Jeśli w życie wejdzie nowa ustawa o prokuraturze, minister sprawiedliwości stanie się superśledczym. Chodzi nie tylko o efekt połączenia funkcji prokuratora generalnego (PG) i szefa resortu. Kluczowe są dodatkowe przepisy, dające możliwość ingerencji w postępowania prowadzone na każdym poziomie.
Nowa ustawa hierarchizuje i centralizuje prokuraturę, a osobie, która nią kieruje, daje możliwość ręcznego sterowania – od podejmowania decyzji w poszczególnych śledztwach po informowanie o ich rezultatach wybranych osób czy mediów. Największe znaczenie ma art. 8 par. 1 dotyczący wyniku postępowania prokuratorskiego. Przepis ten stanowi: „Prokurator przełożony uprawniony jest do zmiany lub uchylenia decyzji prokuratora podległego”. A prokurator generalny ma być przełożonym wszystkich prokuratorów. Ponadto PG (podobnie jak inni przełożeni) będzie mógł wydawać polecenia prowadzącym postępowania. Chodzi m.in. o przeszukania, przesłuchania itp. – Jeśli np. jest źle prowadzona sprawa na poziomie prokuratury rejonowej, to prokurator generalny powinien mieć prawo do ingerencji – uzasadnia nowe propozycje poseł PiS Michał Wójcik, przedstawiciel wnioskodawców projektu.
Do tego dochodzą przepisy, które pozwalają przekazywać dane ze śledztwa nie tylko organom państwa, lecz także „innym osobom”, jeśli informacje te mogą być „istotne dla bezpieczeństwa państwa i jego prawidłowego funkcjonowania”. Inny zapis pozwala przekazywać mediom informacje z postępowania przygotowawczego bez zgody prokuratora prowadzącego.
Wątpliwości wobec tak daleko idących uprawnień zgłasza część środowiska. – Sprzeciwiam się koncepcji prokuratury rządowej działającej na polecenie, a taki model proponuje PiS. W demokratycznym państwie prawa prokuratura i prokuratorzy powinni być niezależni – komentuje Edward Zalewski, były prokurator krajowy.
Autorzy ustawy przekonują, że to jedynie próba zbudowania sprawnego narzędzia do walki z przestępczością. – Nasza prokuratura jest skostniała i anachroniczna. Musi być przemodelowana, by skutecznie chroniła życie, zdrowie i mienie obywateli. Za efekty jej działania odpowiada prokurator generalny, który musi mieć do tego odpowiednie instrumenty – podkreśla poseł Wójcik.
Specprokurator, instytucja znana na świecie
Na fali afery Watergate w Kongresie zapanowało przeświadczenie, że do badania spraw związanych z łamaniem prawa na najwyższych szczeblach władzy potrzebny jest organ niezależny od „zwykłego” aparatu sprawiedliwości, nieograniczony w swoich śledztwach ramami czasowymi, personalnymi i finansowymi. Przed 1973 r. tylko dwa razy powołano „specjalnych prokuratorów” (special prosecutor); osobnego desygnowano także do zbadania afery Watergate.
Kongres chciał jednak umocowania prawnego tej instytucji. Uchwalona w 1978 r. ustawa Ethics in Government Act ustanawiała „niezależnych radców” (independent counsel). Od tej pory prokurator generalny miał powoływać taką osobę za każdym razem, kiedy pojawiło się podejrzenie łamania prawa przez wysokich rangą urzędników federalnych. Superprokuratorzy zajmowali się m.in. aferą Iran-Contras, czyli sprzedażą przez rząd federalny broni Iranowi, z której to transakcji zysk został użyty do finansowania nikaraguańskich rebeliantów Contras. Ustawa wymagała także, żeby ważność przepisów o radcach co pięć lat przedłużał Kongres.
Wbrew jednak zamierzeniom ustawodawców, superprokuratorów powoływano zazwyczaj do spraw błahych, rychło stali się też elementem rozgrywek politycznych. Autorytet urzędu został nadwątlony zwłaszcza za kadencji Billa Clintona, kiedy w pewnym momencie jednocześnie swoje śledztwa prowadziło siedmiu niezależnych radców. Tylko dochodzenie Kennetha Starra trwało cztery lata i kosztowało 40 mln dol.; chociaż Starr został powołany do zbadania tzw. afery Whitewater, dotyczącej inwestycji w nieruchomości małżeństwa Clintonów, to jego mandat rozszerzono o kilka innych spraw, w tym aferę z Moniką Levinsky. To ostatecznie pogrzebało wiarygodność urzędu i Kongres w 1999 r. nie przedłużył ważności przepisów o niezależnych radcach. Jednocześnie funkcja taka została utworzona w ramach Departamentu Sprawiedliwości.
OPINIE
To nie jest projekt dla Ziobry, tylko dla każdego ministra sprawiedliwości
Państwo będzie silne, jeśli będzie silna prokuratura. W naszej koncepcji zbliżamy prokuraturę do władzy wykonawczej, bo jest jej częścią. A najważniejszą osobą w polskiej prokuraturze będzie minister sprawiedliwości, prokurator generalny, który musi mieć narzędzia do kształtowania kadr i prowadzenia polityki walki z przestępczością. On jest zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów w Polsce. Chcemy odejść od dzisiejszego modelu, w którym prokurator generalny ma związane ręce i w efekcie mamy wycieki dokumentów z prokuratury, niezakończoną sprawę Amber Gold i przykłady innych tego typu spraw, w których jest dużo pokrzywdzonych, a mało winnych. W takich przypadkach politycy rozkładają ręce i mówią: nie odpowiadamy za to, to niezależna prokuratura. A prokuratorzy mówią: nie jesteśmy niezależni, bo nie mamy pieniędzy ani instrumentów do sprawnego działania. Mieliśmy przykład jednoczesnego prowadzenia przez dwie różne prokuratury śledztw o zabójstwo Marka Papały, gdzie każda z nich typowała innego podejrzanego. To się musi skończyć, dlatego prokurator generalny musi dostać uprawnienia, by do takich tragicznych sytuacji nie dochodziło. Prokuratura ma walczyć z przestępczością. Cała prokuratura, bo dziś znaczna jej część, około 30 proc., zajmuje się wizytacją, ocenami i kontrolami swoich kolegów. To nie jest dobry model. A co do sugestii, że to projekt przygotowany pod obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę: jest on przygotowany dla każdego ministra sprawiedliwości, bo pracujemy nad systemem, który ma przetrwać wiele lat. Nie jesteśmy wyjątkiem, taki model działa też w innych krajach. Nie mówię, że wszystkie zapisy są idealne i wspaniałe. Będziemy starali się ich bronić, ale jesteśmy otwarci na dyskusję, ale merytoryczną, a nie polityczną.