Uzasadnieniem odmowy ekstradycji Romana Polańskiego do USA Dariusz Mazur, jak komentowano, „zaorał amerykański system sprawiedliwości”. Decyzja w tej sprawie przyniosła mu jednak przede wszystkim tytuł Sędziego Europejskiego 2015.
Pragmatyzm i przypadek zadecydowały, że wybrał prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Początkowo zastanawiałem się nad historią, ostatecznie jednak doszedłem do wniosku, że lepiej zdecydować się na bardziej perspektywiczny kierunek – argumentuje sędzia Dariusz Mazur.
Jak sam podkreśla początki były trudne, ale obfitowały też w zabawne sytuacje. – Pamiętam naukę do egzaminu z prawa cywilnego. Bałem się, że nie opanuję materiału na czas. Ojciec wziął wtedy do ręki kodeks cywilny i poradził, żebym go zrymował. Miało mi to ułatwić jego przyswojenie – wspomina z uśmiechem sędzia Mazur.
Jego ulubionym przedmiotem było prawo karne materialne, jednak ze względów praktycznych zdecydował się specjalizować w prawie cywilnym. I z tej dziedziny pisał pracę magisterską u prof. Sylwestra Wójcika (ze względu na surowość wobec studentów zwanego Krwawym Sylwestrem). Po uzyskaniu dyplomu poszedł na aplikację sędziowską. Jak sam przyznaje myślał o którymś z wolnych zawodów prawniczych, a sprawowanie urzędu sędziego traktował jako najlepszą możliwość nauczenia się fachu. Szkolenie odbywał w systemie pozaetatowym. Miał więc okazję „radcować” bez uprawnień w spółkach prawa handlowego. Po zdanym egzaminie sędziowskim planował kontynuować karierę w pionie cywilnym, a następnie przenieść się do wydziału gospodarczego. Napisał nawet podanie do prezesa sądu w tej sprawie, ale ten przydzielił go do wydziału karnego. I właśnie z tym pionem jest związany do dziś.
Jako asesor, a później pełnoprawny sędzia orzekał w Sądzie Rejonowym dla Krakowa Podgórza w Krakowie, gdzie spędził łącznie 12 lat. Obecnie jest sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie i jednocześnie przewodniczącym III wydziału karnego.
W ciągu tych wszystkich lat na sali rozpraw musiał mierzyć się z trudnymi przypadkami. Swój najsurowszy wyrok – jako przewodniczący składu – wydał, będąc jeszcze w sądzie rejonowym. – Chodziło o sprawę pedofila z Krakowa. Pamiętam, że wymierzyłem wówczas karę 15 lat pozbawienia wolności bez możliwości warunkowego zwolnienia przed upływem 12 lat. To był wówczas maksymalny wymiar kary, jeszcze dodatkowo obostrzony – relacjonuje. W sądzie okręgowym orzekał co prawda w sprawach, w których zapadały wyroki dożywocia, ale jedynie jako członek składu orzekającego.
W kategoriach niepowodzenia rozpatruje natomiast poszlakowy proces dotyczący wypadku drogowego, który również zawisł na wokandzie krakowskiego sądu rejonowego. – W tym przypadku z pięciu osób, które jechały maluchem, cztery – w wyniku kolizji – poniosły śmierć. Musiałem rozstrzygnąć, czy człowiek, który przeżył, kierował pojazdem. Uznałem wówczas, że istnieje zamknięty łańcuch poszlak, które wskazują na sprawstwo osoby, która przeżyła. Sąd odwoławczy nie podzielił jednak mojego stanowiska, chociaż do dzisiaj jestem przekonany, że postąpiłem słusznie – wyjaśnia sędzia.
W sądzie okręgowym, szczególnie w ubiegłym roku, miał z kolei prawdziwą kumulację trudnych przypadków. Najpierw kończył pisać uzasadnienie w dużej i skomplikowanej sprawie obozów pracy we Włoszech, gdzie wyzyskiwano Polaków. Pokrzywdzonych było blisko 900 osób. Osądzenie 22 oskarżonych zajęło prawie sześć lat, a podczas 212 rozpraw przesłuchano kilkuset świadków. Samo ogłoszenie wyroku, który liczył 375 stron, trwało 11 godzin. Uzasadnienie liczyło 2850 stron, a sędzia Mazur pisał je około 20 miesięcy.
Nie zdążył się wygrzebać z jednej ciężkiej sprawy, a na horyzoncie pojawiła się kolejna. Tym razem chodziło o ekstradycję Romana Polańskiego. W międzyczasie musiał jeszcze skrobnąć prawie 200 stron uzasadnienia do wyroku w sprawie o zabójstwo. Ale z pola widzenia najgłośniejszego postępowania w swojej dotychczasowej karierze nie stracił. Ostatecznie uznał, że wydanie znanego reżysera do USA jest niedopuszczalne. – Trudno uwierzyć, że w państwie, które jako pierwsze na świecie wpisało w konstytucję gwarancję ochrony praw i wolności, postępowanie karne mogło być prowadzone w taki sposób, tj. poniżej minimalnych standardów – argumentuje sędzia Mazur.
