Powinny już trafiać do muzeów. A tu trwa walka o to, by komunikacja za ich pomocą była wciąż dopuszczana w czasie procedur zamówień publicznych.
„Elektroniczne środki komunikacji” – taki zwrot pojawił się podczas prac nad nowelizacją ustawy o zamówieniach publicznych w wersji przyjętej przez Stały Komitet Rady Ministrów. Niby trzy niewinne wyrazy, ale wprowadziły spore zamieszanie. Bo jak w piśmie do Urzędu Zamówień Publicznych ostrzega Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji (PIIT), może to doprowadzić do uniemożliwienia korzystania z faksów podczas komunikacji zamawiającego z ewentualnymi wykonawcami.
Bo faks nie jest „elektronicznym środkiem komunikacji”, a na razie bez niego nie można sobie wyobrazić przetargów w Polsce.
– Jednym z moich klientów jest duża międzynarodowa korporacja. Właśnie weszła na polski rynek i chce się starać o publiczne kontrakty. No i cóż, jej pierwszą inwestycją był zakup faksu – śmieje się mec. Piotr Trębicki, specjalista ds. zamówień publicznych.– W zachodniej Europie niemal w ogóle się już ich nie używa, a u nas wciąż to norma. Szczególnie przy zamówieniach publicznych – dodaje. I tłumaczy, że jest to efekt braku wiary urzędników w komunikację elektroniczną, czyli e-maile.
– Pismo wysłane faksem jest automatycznie dołączane do akt danej sprawy. Tak zgłoszone zapytania do SIWZ, czyli Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia, czy inne uwagi na pewno trafią do rozpatrzenia. Takiej pewności w stosunku do zapytań e-mailowych nie ma. Tu wszystko zależy od dobrej woli zamawiającego – rozkłada ręce ekspert. – A więc drukuje się tony papieru do tysięcy przetargów rok w rok – wzdycha.
Za likwidacją komunikacji via faks, choć nie natychmiastową, opowiada się też PIIT. „W myśl przyjętych zapisów od chwili wejścia w życie ustawy – stosowanie faksu będzie niedopuszczalne. Naszym zdaniem należy zrezygnować z nowej definicji” – pisze do UZP Wacław Iszkowski, szef izby, i dodaje, by zamiast niej zastosować inną już używaną w prawie: „środki komunikacji elektronicznej lub faks”. Branża informatyczna „jest zdecydowanie za likwidacją faksu jako dopuszczalnego środka komunikacji nie tylko w zamówieniach publicznych, ale we wszystkich kontaktach administracji publicznej. Likwidacja tego środka komunikacji wpisuje się w program rządowy »Paperless Poland«”. Ale co nagle, to po diable.
– Po co w urzędach wprowadzać elektroniczny obieg dokumentów, po co elektroniczna platforma zamówień publicznych, gdy wciąż będziemy się komunikować, przesyłając faksy? Ale rzeczywiście, by je wycofać, trzeba dać urzędnikom trochę czasu, niech się przyzwyczają – przytakuje Trębicki.
Jak wiele faksów jeszcze u nas działa, trudno oszacować. Dane o tym rynku agencje analityczne przestały zbierać około 2010 r., kiedy szacowano, że roczne spadki sprzedaży sięgają 30 proc. Na początku 2011 r. z oferowania usługi telefaksów wycofała się też Poczta Polska: w niektórych placówkach z tej usługi korzystało miesięcznie po kilku klientów. Zamiast faksów poczta weszła w e-usługi. – Rośnie zainteresowanie e-pocztówkami, które można wysłać wprost z komputera, a poczta doręcza je po wydrukowaniu w tradycyjnej formie. W okresie od października 2014 r. do października 2015 r. liczba wysyłanych wzrosła o 17 proc., w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku – chwali się Kamila Supron-Kalinowska z biura prasowego Poczty Polskiej.
Ale nie tylko polskie urzędy stoją wciąż faksami. Choć wartość faksowego rynku w ciągu ostatniej dekady drastycznie spadła (w USA ze 181 mln dol. w 2005 r. do 70 mln w 2010 r.), to ostatnio utrzymuje się na stałym poziomie. Najbardziej do faksów są przyzwyczajeni – o dziwo – Japończycy. A podczas trzęsienia ziemi w 2011 r. władze wręcz zalecały używanie tego środka komunikacji. Efekt: w 2014 r. i w 2015 r. sprzedało się tam po 1,2 mln tych urządzeń.