Wprowadzenie instytucji sędziego pełniącego obowiązki prezesa TK narusza konstytucję. Może również stać się zarzewiem konfliktów między rządzącymi.
Kontestowane przez ekspertów rozwiązania zostały zawarte w najnowszym projekcie ustawy dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego. Był bardzo wyczekiwany, gdyż to od jego treści zależało, kiedy wejdą w życie dwa inne procedowane obecnie w Sejmie akty: o statusie sędziów TK oraz o organizacji i trybie postępowania przed TK. Spodziewano się, że projektodawcy będą się spieszyć, zwłaszcza z wprowadzeniem w życie drugiej z ustaw. To bowiem zgodnie z nią wybory prezesa TK miałyby się odbyć już po odejściu z trybunału jego obecnego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego. Lektura najnowszego projektu skłania jednak do wniosku, że posłowie nie muszą już się spieszyć. Zawiera on bowiem przepisy przejściowe, które pozwolą unieważnić każdy wybór dokonany przez zgromadzenie ogólne sędziów TK na mocy obecnych regulacji. Tak więc nawet gdyby planowanemu na ten tydzień zgromadzeniu udało się wyłonić kandydata na prezesa trybunału, prezydent będzie mógł to w prosty sposób unieważnić.
Słowo prezydenta
Wystarczy, że głowa państwa uzna, iż nie powoła na prezesa TK żadnego z przedstawionych mu kandydatów. W takim przypadku całe wybory stracą moc prawną. A prezydent nie będzie musiał się nawet z takiej decyzji tłumaczyć.
Zdaniem projektodawców wprowadzenie tego rodzaju mechanizmów jest konieczne z uwagi na to, że „opinia publiczna jest informowana o działaniach Trybunału Konstytucyjnego, które nie są zgodne z obowiązującą ustawą o TK”. Chodzi tutaj m.in. o to, że prezes TK nie dopuszcza do udziału w zgromadzeniu ogólnym trzech spornych sędziów wybranych głosami PiS (patrz grafika). „To zaś może podważać legalność procedowania tego podmiotu i skuteczność dokonywanych przez niego aktów” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
W sytuacji gdyby nie udało się przeprowadzić wyborów w taki sposób, jaki życzą sobie tego projektodawcy, lub żaden z kandydatów nie zyskałby przychylności prezydenta, projekt przewiduje, że w okresie wakatu stery w TK przejąłby sędzia o najdłuższym stażu pracy w sądownictwie powszechnym lub w administracji państwowej szczebla państwowego na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa. Zgodnie z projektem to prezydent będzie powierzał czasowe pełnienie obowiązków prezesa TK sędziemu, który spełnia ww. warunki.
Wątpliwości konstytucyjne
Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu, takie rozwiązanie jest zasadne, gdyż sama konstytucja mówi o tym, że jej strażnikiem jest właśnie prezydent. A jak wskazują projektodawcy, „zadanie dotyczące stania na straży Konstytucji dotyczy również zapewnienia rzetelnego i sprawnego działania instytucji publicznych poprzez współdziałanie władz (...)”.
Te argumenty nie przekonują jednak ekspertów.
– Takie rozwiązanie będzie naruszać autonomię trybunału. Należy bowiem pamiętać, że zgodnie z ustawą zasadniczą sądy i trybunały są władzą niezależną i odrębną od dwóch pozostałych władz – zauważa dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ponadto, jak zaznacza, w konstytucji nie znajdziemy podstaw do przyznania prezydentowi, a więc przedstawicielowi władzy wykonawczej, prawa do porządkowania wewnętrznych spraw trybunału.
– Nie można ustawą zwykłą przekreślać wynikającej z konstytucji autonomii trybunału – kwituje Piotrowski.
Z kolei dr Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego zwraca uwagę na to, że kontestowane rozwiązanie uczyni z instytucji wiceprezesa TK wydmuszkę. Tymczasem, jak wskazuje, stanowisko to jest wymienione w konstytucji.
Spór w datach i liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
– A skoro tak, to należy przypuszczać, że ustrojodawca chciał, aby to właśnie on stał na czele trybunału w sytuacji, gdy swoich obowiązków nie może pełnić prezes. To wynika z zasady, zgodnie z którą ustawodawca, a tym bardziej ustrojodawca, działają racjonalnie – podkreśla dr Balicki.
Projekt przewiduje, że decyzja prezydenta o powierzeniu sędziemu obowiązków prezesa TK będzie wymagała kontrasygnaty prezesa Rady Ministrów. Zdaniem ekspertów rozwiązanie to, choć podyktowane konstytucją, może w przyszłości prowadzić do konfliktów pomiędzy najważniejszymi przedstawicielami władzy wykonawczej.
– Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy to wybrany przez prezydenta sędzia nie spodoba się premierowi i odmówi on złożenia podpisu pod decyzją głowy państwa. Taki pat może trwać pewien czas, co z kolei może się negatywnie odbić na funkcjonowaniu trybunału – zauważa dr Balicki.
Kontestowane przepisy mają wejść w życie już następnego dnia po opublikowaniu ustawy. Zabieg ten ma na celu uniemożliwienie skontrolowania regulacji przez TK.
Sędziowie – agenci
Wrzawa wokół TK nie cichnie jednak nie tylko z powodu kolejnego projektu regulującego zasady jego działania. Jak bowiem napisała w zeszłym tygodniu „Gazeta Wyborcza”, jeden spośród trzech spornych sędziów wybranych przez PiS i niedopuszczanych przez prezesa Rzeplińskiego do orzekania miał być w latach 90. agentem Urzędu Ochrony Państwa. Minister Mariusz Kamiński, koordynator ds. służb specjalnych, wydał już oświadczenie, z którego jasno wynika, że sędzia Muszyński, bo to o nim mowa, nie jest funkcjonariuszem żadnych służb. Jak się jednak wydaje, ta deklaracja sprawy nie załatwia.
– Moim zdaniem osoba, która kiedykolwiek była agentem, nie powinna kandydować w wyborach na stanowisko sędziego TK. A już na pewno nie powinna tego faktu zatajać. Zerwanie wszelkich więzi ze służbami jest bardzo trudne. A tego typu praca jest nie do pogodzenia z niezawisłością sędziego i niezależnością trybunału – mówi Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
– TK przecież bada bardzo kontrowersyjne ustawy, także te dotyczące uprawnień służb. Gdyby więc sędzia miał jakiekolwiek z nimi związki, dochodziłoby w takiej sytuacji do klasycznego konfliktu interesów – zaznacza Żurek.
W przepisach próżno jednak szukać wymogu informowania przez kandydatów na sędziów TK, że kiedykolwiek podejmowali oni współpracę ze służbami. Jest za to mowa o tym, że służby nie mogą wykorzystywać w swojej pracy m.in. sędziów i prokuratorów.
– To jasne, że osoba, która jest agentem, w momencie wygrania konkursu na stanowisko sędziego powinna taką współpracę zakończyć. I być może informacja o takim epizodzie w jej życiu zawodowym powinna być znana prezydentowi, który decyduje o sędziowskich nominacjach – zauważa Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
To prezydent będzie powierzał czasowe pełnienie obowiązków prezesa TK wybranemu sędziemu
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do I czytania w Sejmie