Jego uzasadnienie zrobiło prawdziwą furorę w prawniczych kręgach i nie tylko. – To było coś nieprawdopodobnego. Prowadząc aplikację, zaczynałbym od pokazywania tego młodym prawnikom. To historyczny moment. Oceniając amerykański wymiar sprawiedliwości, niezawisły polski sędzia stwierdza, że tam nasz obywatel nie miałby sprawiedliwego procesu – tak mec. Jacek Dubois komentował w TVP Info finał sprawy.
A w mediach społecznościowych można było przeczytać, że Dariusz Mazur „zaorał amerykański system sprawiedliwości”. Pojawiły się jednak i głosy krytyki. Sędziemu zarzucano, że sprawę rozpoznawał zbyt długo, bo 9 miesięcy. Sam zainteresowany odpiera jednak te zarzuty. – Należało zadać wiele dodatkowych pytań Amerykanom i przeanalizować bardzo dużą partię dokumentów, które na moje wezwanie nadsyłali – wyjaśnia.
Prawda jest też taka, że gdyby nie jego świetna znajomość angielskiego, całe postępowanie ciągnęłoby się jeszcze bardziej. – Czytałem dokumenty po angielsku, bo to był jedyny sposób, aby sobie z tą sprawą efektywnie poradzić. Gdybym czekał na tłumaczenie tych setek stron, wszystko trwałoby znacznie dłużej – zaznacza. Dodaje jednocześnie, że przeglądał sporo materiałów na temat sądownictwa w USA. W podstawowym zakresie zgłębił również amerykański proces, szczególnie w kontekście procedury plea bargaining (z ang. targowanie się o wyrok), bo w takim trybie sprawa Polańskiego była tam rozstrzygana.
Z uwagi na to, że orzeczenie w sprawie polskiego reżysera oparł niemal w całości na europejskiej konwencji praw człowieka, został niedawno wyróżniony tytułem Sędzia Europejski 2015 w kategorii sędzia sądu okręgowego.
Entuzjazmu środowiska prawniczego odnośnie do tego postanowienia nie podziela na pewno minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który niedawno złożył kasację w tej sprawie (ciekawostką jest, że obaj panowie studiowali prawo na jednym roku). Sędzia przyjął decyzję szefa MS ze spokojem. Chociaż przyznaje, że kompletnie nie wyobraża sobie w tym przypadku innego rozstrzygnięcia.
Wygląda też na to, że Dariusz Mazur powoli zaczyna być ekspertem od postępowań ekstradycyjnych. Wiele lat temu rozpoznawał bowiem pierwszy w naszym kraju wniosek o wydanie polskiego obywatela do USA. Chodziło o Randy’ego Craiga L., Amerykanina, któremu zarzucano, że przyjął polski paszport tylko w celu uniknięcia odpowiedzialności za przestępstwa popełnione w USA. Mężczyzna trafił nawet do aresztu. Ale sędzia Mazur nie zgodził się na jego wydanie. – Pamiętam dokładnie, jak ten przypadek mi przydzielono. Szef wpadł do mnie do gabinetu i powiedział: masz tutaj taką sprawę na jutro, na 10 minut – śmieje się sędzia. Ostatecznie okazała się ona na tyle skomplikowana, że postępowanie ciągnęło się latami, zahaczając o Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny.
Sędzia Mazur należy również do grona nielicznych specjalistów z zakresu obrotu międzynarodowego w sprawach karnych. Prowadzi wykłady na ten temat w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, a także w ramach Europejskiej Akademii Prawa (ERA) z siedzibą w Trewirze i Europejskiej Sieci Szkolenia Kadr Wymiaru Sprawiedliwości (EJTN). Skończył też studia podyplomowe z prawa UE.
Sam siebie za pracoholika nie uważa. – Tak jak większość ludzi jestem raczej leniwy – żartuje. – Kiedyś w młodości trenowałem profesjonalnie judo i od tego czasu mam takie sportowe podejście do pracy. Jeżeli jest sprawa do załatwienia, która stanowi duże wyzwanie, to potrafię się na niej naprawdę skupić – dodaje. Wśród obrońców ma opinię człowieka, na którego demagogia nie działa. – Jest bardzo rzetelny i pryncypialny – podkreśla krakowski adwokat Jan Olszewski, obrońca Polańskiego w postępowaniu ekstradycyjnym, który z sędzią Mazurem miał styczność również przy okazji innych postępowań. Współpracownicy również mówią o nim w samych superlatywach. – Jest doskonałym sędzią i wyrozumiałem szefem. Człowiekiem z poczuciem humoru, który nie tworzy barier – mówi sędzia Beata Górszczyk z SO w Krakowie.
Wolny czas Dariusz Mazur poświęca na czytanie książek, głównie historycznych, oraz na sport. – Wykorzystuję każdy moment, aby zażyć trochę ruchu. Do pracy jeżdżę na rowerze. Chodzę na siłownię i jeżdżę na rolkach. Parę razy brałem też udział w krakowskim maratonie rolkowym. O zajętych lokatach lepiej jednak nie wspominać – zaznacza sędzia.