W środowisku sędziowskim narasta niepokój o plany resortu sprawiedliwości, ale i frustracja, że mimo wielu zapowiedzi wciąż nie zostały one ujawnione.
Napięcie to było wyraźnie wyczuwalne wśród prezesów sądów oraz szefów organizacji sędziowskich, którzy tłumnie zgromadzili się w SN na piątkowej debacie o sytuacji sądownictwa w Polsce i w Europie z udziałem m.in. prezesa Trybunału Sprawiedliwości UE profesora Koena Lenaertsa.
– Jest dla mnie absolutnie oczywiste, że jeśli w państwach członkowskich Unii Europejskiej kwestionowana jest niezależność sądów, to jest to problem systemowy dla całej Wspólnoty – powiedział podczas dyskusji z polskimi sędziami prezes TSUE.
Mimo że nie odniósł się on wprost do sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego ani zapowiedzi gruntownej reformy polskiego sądownictwa powszechnego, to przyznał, że w jego rodzimej Belgii próby kontrolowania sędziów przez władzę wykonawczą byłyby nie do pomyślenia. – Poszanowanie rządów prawa jest jedną z zasad, które leżą u podstaw UE. Każde państwo członkowskie musi przestrzegać reguł gry, które zostały zdefiniowane w traktatach europejskich – dodał.
Temperaturę w wypełnionej po brzegi sali Sądu Najwyższego najbardziej podniosło jednak wystąpienie I prezes SN profesor Małgorzaty Gersdorf, która analizowała, dlaczego media i politycy mówią o sędziach głównie w kontekście korupcji, postkomunizmu i interesów korporacyjnych. Jej zdaniem ta surowa diagnoza to przede wszystkim pokłosie rozszerzania kognicji sądów i lawinowego wzrostu spraw przy jednoczesnym zaniedbaniu alternatywnych metod rozstrzygania sporów.
– To nie jest grupa kolesi, która orzeka jak chce – broniła sędziów prof. Gersdorf. – Nawet najlepiej działające sądy produkują co roku miliony niezadowolonych z powodu przegranej sprawy. A frustracja to potężna siła, którą można zagospodarować i ukierunkować przeciwko całemu wymiarowi sprawiedliwości – zaznaczyła. Podkreśliła przy tym, że stopniowe zwiększanie kontroli ze strony władzy wykonawczej, co proponuje obecna większość parlamentarna, nie tylko nie jest drogą do naprawy sądownictwa, lecz wykracza daleko poza granice nadzoru administracyjnego. – Czy stale zmieniający się ministrowie, często niemający aplikacji sądowej, lepiej znają bolączki i niedomagania wymiaru sprawiedliwości niż sędziowie? – pytała retorycznie.
Aby go uzdrowić, należałoby odebrać ministrowi sprawiedliwości funkcję nadzoru administracyjnego nad sądami powszechnymi i przekazać ją I prezesowi SN lub Krajowej Radzie Sądownictwa. A na to politycy się nie zgodzą.
Jej zdaniem nie ma wątpliwości, że rząd dąży dziś do odebrania sędziom niezależnego statusu i przekształcenia ich w urzędników sądowych ferujących wyroki w imieniu państwa. I przyznała, że sędziowie obawiają się tego, co planuje ministerstwo, ale są też zmęczeni tym, że wciąż nie wiedzą, jak daleko pójdą zmiany.
– Zachowujemy się trochę jak pasażerowie pierwszej klasy na Titanicu – potwierdziła tę diagnozę sędzia NSA Irena Kamińska, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis. – Sądy powszechne, SN, NSA i KRS muszą wypracować wspólne kanały komunikacji, które pozwolą sędziom przeciwstawić się pomysłom rządu.
Niepozbawione aluzji do aktualnych relacji między partią rządzącą a władzą sądowniczą, było wystąpienie prezesa TK profesora Andrzeja Rzeplińskiego o istocie zawodu sędziego. – Chroniąc prawa podstawowe, bywa, że sędzia wywołuje irytacje u liderów politycznych o autorytarnych skłonnościach, którzy postrzegają go jako zagrożenie dla swojej władzy – mówił prezes TK. – Tacy liderzy próbują sami lub przez swoich zwolenników zmusić prezesa sądu do rezygnacji, nie przebierając zbytnio w środkach nacisku – dodał. Dlatego tak istotne jest, aby w sytuacjach krytycznych sędzia umiał wykazać się odwagą. – Ktoś, komu jej brakuje, będzie ulegał presji politycznej, środowiskowej bądź ideologicznej – zaznaczył prezes Rzepliński.
Debata w SN zbiegła się z obradującym w Warszawie zgromadzeniem ogólnym Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, do której należy KRS oraz jej odpowiedniki w innych państwach UE. W przyjętej na koniec spotkania deklaracji Polskę i Turcję uznano za kraje, gdzie niezależność sądów jest obecnie zagrożona.