Tylko gruntowne przemodelowanie postępowania przygotowawczego i roli, jaką pełni na tym etapie procesu oskarżyciel, pozwoli prokuratorom sprostać nowym obowiązkom wynikającym z reformy k.p.k.
Obowiązująca od 1 lipca nowelizacja procedury karnej w sposób wręcz rewolucyjny zmieniła rolę, a przez to i zakres obowiązków oskarżyciela publicznego. W nowym modelu postępowania sądowego prokurator – mimo iż zebrał materiał dowodowy skłaniający go do podjęcia decyzji o postawieniu danej osobie zarzutu popełnienia przestępstwa – niejako od podstaw musi budować oskarżenie przed orzekającym w sprawie sądem.
Innymi słowy na etapie postępowania przygotowawczego gromadzi dowody nie dla sądu, ale dla siebie – po to, by na rozprawie móc uzasadnić swoje racje i twierdzenia. W realiach sali sądowej jest zobowiązany na nowo przeprowadzić każdy dowód oskarżenia, w tym w szczególności przesłuchiwać świadków, biegłych czy oskarżonych w sposób, w jaki dotychczas robił to przede wszystkim w toku postępowania przygotowawczego.
Doceniając niewątpliwe zalety wprowadzonej reformy (jej wad nie będę w tym miejscu roztrząsał), należy mieć świadomość drastycznego wzrostu obciążenia prokuratorów. Zmianie ich roli w postępowaniu sądowym nie towarzyszyło bowiem ograniczenie ich zadań w postępowaniu przygotowawczym. To prokurator w dalszym ciągu będzie je nadzorował bądź też osobiście prowadził, ponosząc za nie pełną odpowiedzialność. W jego gestii pozostało ustalanie kierunków konkretnych działań śledczych, wydawanie licznych merytorycznych decyzji procesowych, przeprowadzanie przesłuchań, analiza dokumentów. Kategoryczne brzmienie art. 311 k.p.k. nie pozwala wierzyć w to, że ten etap postępowania karnego ulegnie – co prawdopodobnie zakładał ustawodawca – skróceniu. Prokuratorzy moim zdaniem nie będą mogli sobie na to pozwolić.
Przeciwnie, będą dążyć, tak jak to było dotychczas, do zgromadzenia w ramach śledztwa bądź dochodzenia kompleksowego i mocnego materiału dowodowego, w tym przesłuchiwać na tzw. pełne protokoły wszystkich świadków w sprawie i tego samego żądać od policji (wszystko z uwagi na niedookreśloność pojęcia „protokół skrócony”, pod które może być podciągnięte nawet najbardziej obszerne przesłuchanie, bo akurat w tym konkretnym przypadku jest wiele istotnych okoliczności do wyjaśnienia bądź tak te okoliczności interpretuje przesłuchujący policjant). Nie zaryzykują oparcia się na skróconych protokołach przesłuchań bądź na notatkach urzędowych niemających w istocie żadnej mocy dowodowej.
W rzeczywistości zgromadzenie obszernego materiału dowodowego nakazuje im także art. 332 par. 1 pkt 2 k.p.k., który wyraźnie stwierdza, jakie okoliczności musi oskarżyciel ustalić na etapie postępowania przygotowawczego (dokładne określenie zarzucanego oskarżonemu czynu ze wskazaniem czasu, miejsca, sposobu i okoliczności jego popełnienia oraz skutków, a zwłaszcza wysokości powstałej szkody).
Tylko na marginesie zauważę, że wyjątkowa skrupulatność prokuratorów może być również podyktowana obawą przed negatywną oceną ich pracy w sytuacji nieuzyskania wyroku skazującego.
Jak widać, dopiero dokonanie łącznej oceny obu etapów postępowania karnego pod kątem zadań oskarżycieli daje pełny obraz ich obciążenia. Nie dziwi zatem powszechnie panujące w środowisku prokuratorskim przekonanie, że nie są oni w stanie podołać nowym obowiązkom, jakie nałożono na nich w znowelizowanej procedurze karnej. Jest oczywiste, że układ procesowy, z jakim mamy do czynienia obecnie, nie może się ostać. Wydaje się, że ratunkiem byłoby gruntowne przemodelowanie postępowania przygotowawczego prowadzące do maksymalnego odciążenia oskarżycieli na tym etapie procesu. Tu rysują się – w mojej opinii – trzy konkurujące ze sobą koncepcje (z których każda ma swoje wady i zalety).
Nim jednak przejdę do zaprezentowania ich ogólnych założeń, chciałbym poświęcić choć kilka słów instytucji tzw. sędziego do spraw postępowania przygotowawczego. Jak wiadomo, budzi ona wiele wątpliwości. Przede wszystkim należy stwierdzić, że kompetencje, które wedle dotychczasowych medialnych doniesień miałby mieć taki sędzia, w przeważającej mierze już zostały przekazane sądom. Wydaje się więc, że bardziej chodzi o przydzielanie do konkretnego śledztwa konkretnego sędziego, który zajmowałby się tym wszystkim, co już dziś leży w gestii sądu na etapie postępowania przygotowawczego.
Nie jest to jednak rozwiązanie słuszne. Zasadnie bowiem podnosi się, że sędzia taki w miarę upływu czasu traciłby obiektywizm (a podobno zwiększenie obiektywizmu jest uzasadnieniem dla wprowadzenia tej instytucji), albowiem z natury dążyłby do obrony swoich decyzji i poniekąd forsowałby swój pomysł na śledztwo. Nie można zapominać, że postępowanie przygotowawcze to specyficzny etap postępowania karnego. Na tym etapie procesu nie możemy w żadnej mierze odchodzić od pewnej dozy inkwizycyjności. Inaczej niemożliwe byłoby zgromadzenie jakiegokolwiek materiału dowodowego, a na pewno takiego, który mógłby stanowić bazę dla dokonania rzetelnej oceny, czy dana osoba ma być postawiona w stan oskarżenia, czy też nie. Wydaje się, że są to tezy oczywiste, ale tylko dla kogoś, kto kiedykolwiek prowadził lub nadzorował śledztwo.
Nie można też zapominać o tym, że sędziowie bardzo często nie myślą kategoriami postępowania przygotowawczego. Nie jest to zarzut, a jedynie konsekwencja innego usytuowania procesowego ich oraz oskarżyciela czy policji. Prokurator ma pewien pomysł na śledztwo, koncepcję i plan działania, przy którego realizacji współdziała z policją. Wprowadzanie w ten specyficzny układ sędziego, będącego swoistym nadprokuratorem, mogłoby zaburzyć proces śledczy i zniweczyć zgromadzenie wielu istotnych dowodów (wskazuje się, że to od decyzji takiego sędziego zależałoby np., czy jakaś osoba będzie przesłuchana, czy też nie).
Należy pamiętać, że nie jest tak, iż prokurator myśli wyłącznie o tym, jak oskarżyć. Sukcesem w jego pracy jest zarówno zasadne i merytorycznie mocne oskarżenie, jak i zasadne oraz merytorycznie mocne umorzenie postępowania. Rolą prokuratora jest stanie na straży praworządności i zbadanie, czy dana osoba popełniła przestępstwo. Jeżeli dochodzi do wniosku, że nie, to wydaje decyzję kończącą postępowanie, i o ile jest ona poparta rzetelnym materiałem dowodowym, interes wymiaru sprawiedliwości jest zachowany.
Aby uniknąć pochopnych decyzji o oskarżeniu, konieczne jest przeprowadzenie postępowania przygotowawczego, w trakcie którego zgromadzone zostaną wszystkie dowody na korzyść, jak i na niekorzyść osoby, której odpowiedzialność jest badana. Przymusowe ograniczenie gromadzenia dowodów na tym etapie i w konsekwencji niejednokrotnie pozostawienie prokuratorów z samymi przypuszczeniami może sprawić, że częściej będą oni umarzać postępowania. Zatem, jak należy przewidywać, wiele czynów noszących znamiona przestępstwa pozostanie bezkarnych. Chyba nie o taką sprawiedliwość chodziło twórcom reformy.
Z powyższego wyłania się teza, że zmiany w postępowaniu przygotowawczym – które są bezwzględnie konieczne – muszą pójść w innym kierunku. Wszystkie zaproponowane poniżej koncepcje opierają się na założeniu pozostawienia inkwizycyjnego charakteru śledztwa i dochodzenia przy jednoczesnym przemodelowaniu roli i funkcji poszczególnych podmiotów biorących udział w gromadzeniu materiału dowodowego na etapie postępowania przygotowawczego.
Pierwszy z możliwych modeli przewiduje całkowite rozdzielenie funkcji śledczych i oskarżycielskich. W ramach tego modelu czynnościami śledczymi w postępowaniu przygotowawczym zajmowałaby się tylko policja i inne uprawnione do tego służby. Prokurator o danej konkretnej sprawie dowiadywałby się dopiero w momencie otrzymania z policji kompletnych akt śledztwa bądź dochodzenia wraz z wnioskiem o skierowanie danej sprawy z oskarżeniem do sądu.
