Ministerstwo Sprawiedliwości przystąpiło do odwracania skutków reformy procedury karnej. Znamy już kierunek zmian i los kluczowego przepisu, decydującego o modelu całego postępowania.
Od inkwizycyjności do kontradyktoryjności procesu karnego / Dziennik Gazeta Prawna
Za sprawą zmian w art. 167 kodeksu postępowania karnego wrócimy do stanu sprzed 1 lipca. To sąd, a nie obrońca lub prokurator, będzie znów ustalał prawdę materialną w procesie. MS zaproponuje „powrót do poprzedniego modelu postępowania karnego z pewnymi modyfikacjami mającymi na celu jego usprawnienie i przyspieszenie spraw”.
Powrót inkwizycyjności
Od 1 lipca rola sędziego na sali rozpraw została drastycznie ograniczona. Może on – zgodnie z jeszcze obowiązującym brzmieniem art. 167 – przeprowadzić dowód z urzędu tylko w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami. Inicjatywa dowodowa została bowiem przerzucona na strony. Wielu uważało, że w takiej sytuacji fikcją jest utrzymanie w procesie zasady prawdy materialnej – a więc konieczności ustalenia tego, jak było naprawdę, a nie tylko wersji opartej na „mocniejszych” dowodach (prawda formalna).
– Stoję na stanowisku, że prawda materialna lepsza jest do osiągnięcia w klasyczny modelu postępowania karnego. Sąd nie może być biernym arbitrem, który siedzi z założonymi rękami. Prawda materialna jest bowiem podstawową zasadą procesu karnego. Powołany do dążenia do niej jest zarówno prokurator, jak i sąd – uważa dr Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Dla niego nowy model procesu, w którym sędzia ma hamować swoją aktywność na sali rozpraw, stanowi pewną autokastrację państwa.
– Sąd być może jest wówczas bardziej bezstronny, ale czy bardziej sprawiedliwy? Śmiem wątpić. Stanisław Jerzy Lec powiedział „I bezstronni nie są bezstronni. Są za sprawiedliwością”. Założenie, że kontradyktoryjny dialektyczny spór zapewnia bezstronność sądu nie daje pewności, że gwarantuje sprawiedliwość – dodaje wiceminister.
Dlatego też w jego ocenie, gdy na sprawę przychodzi nieprzygotowany adwokat czy prokurator, jest obowiązkiem sędziego przyjęcie roli jednej bądź drugiej strony.
– Może to, co mówię, jest mało popularne, ale taka powinna być rola sądu. Ma dążyć do prawdy materialnej – akcentuje dr Marcin Warchoł.
Odwrócenie nowelizacji
Przeciwko wejściu w życie reformy k.p.k. protestowało środowisko prokuratorskie: od szeregowych oskarżycieli po Prokuraturę Generalną i Krajową Radę Prokuratury. Głównie z powodu nieprzygotowania oskarżycieli do nowej roli.
– Artykuł 167 k.p.k. ma kluczowe znaczenie dla całego modelu postępowania. W mojej ocenie to sąd powinien dążyć do prawdy materialnej w procesie. I jeśli w takim kierunku zmierza odwrócenie zmian, to mogę się tylko z tego cieszyć – mówi Małgorzata Bednarek, prezes Niezależnego Stowarzyszenia Prokuratorów „Ad Vocem”.
Przerzucenie tego obowiązku na strony było – jej zdaniem – błędem. Tym większym, że prokuratura nie została przygotowana do takiej rewolucji. Od 1 lipca miała stać się aktywnym uczestnikiem procesu, ale nikt nie zadbał o to, aby jej to umożliwić. Nie zdjęto bowiem z prokuratorów innych obowiązków.
– Problemem jest też to, że oskarżyciela postawiono w dwuznacznej i nielogicznej roli: bo nie tylko miał przedstawiać dowody wskazujące na winę oskarżonego, ale też dowody przeciwne. Trudno w tej sytuacji mówić o pełnej równości stron – dodaje prokurator Bednarek.
Na dowód, że skutki nowelizacji są opłakane, kierownictwo resortu sprawiedliwości przytacza dane o siedmiokrotnym spadku liczby aktów oskarżenia w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Zdaniem poprzedniego kierownictwa resortu takie decyzje są przedwczesne.
– O ewentualnych zmianach w reformie powinniśmy mówić, kiedy będziemy mieć kompleksowe analizy dotyczące skutków tej reformy – mówi Borys Budka, były minister sprawiedliwości.
A pierwsza miarodajna ocena może być jego zdaniem przeprowadzona na początku przyszłego roku, po pół roku obowiązywania zmian.
– Jestem wielkim przeciwnikiem nagłych działań w sferze procedur i postępowań. Przeszliśmy w lipcu rewolucję i przechodzenie kolejnej w tej chwili może nie służyć wymiarowi sprawiedliwości – przekonuje Borys Budka, dodając, że propozycje zmian powinny się opierać na doświadczeniach praktyków – sędziów, prokuratorów czy policjantów, a nie na pomysłach polityków.
– Zdaję sobie sprawę, że przedstawiciele PiS krytykowali reformę k.p.k., jeszcze zanim weszła w życie. Jeśli więc te kroki są realizacją z góry założonego planu, to obawiam się, że żadne argumenty merytoryczne się nie ostaną – stwierdza jednak były szef resortu i przypomina z przekąsem, że w rządzie, który odwraca reformę, wicepremierem jest Jarosław Gowin, który jako minister sprawiedliwości odpowiadał za jej przygotowanie.
Jak te plany odbiera współautor reformy – były wiceminister prof. Michał Królikowski?
– To efekt powrotu przewagi interesu prokuratury w ministerstwie – mówi.
Jak tłumaczy, hasło polityczne odwracania reformy k.p.k. może być zrealizowane na różne sposoby. Można przywrócić pewne rozwiązania odwracając zmiany najbardziej krytykowane, nie zaburzając jednak całego modelu zmierzającego do redukcji trwania postępowania. Albo można to zrobić w sposób radykalny.
– Ostatnie zmiany kadrowe w kierownictwie resortu pozwalają mniemać, że zmiany mogą być znacznie głębsze – przypuszcza Królikowski.
Tłumaczy, że gdy wprowadzał reformę k.p.k., prokuratura była jedynie podmiotem, który uczestniczył w konsultacjach. Można było jej zdanie uwzględnić albo nie.
– Teraz ministerstwo będzie tożsame z prokuraturą, a więc prokuratura będzie odgrywała rolę decyzyjną. Będzie bronić swego interesu kosztem interesu innych uczestników i przeciążonych sądów – mówi prof. Królikowski
Szatkowanie reformy
Ale – zgodnie z zapowiedzią wiceministra Warchoła – nie cała reforma trafi do kosza.
– Bardzo dobrze ukształtowane zostało postępowanie odwoławcze. Sądy drugiej instancji zostały bowiem zmuszone do efektywniejszej pracy, a nie tylko uchylania wyroków pod byle pretekstem. Kolejna dobra zmiana to wprowadzenie zasady, że obecność oskarżonego na rozprawie jest jego prawem, a nie obowiązkiem. Państwo nie powinno stawać na głowie, by go szukać i doprowadzać na salę rozpraw, blokując w ten sposób proces – mówi dr Warchoł.
Jednak takie szatkowanie konstrukcji procesu może się nie udać. Zdaniem prof. Królikowskiego jeśli sąd znów będzie odpowiedzialny za dochodzenie do prawdy i przeprowadzanie dowodów, to nie będzie można mówić o reformatoryjności orzekania w II instancji. Zasadnicze pytanie brzmi bowiem: czy błąd w ustaleniach faktycznych może być przedmiotem kontroli instancyjnej?
Jak mówi Królikowski, na zapowiedzi zmian reaguje ze smutkiem.
– Są pierwsze dobre symptomy reformy, zarówno w prokuraturach, jak i sądach, wizja katastrofy po prostu się nie ziściła. Gwałtowna zmiana nie jest w tym momencie zasadna – dodaje.