Opinia
Dr Piotr Bodył-Szymala, radca prawny, ekonomista / Dziennik Gazeta Prawna
Ograniczanie szarej strefy nie jest działalnością magiczną, tylko przemyślanym tworzeniem barier dla tych, którzy próbują „prać pieniądze” (dalej: AML - anty money laundering). Podsumowaniem europejskiej dyskusji na temat walki z „praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu” jest Dyrektywa PE i Rady (UE) 2015/849 w sprawie zapobiegania wykorzystywaniu systemu finansowego do prania pieniędzy lub finansowania terroryzmu; na jej implementacje do polskiego systemu prawnego przyjdzie jednak jeszcze poczekać. Polska powinna wdrożyć nowe rozwiązania przed 26 czerwca 2017 r. (art. 67 Dyrektywy).
Beneficjent, czyli kto
Jednym z kluczowych i nowych rozwiązań jest w niej stworzenie „centralnego rejestru beneficjentów rzeczywistych”, czyli próba walki z praniem pieniędzy poprzez czynienie podmiotów realnie decydujących o zdarzeniach ekonomicznych bardziej widocznymi. Wypchnięcie tych, którzy pociągają za sznurki, z kulis na pełną scenę.
Przy okazji ustalanie beneficjenta rzeczywistego, czyli realizacja jednego z czterech „środków należytej staranności” (art. 13 ust. 1 dyrektywy), stanie się nieco łatwiejsze dla podmiotów zobowiązanych. Owe „podmioty zobowiązane” to banki, instytucje finansowe i masa innych podmiotów, które decyzją prawodawcy europejskiego mają pro bono wspierać władze publiczne na froncie AML.
Dlaczego akurat jawność co do „beneficjenta rzeczywistego” jest tak ważna, jeżeli chcemy być skuteczni w minimalizacji prania pieniędzy? Otóż beneficjentem rzeczywistym jest zawsze osoba fizyczna lub osoby fizyczne, które decydują o postępowaniu innych podmiotów podległych ich władzy – w potocznym tego słowa znaczeniu (precyzyjniej: zależnych od ich kompetencji).
Czytanie definicji legalnej „beneficjenta rzeczywistego” mogłoby być jednak karą dla niegrzecznych prawników, ze względu na poziom komplikacji. Ale najważniejsze jej elementy zawarte w art. 3 pkt 6 dyrektywy spróbujmy przytoczyć. Beneficjent rzeczywisty oznacza zatem „osobę fizyczną lub osoby fizyczne będące ostatecznymi właścicielami klienta lub sprawujące kontrolę nad tym klientem lub osobę fizyczną lub osoby fizyczne, w imieniu których przeprowadzana jest transakcja lub działalność”. Taki podmiot istnieje zawsze w odniesieniu do osób prawnych (lub ułomnych osób prawnych) i czasami w odniesieniu do osób fizycznych (np. przedstawiciele ustawowi małoletniego).
Tych, którzy kierują działalnością innych osób fizycznych, zostawmy na boku, bo clou problemu dotyczy osób prawnych. W motywie 14 dyrektywy czytamy, że „konieczność posiadania dokładnych i aktualnych danych dotyczących beneficjenta rzeczywistego jest kluczowym czynnikiem śledzenia przestępców, którzy w przeciwnym razie mogliby ukryć swoją tożsamość w strukturze korporacyjnej”.
Najczęściej ustalenie „beneficjenta rzeczywistego” wiąże się (i wiązać się będzie) z identyfikacją osób fizycznych, które mają znaczne pakiety praw korporacyjnych w jakimś wehikule. W cytowanym już art. 3 pkt. 6 dyrektywy znalazł się następujący passus: „Pakiet akcji lub udziałów wynoszący co najmniej 25 proc. plus jedna akcja (udział) (...) w podmiocie będącym klientem, posiadane przez osobę fizyczną wskazują na własność bezpośrednią. Pakiet akcji lub udziałów wynoszący co najmniej 25 proc. plus jedna akcja (udział) lub udział własnościowy większy niż 25 proc. w podmiocie będącym klientem, posiadane przez podmiot o charakterze korporacyjnym – kontrolowany przez osobę (...) wskazują na własność pośrednią”.
Rejestr, czyli co
Dyrektywa nakazuje, aby państwa członkowskie zapewniły przechowywanie informacji o beneficjentach rzeczywistych w centralnym rejestrze, np. „w rejestrze handlowym lub w rejestrze spółek (...) lub w rejestrze publicznym” (art. 30 ust. 3 dyrektywy). Zapewne wielu intuicyjnie uzna, że w Polsce ów centralny rejestr winien stać się częścią Krajowego Rejestru Sądowego. Problem w tym, że niektóre rejestry osób prawnych prowadzą wojewodowie, starostowie czy inne podmioty publiczne, a część osób prawnych tworzonych ustawą nigdzie nie jest rejestrowana. Odpowiedź jednak na pytanie, gdzie chcemy umiejscowić centralny rejestr beneficjentów rzeczywistych, winna zapadać już, o ile nie chcemy popaść w zwłokę i zamierzamy realnie działać na rzecz zmniejszania szarej strefy.
Przy okazji warto też jednak wspomnieć, że niezależnie od centralnego rejestru „pociągających za sznurki”, każda osoba prawna (w tym każda spółka handlowa w Polsce) została zobowiązana mocą dyrektywy, by wiedzieć, kto jest jej beneficjentem rzeczywistym. W art. 30 ust. 1 dyrektywy odnajdujemy następujący zapis: „Państwa członkowskie zapewniają obowiązek otrzymywania i posiadania przez podmioty o charakterze korporacyjnym i inne podmioty prawne utworzone na ich terytorium odpowiednich, dokładnych i aktualnych informacji o ich beneficjentach rzeczywistych, łącznie ze szczegółowymi informacjami o stosunkach łączących je z beneficjentami rzeczywistymi”.
Jestem prawie pewien, że w niejednym zarządzie niejednej spółki będą łamać sobie głowy, jak zrealizować ów obowiązek; przy czym żeby problem jakiś rozwiązać, najpierw trzeba go zrozumieć. Jak ktoś rozpocznie przygotowania do implementacji dyrektywy na początku 2017 r., to pewnie sam siebie skaże na porażkę.