Mają Sejm, Senat, prezydenta, mają ministerstwa, niedługo zapewne będą mieli i samorządy. Czego więcej do szczęścia potrzeba rządzącym? Sądów. Tych niezależnych i niezawisłych. I wszystko wskazuje na to, że już niedługo nieustannie rosnący apetyt PiS na władzę zostanie zaspokojony. A jak wynika z ujawnionej wczoraj przez DGP najnowszej wersji projektu zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, stanie się to szybciej, niż zapowiadano.
Proces wzięcia władzy sądowniczej pod but rozpoczęto od rozprawy z KRS. Dlaczego? Bo rada stoi przecież na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów. A – jak wiadomo – uderz w pasterza, a owce się rozpierzchną. Metoda stara jak świat. Klasyka po prostu.
W resorcie sprawiedliwości powstał projekt odpowiednich zmian w ustawie o KRS. Pierwszą jego wersję poznaliśmy w maju zeszłego roku. I miało być tak pięknie... Projekt przewidywał, że sędziów do KRS będą wybierali w wyborach bezpośrednich sami sędziowie. Zmiana ta, choć miała i przeciwników, wywołała spory entuzjazm w środowisku, zwłaszcza wśród przedstawicieli sądów rejonowych. Tych bowiem od lat w KRS jest jak na lekarstwo, a winić za to można obowiązujący – mocno skomplikowany – model wyłaniania kandydatów do rady. W efekcie – twierdzili krytycy – KRS nie do końca spełnia swoje obowiązki i nie zawsze działa w imię dobrze pojętego interesu środowiska.