Google musi usuwać na żądanie linki do stron naruszających czyjąś prywatność, np. informującą o ich przekonaniach religijnych. Dotyczy to jednak zazwyczaj tylko europejskich wersji wyszukiwarek, a więc w amerykańskiej linki te wciąż mogą się wyświetlać.

Prof. Maciej Szpunar, rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wydał właśnie dwie ważne opinie dotyczące prawa do bycia zapomnianym. Od 2014 r., kiedy to zapadł precedensowy wyrok w sprawie Google Spain (sprawa nr C-131/12) wiadomo, że każdy kto ma uzasadniony interes może domagać się zniknięcia z wyników wyszukiwania. W dwóch trwających przed TSUE postępowaniach zostaną doprecyzowane związane z tym kwestie.

W pierwszym z nich chodzi o skargi czterech osób, które przed francuskim organem ochrony danych osobowych domagały się od Google, by ten usunął linki wyświetlające się po wpisaniu ich imion i nazwisk. Chodziło o kobietę pełniącą funkcje publiczne, która stała się obiektem satyrycznego fotomontażu czy mężczyznę, na temat którego pojawiły się w sieci artykuły opisujące jego rzekome związki z kościołem scjentologicznym.

Jedno z pytań, jakie francuski sąd postawił TSUE, dotyczyło zakazu przetwarzania danych wrażliwych, takich jak opinie polityczne, przekonania religijne lub filozoficzne czy też dane dotyczące życia seksualnego. Zdaniem prof. Macieja Szpunara zakaz ten dotyczy również wyszukiwarek internetowych, choć na innych zasadach niż administratorów stron, na których opublikowano sporne treści. Wyszukiwarka sama ich bowiem nie publikuje.

„Ponieważ wyszukiwarka może zadziałać i dostarczyć wyników dopiero po opublikowaniu (wrażliwych) danych w internecie, te zakazy i ograniczenia mogą mieć zastosowanie wobec jej operatora tylko w zakresie dotyczącym odsyłania, w rezultacie następczej kontroli przeprowadzanej już po wniesieniu żądania usunięcia linków przez osobę, której dane dotyczą” - wyjaśniono w komunikacie prasowym.
Rzecznik generalny zwrócił przy tym uwagę, że przy każdy żądaniu usunięcia linków Google musi ważyć prawo do poszanowania prywatności i ochrony danych oraz, z drugiej strony, prawo opinii publicznej do dostępu do informacji, jak również prawo do swobody wypowiedzi. Powinien również uwzględnić to, że dana informacja jest podawana w celach dziennikarskich czy też w celu uzyskania wyrazu artystycznego lub literackiego (opinia w sprawie C-136/17).

Druga z opinii także dotyczy sprawy toczącej się przed francuskim organem ochrony danych osobowych. Nałożył on na Google karę 100 tys. euro za to, że nie usunął on na wezwanie linków ze wszystkich wersji wyszukiwarek, a jedynie z tych zamieszczonych pod domenami państw członkowskich UE.

Zdaniem prof. Macieja Szpunara obowiązek kasowania linków dotyczy wyłącznie zapytań kierowanych z obszaru UE. Rzecznik generalny nie jest bowiem zwolennikiem przyjęcia tak szerokiej wykładni unijnych przepisów, aby wywierały one skutki poza granicami 28 państw członkowskich. Google powinien jednak podjąć wszystkie możliwe kroki, by skutecznie zablokować dostęp do spornych linków w odpowiedzi na zapytania wychodzące z krajów UE. Jednym ze środków może być geoblokowanie na podstawie adresów IP zlokalizowanych na obszarze UE.

Jednocześnie rzecznik nie wykluczył sytuacji, w której wyszukiwarka mogłaby zostać zobowiązana do usunięcia linków w skali światowej.