Policja na etapie śledztwa podejmowałaby decyzje dotyczące gromadzenia dowodów oraz postawieniu komuś zarzutów. Nie widzę powodów, dla których policja nie mogłaby sama występować np. o billingi rozmów telefonicznych bądź też wykonywać innych czynności postępowania przygotowawczego, w których w obecnym układzie procesowym musi ich wyręczać prokurator. Newralgiczne decyzje w ramach takiego śledztwa poddawane byłyby kontroli sądu bądź też należałyby wprost do jego dominium (przykładowo można wskazać na stosowanie środków zapobiegawczych, rozpatrywanie zażaleń itp.).
Prokurator byłby całkowicie wyłączony ze śledztwa i skupiałby się tylko na oskarżaniu przed sądem. Po uzyskaniu materiału z policji podejmowałby decyzję, czy pozwala on na oskarżenie, czy też nie. Jeżeli uznałby, że nie jest kompletny, odsyłałby akta policji. W przeciwnym wypadku kierowałby sprawę do sądu celem rozpoznania, przejmując od tej chwili za nią odpowiedzialność. Aktywność prokuratora przeniesiona zostałaby zatem w całości na obszar jurysdykcyjny.
Choć ten model z technicznego punktu widzenia byłby idealny, to wydaje się, że w polskich realiach jest on niestety niemożliwy do zrealizowania. Jego istotnym słabym punktem jest mała liczba przedstawicieli policji i innych służb legitymizujących się pogłębionym wykształceniem prawniczym (które jest domeną sędziów, prokuratorów czy adwokatów). Realne jest jednak zmierzanie do tego modelu. Praktycznie jedynym warunkiem jego wprowadzenia jest głęboka profesjonalizacja policji poprzez przyjmowanie w jej szeregi (zwłaszcza do pionów śledczych) wyłącznie osób po studiach prawniczych, a dodatkowo objęcie ich obowiązkiem przejścia specjalistycznych szkoleń i egzaminów, np. na wzór aplikacji prokuratorskiej. Kolejnym słabym punktem tej koncepcji jest wyjęcie spod nadzoru prokuratora najpoważniejszych śledztw dotyczących w szczególności funkcjonariuszy publicznych.
Ostatnia uwaga jest punktem wyjścia dla kolejnego możliwego do pomyślenia modelu postępowania przygotowawczego. Otóż opierałby się on w całości na modelu pierwszym przy jednoczesnym zastrzeżeniu nadzoru prokuratora nad ściśle określonymi (bardzo wąsko) kategoriami rzeczywiście najpoważniejszych spraw. Chodziłoby tu w szczególności o postępowania dotyczące najważniejszych osób w państwie bądź też innych postaci odgrywających istotną rolę z punktu widzenia globalnego interesu kraju. Wydaje się, że niebezpieczne byłoby pozostawianie takich spraw wyłącznie w rękach służb, bez jakiekolwiek nadzoru ze strony prokuratora.
Trzecim z kolei możliwym modelem postępowania przygotowawczego jest ten zakładający utrzymanie podziału pomiędzy śledztwami i dochodzeniami, a całość działań związanych z tymi ostatnimi wraz z oskarżaniem przed sądem oddający w ręce policji. Już teraz policja w pewnych kategoriach spraw dysponuje uprawnieniami oskarżycielskimi i nie widać powodu, dla którego nie miałaby ich otrzymać w sprawach prowadzonych na etapie postępowania przygotowawczego w formie dochodzenia. Taki układ wymusiłby na policji bardziej rozważne podejmowanie działań i branie pełnej odpowiedzialności za ich efekty przed sądem.
Prokurator natomiast – przy udziale policji, a więc dokładnie tak, jak ma to miejsce teraz – zajmowałby się nadzorowaniem śledztw oraz oskarżaniem przed sądem w sprawach, które w tej formie prowadzone były na etapie postępowania przygotowawczego. W modelu tym zachowano by oczywiście wpadkową kontrolę sądu dokładnie w takich kwestiach, jak ma to miejsce obecnie.
Wydaje się, że zaproponowane trzy koncepcje postępowania przygotowawczego pozwoliłyby na zogniskowanie aktywności prokuratorów w przeważającej mierze na obszarze jurysdykcyjnym, co niewątpliwie miałoby duże znaczenie dla jakości tego etapu procesu karnego. Prokuratorzy albo w ogóle, albo tylko w naprawdę ograniczonym zakresie zajmowaliby się nadzorem nad postępowaniem przygotowawczym i swoją profesjonalną wiedzę prawniczą wykorzystywaliby w trakcie sporu z obroną w sądzie. Wprowadzenie takich zmian umożliwiłoby im sprostanie wymaganiom, jakie przed nimi są stawiane w nowym modelu postępowania sądowego.

Już teraz policja w pewnych kategoriach spraw dysponuje uprawnieniami oskarżycielskimi i nie widać powodu, dla którego nie miałaby ich otrzymać we wszystkich sprawach prowadzonych na etapie postępowania przygotowawczego w formie dochodzenia.