W zeszłym tygodniu ukazał się w DGP tekst mojego autorstwa na temat nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. W wielkim skrócie: nowe regulacje mają poprawić byt spółdzielców, ale twórcy projektu się machnęli w uzasadnieniu i wpisali, że członkami spółdzielni będą mogły być osoby wyłącznie zaspokajające własne potrzeby mieszkaniowe. Zdekodowanie tego zdania prowadzi do wniosku, że zabroniony byłby najem czy użyczenie lokalu rodzinie.
To oczywista pomyłka w uzasadnieniu, którą należy jak najszybciej poprawić. Banalna robota. Ale reakcja odpowiedzialnej za projekt senator Lidii Staroń wprawiła mnie w osłupienie.
Stwierdziła ona, że rozumie to zdanie inaczej, a poza tym nie jest ono w tym projekcie najważniejsze. A skoro niektórzy – w tym prawnicy zajmujący się od dziesięcioleci prawem spółdzielczym – rozumieją inaczej, to jest to ich problem, a nie jej. Dopiero po konkretnym pytaniu, czy feralny fragment projektu zniknie na etapie dalszych prac, przyznała, że albo zniknie, albo zostanie poprawiony.
I tu pojawiają się dwie wątpliwości. Po pierwsze, czy rzeczywiście nie należy wprowadzać zakazu wynajmu mieszkań spółdzielczych. Wpierw, w trakcie pisania tekstu o senatorskim projekcie myślałem, że taki zakaz to absurd. Już po publikacji zapoznałem się z komentarzami wielu internautów, którzy twierdzili, że taka restrykcja byłaby dla wielu zbawieniem.
Skoro bowiem ktoś ma kilka mieszkań, w tym do jednego z nich przysługuje mu spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu, to może nie wykorzystuje swojego prawa zgodnie z jego przeznaczeniem? Może należałoby lokal mu odebrać i przekazać w ręce kogoś, kto nie ma gdzie mieszkać, np. młodych rodziców wraz z ich pociechą?
Nie wiem, to trudny temat. I nie jestem w stanie opowiedzieć się jednoznacznie po którejkolwiek ze stron. I tu docieramy do drugiej wątpliwości, czyli bezrefleksyjności polityków. Liczyłbym na ożywioną dyskusję w Senacie na temat ograniczeń przy najmie lokali spółdzielczych. Ale z doświadczenia wiem, że się jej nie doczekam. Jedno kontrowersyjne zdanie zostanie zamienione innym, „bo media się czepiają”. Bez analizy, bez dyskusji. A potem pani senator Lidia Staroń pójdzie do stacji telewizyjnej i będzie głosiła, że prawo spółdzielcze i ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych to dramat, który należy jak najszybciej zmienić. I który pani senator zmieniała już i w piątej kadencji Sejmu, i szóstej, i także siódmej. A teraz zmienia w Senacie. Trzymam kciuki, by po kilkunastu latach wreszcie udało się jej zmienić. Tylko kto wtedy będzie chodził po mediach?