Niezgodny z konstytucją oraz unijnym prawem, marginalizujący pozycję oraz rolę Krajowej Rady Sądownictwa w procesie doboru kadry sędziowskiej, prowadzący do nierówności, a także zmierzający do upolitycznienia Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury – to tylko część zarzutów, jakie wobec projektu nowelizującego ustawę o KSSiP zgłosiły podmioty biorące udział w procesie jego opiniowania.
O niebezpieczeństwie uzyskania przez polityków nadmiernego wpływu na szkołę piszą sędziowie z obszaru Sądu Okręgowego w Toruniu. Zwracają oni uwagę na to, w jaki sposób po wejściu w życie zmian kształtowany będzie skład osobowy rady programowej KSSiP. Jak podnoszą, większość jej członków będzie wskazywana bądź przez podmioty o charakterze politycznym, bądź takie, które są od czynników politycznych zależne lub bezpośrednio podległe władzy wykonawczej, czyli ministrowi sprawiedliwości. Wpływ na skład rady będą bowiem mieć: prezydent, minister sprawiedliwości, prokurator krajowy, Krajowa Rada Prokuratorów, a także dyrektor KSSiP powoływany przez MS. Ponadto kompetencję do wskazania członka rady programowej szkoły będzie miała również KRS, na której skład już niedługo – na mocy innych projektowanych przepisów – decydujący wpływ będą mieli politycy. Toruńscy sędziowie ubolewają również, że projekt odbiera możliwość wskazywania osób wchodzących w skład rady prezesom samorządów adwokackiego, radcowskiego i notarialnego. „Zabieg ten budzi istotne wątpliwości, gdyż (...) prowadzić może do zwiększenia wpływu politycznego na działania organów Krajowej Szkoły Sądownictwa (...)” – podkreślono w opinii.
Duże wątpliwości budzi również przepis, który ma pozwolić aplikantom KSSiP wykonywać niektóre czynności w trakcie rozprawy, w tym zadawać pytania stronom i świadkom. Jak przypomina m.in. Bogdan Radomski, przewodniczący I wydziału cywilnego Sądu Apelacyjnego w Lublinie, prowadzenie rozprawy to element sprawowania wymiaru sprawiedliwości, zarezerwowanego dla osób posiadających status sędziego. Nie przekonuje go również użyty w uzasadnianiu projektu argument, że aplikanci aplikacji prokuratorskiej już teraz mogą wykonywać czynności oskarżycielskie i biorą udział w rozprawach. Jak zauważa sędzia Radomski, to porównanie jest bezsensowne, gdyż prokurator jest stroną procesu, a nie organem wymiaru sprawiedliwości. Ale ta zmiana ma swoich zwolenników. Pozytywnie bowiem ocenił ją Sąd Najwyższy, który uznał, że będzie miała ona walor edukacyjny, przygotowujący do zawodu sędziego.
Jednak najwięcej negatywnych opinii zebrała propozycja zmierzająca do uniemożliwienia poszczególnym grupom aplikantów, którzy zdali egzamin sędziowski, ubiegania się o przejście do stanu sędziowskiego. Przeciwko tej propozycji opowiedziały się nie tylko wszystkie stowarzyszenia sędziowskie, KRS, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Asystentów Sędziów czy też Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych, ale nawet minister spraw wewnętrznych i administracji. „Zaproponowane rozwiązania mogą być niezgodne z określonym w uzasadnieniu do projektu celem ustawy, jakim jest m.in. ograniczenie odpływu kadry wykształconej w Krajowej Szkole poza sektor wymiaru sprawiedliwości” – czytamy w opinii przedstawionej przez resort. Jak zauważono, zamknięcie w perspektywie kilku lat osobom, które już ukończyły jeden z rodzajów aplikacji na KSSiP, drogi do zawodu sędziego, najprawdopodobniej zmniejszy atrakcyjność stanowisk asystentów i referendarzy dla absolwentów KSSiP. Zgodnie z obowiązującymi przepisami po przepracowaniu odpowiedniej liczby lat właśnie w tych zawodach osoby te mogły startować w konkursach na stanowiska sędziowskie.
Dużo głosów opowiedziało się również za tym, aby osoby, które ukończyły starą aplikację, nadal mogły ubiegać się – po spełnieniu dodatkowych wymagań – o przejście do stanu sędziowskiego.
Projekt, oprócz rozwiązań odnoszących się do KSSiP, zawiera też te dotyczące prawa o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.). I one także budzą spore kontrowersje. Sędziom nie podoba się m.in. to, że projektodawcy planują zmianę przepisu u.s.p., który obecnie nakłada na ministra sprawiedliwości obowiązek niezwłocznego obwieszczania w Monitorze Polskim o wolnych stanowiskach sędziowskich. Jeżeli zmiany wejdą w życie, zniknie słowo „niezwłocznie”. Zdaniem sędziów Sądu Rejonowego w Bydgoszczy dzięki takiemu zabiegowi legislacyjnemu minister będzie mógł „zamrażać” wolne stanowiska i wedle swego swobodnego uznania nie ogłaszać ich. – Taki stan rzeczy należy ocenić negatywnie, gdyż minister sprawiedliwości uzyskuje wpływ na liczebność kadry sędziowskiej – twierdzą sędziowie. I dodają, że zmiana da MS niekontrolowane przez nikogo narzędzie wpływu na władzę sądowniczą.
36 pism opiniujących projekt wpłynęło w ramach konsultacji publicznych
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach