda, że prezes Przyłębska sama wcześniej nie wzięła pod uwagę tego, że trzeba ich odsunąć od orzekania.
Zwłaszcza że PG złożył wniosek kwestionujący legalność wyboru sędziów ponad miesiąc temu. Obowiązkiem prezesa było zadbać o to, aby w pierwszej kolejności go rozstrzygnąć, a dopiero potem przejść do badania spraw, w które ci sędziowie są zaangażowani. Takie sytuacje zdarzały się w przeszłości, np. gdy o wyłączenie sędziego występował pełnomocnik skarżących. Prezes TK powoływał wówczas skład trzyosobowy, który w ciągu dwóch, trzech dni rozstrzygał taki wniosek, żeby nie blokować sprawy.

KOMENTARZ

Małgorzata Kryszkiewicz, redaktor Dziennika Gazety Prawnej

Pełnomocnictwo, którego nie ma
Pani prezes Trybunału Konstytucyjnego udzieliła wczoraj wywiadu Polskiemu Radiu 24. Odniosła się w nim do formułowanych w mediach – w tym w DGP – zarzutów dotyczących tego, w jaki sposób trybunał obecnie funkcjonuje. Broniła się, jak umiała. Trochę kluczyła, trochę bagatelizowała. I wszystko byłoby dobrze, bo przecież takie prawo atakowanego, gdyby nie to, że w pewnym momencie prezes Przyłębska po prostu minęła się z prawdą. Zapytana, czy sędzia Mariusz Muszyński „ma pełnomocnictwa do pełnienia funkcji prezesa TK”, zaprzeczyła (cytaty za PAP). „Jest nieprawdą, że ja scedowałam na sędziego Mariusza Muszyńskiego swoje uprawnienia jako prezesa. Zresztą nie mogłabym tego zrobić. (...)” – mówiła.
Nie będę dementować słów pani prezes. Zresztą nie ma to większego sensu, gdy obok tego komentarza publikujemy skan pełnomocnictwa, którego, jak twierdzi Julia Przyłębska, nie ma. Jedynie pozwolę sobie przypomnieć pani prezes, że w prawie prasowym istnieje taka instytucja jak sprostowanie. Oczywiście w przypadku opublikowanego na łamach DGP tekstu o pełnomocnictwach dla pana Muszyńskiego z tej drogi dochodzenia do prawdy skorzystać już nie można. Termin na zażądanie sprostowania dawno bowiem już minął. Na przyszłość warto jednak o takiej możliwości pamiętać. O ile oczywiście ma się dowody tego, że dziennikarz kłamie.