Wielu przedsiębiorców decyduje się na założenie jednoosobowych spółek z o.o. Często są w nich też jedynymi członkami zarządu. Czy jeżeli spółki te wypracowują zyski, to przedsiębiorcy ci mogą dowolnie przelewać pieniądze z firmowych kont na prywatne?
Andrzej Tropaczyński, radca prawny, prowadzi kancelarię prawną w Warszawie
Zdarza się, że jesteśmy przekonani, że skoro założyliśmy jednoosobową spółkę z o.o., wnieśliśmy do niej odpowiedni kapitał i sami ją prowadzimy, to możemy w każdej chwili wypłacać z firmowego konta środki lub dokonywać na nie wpłat.
Jest to błędne przekonanie. Jednoosobowa spółka z o.o. jest przede wszystkim odrębnym podmiotem gospodarczym.
Taki podmiot najczęściej ma pracowników, podejmuje zobowiązania wobec wierzycieli, rozlicza podatki, uiszcza składki na ubezpieczenia itd.
Nie tylko więc w interesie wspólnika leży to, żeby taka spółka była w dobrej kondycji ekonomicznej i np. nie straciła płynności finansowej na skutek wypłat z jej majątku dokonanych przez jedynego wspólnika. W tym właśnie celu wprowadzono przepisy, które wymagają od wspólnika (a także od każdego innego podmiotu), aby wszelkie wpłaty na konto lub do kasy spółki, a także wypłaty ze spółki miały uzasadnienie prawne.
Regulacje te zawarte są zwłaszcza w kodeksie spółek handlowych, a także w ustawach podatkowych. Jeżeli zatem jedyny wspólnik chce np. wpłacić pieniądze na konto swojej jednoosobowej spółki z o.o., to może to zrobić np. w celu podwyższenia kapitału zakładowego, udzielenia jej pożyczki czy dokonania dopłaty.
Inaczej mówiąc, potrzebny jest w takim przypadku tytuł prawny. W konsekwencji przed dokonaniem takiej wpłaty trzeba przygotować odpowiednie dokumenty oraz zapłacić odpowiedni podatek, jeżeli będzie należny. Podobnie jest z wypłatami z firmowego konta.
Przedsiębiorca może ich dokonywać wyłącznie na skutek konkretnych zdarzeń prawnych, np. nadejścia terminu zwrotu pożyczki czy realizacji uchwały o przyznaniu dywidendy.
Lekceważąc te zasady, przedsiębiorca naraża spółkę i siebie na koszty związane z naprawieniem popełnionych błędów, a w skrajnych przypadkach nawet na spotkanie z prokuratorem.