Przepisy regulujące tryb wyłaniania potencjalnych następców prof. Andrzeja Rzeplińskiego nie naruszają ustawy zasadniczej – stwierdził Trybunał Konstytucyjny.
Wczorajszy wyrok to efekt skargi, jaką złożyli posłowie PO i Nowoczesnej. Kwestionowali oni regulacje zawarte w uchwalonej w lipcu przez Sejm ustawie o TK (Dz. U. z 2016 r. poz. 1157). Zgodnie z nimi zgromadzenie ogólne sędziów TK ma przedstawić prezydentowi trzech kandydatów na prezesa, a w procedurze jego wyboru każdy z sędziów ma jeden głos.
Jak tłumaczył wczoraj sędzia sprawozdawca Stanisław Rymar, punktem odniesienia dla oceny kontestowanych przepisów jest art. 194 konstytucji. Nie określa on wprawdzie wprostu liczby kandydatów, ale wynika z niego, że ma być to więcej niż jeden zainteresowany. Z kolei, gdyby dopuszczalny był wybór tylko dwóch kandydatów, to byłoby to zapisane w ustawie zasadniczej. Dlatego zdaniem trybunału przepis z lipcowej ustawy mówiący o tym, że zgromadzenie ogólne ma wybrać trzech pretendentów, nie narusza ustawy zasadniczej.
– Konstytucja wymaga, by kandydatów było nie mniej niż dwóch i nie więcej niż trzech. Chodzi o stworzenie TK możliwości swobodnego kształtowania władz bez wpływu polityków – stwierdził w ustnym uzasadnieniu sędzia Rymar. Zwiększenie tej liczby wykluczone jest ze względu na zasadę odrębności i niezależności władzy sądowniczej.
Sędziowie nie dopatrzyli się wczoraj niekonstytucyjności także w kolejnym przepisie mówiącym o tym, że w trakcie wyboru kandydata każdy z sędziów ma jeden głos.
Najważniejsze jednak okazało się uzasadnienie. Sędziowie zwrócili w nim bowiem uwagę na to, że oceniana ustawa mówi o kandydatach „wybranych”, a konstytucja o „przestawionych”. Opierając się na tym TK pokusił się o opisanie w uzasadnieniu procedury wyboru kandydatów na prezesa trybunału, którzy mają być przedstawieni prezydentowi.
Pierwszym etapem ma być wybór ubiegających się o fotel prezesa TK, co może być dokonane przez głosowanie, w którym każdy z sędziów ma jeden głos. Osoby przedstawione prezydentowi mają być zatwierdzone uchwałą Zgromadzenia Ogólnego, co dokonywane jest już większością głosów. Czyli w praktyce każdy z chętnych będzie wybierany większością głosów przez zgromadzenie ogólne sędziów TK.
– Temu służyć może w szczególności albo jedno głosowanie, w którym jednemu sędziemu przysługiwać może tyle głosów, ile jest kandydatów, albo oddzielne głosowanie nad każdą z kandydatur, w których każdemu sędziemu przysługuje jeden głos – argumentował sędzia Rymar.
W praktyce oznacza to, że wszyscy trzej kandydaci na prezesa TK nie mogą być wyłonieni bez głosów przynajmniej części sędziów wybranych w poprzedniej kadencji. Gdyby procedura odbywała się wyłącznie w opisany w ustawie sposób to sędziowie wybrani w tej kadencji głosami PiS mieliby gwarancję, że jeden z nich będzie kandydatem na prezesa TK.
– Ten wyrok ma też konsekwencje na przyszłość, bo oznacza, że także w kolejnych ustawach, w tym tej procedowanej obecnie w Sejmie, tryb wyboru musi zgadzać się z opisanym przez TK – zauważa Borys Budka z PO, który był przedstawicielem wnioskodawców.
Wczorajsze rozstrzygnięcie wpisuje się w logikę sporu politycznego między Trybunałem a PiS. – Sędziowie znaleźli karkołomną konstrukcję prawną, która godzi przepisy ustawy z ich intencją, aby tylko część sędziów miała realny wpływ na wybór kandydatów, którzy zostaną przedstawieni prezydentowi. Niestety, takie konstrukcje osłabiają zaufanie do władzy sądowniczej, bo intencja polityczna jest nazbyt wyraźna – uważa Bartłomiej Wróblewski z PiS.
Widać więc, że orzeczenie na pewno nie zakończy trwającego od prawie roku sporu, tym bardziej że zostało wydane nie w pełnym składzie, jak planował prezes Rzepliński, a w pięcioosobowym. Stało się tak, bo dwójka sędziów wybranych w tej kadencji Sejmu i dopuszczona do orzekania przez prezesa Rzeplińskiego odmówiła udziału w rozprawie, dopóki do udziału w Zgromadzeniu Ogólnym nie zostanie dopuszczona pozostała trójka sędziów, którą wybrano głosami PiS. Z kolei już po rozprawie PO i Nowoczesna wspólnie zaapelowały do prezydenta o odbiór ślubowania od trójki sędziów wybranych w poprzedniej kadencji.
Co więcej, nie jest wykluczone, że zmiana składu może być podstawą do podważania orzeczenia przez PiS i odmowy jego wydrukowania w Dzienniku Ustaw.
– Orzeczenie jest dobre. TK nie mógł się poddać faktom wymierzonym w wykonywanie przez niego obowiązków, czyli kontroli konstytucyjności prawa. W stanie siły wyższej zdecydowałem, że orzeczenie zostanie wydane w składzie pięcioosobowym – bronił swojej decyzji prezes trybunału.
ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 7 listopada 2016 r., sygn. akt K 44/16