Na wyrok za udział w nielegalnych zakładach wzajemnych, a także organizowanie gier na automatach czeka 25 tys. osób. Na ratunek może im przyjść niebawem Sąd Najwyższy
Strefa hazardu / Dziennik Gazeta Prawna
Jacek Świeca radca prawny, partner zarządzający w kancelarii Świeca i Wspólnicy / Media / mat. prasowe
Sąd Okręgowy w Częstochowie skierował pytanie do Sądu Najwyższego dotyczące art. 14 ust. 1 ustawy o grach hazardowych (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 201, poz. 1540 ze zm.). Chodzi o to, czy uznanie, że jest to przepis techniczny w rozumieniu unijnej dyrektywy 98/34/WE oznacza, iż nie można pociągnąć do odpowiedzialności karnoskarbowej osób, które prowadzą grę losową, grę na automacie lub zakład wzajemny wbrew ustawowym zakazom. Daje to szanse SN rozwiać wieloletnie wątpliwości dotyczące karania za hazard.
Charakter regulacji
Ustawodawca 19 listopada 2009 r. – w niespełna dwa miesiące po wybuchu tzw. afery hazardowej – w pośpiechu przyjął ustawę o grach hazardowych. Nie notyfikował jej jednak Komisji Europejskiej, co zdaniem większości ekspertów powinien uczynić. Trybunał Sprawiedliwości UE w połączonych sprawach C 213/11, C 214/11 oraz C 217/11 odniósł się do niektórych norm wynikających z ustawy oraz stwierdził, że są one potencjalnie przepisami technicznymi (czyli takimi, które m.in. ze względu na konkurencyjność na rynku unijnym należy uzgodnić z Komisją Europejską oraz innymi państwami członkowskimi). Ich charakter powinny ostatecznie jednak oceniać sądy krajowe – na podstawie orzecznictwa TSUE.
SN niezdecydowany
Co w sytuacji, jeśli sąd uzna, że chodzi o przepisy techniczne, które powinny być notyfikowane? SO w Częstochowie chce, aby Sąd Najwyższy w uchwale przeciął wątpliwości. Teraz w SN rysują się dwa stanowiska. Pierwsze: że brak notyfikacji nie oznacza, iż przepisy nie mogą być stosowane. Drugie, odwołujące się do orzecznictwa TSUE – że jeśli nie dopełniono procedury, regulacje są bezskuteczne. A wtedy nie ma mowy o odpowiedzialności za złamanie zakazów ustawowych na podstawie art. 107 par. 1 kodeksu karnego skarbowego. Uchwała SN powinna też rozwiać wątpliwości co do możliwości karania tysięcy graczy na podstawie art. 107 par. 2 k.k.s. (za udział w zagranicznych grach losowych i zakładach wzajemnych) – bo i w tym chodzi o łamanie zakazów wynikających z ustawy hazardowej.
– Wątpliwości podnoszone w tej materii przez polskie sądy są niezrozumiałe. Skutek jest jasny: przepis, który z naruszeniem dyrektywy 98/34 nie został notyfikowany Komisji, nie może być stosowany – mówi dr Anna Czaplińska, adiunkt na WPiA Uniwersytetu Łódzkiego, współredaktorka bloga „Przegląd Prawa Międzynarodowego – PPMBlog”.
– Żaden polski sąd nie ma i nie może mieć w tej kwestii nic do dodania, a już na pewno nie może podważać wykładni dokonanej przez TSUE. Brak notyfikacji decyduje więc o tym, że każdy sąd krajowy musi odmówić stosowania przepisów, które – biorąc pod uwagę szeroki zakres swobody państw członkowskich w odniesieniu do regulacji hazardu – materialnie niekoniecznie są sprzeczne z prawem unijnym – dodaje.
Wyzwanie przed Temidą
Nie zmienia to jednak faktu, że kilkadziesiąt tysięcy osób złamało przepisy ustawy, którą na dodatek przed kilkoma tygodniami TK uznał za zgodną z ustawą zasadniczą (sygn. akt P 4/14). Stąd też coraz powszechniejsze wyroki skazujące zarówno za oferowanie gier, np. na automatach, jak i za uczestnictwo w nich.
– Skala nieprawidłowości nie może jednak stanowić usprawiedliwienia dla niezastosowania się przez ustawodawcę do swojego obowiązku. Stanowisko TSUE jest jasne. Dlatego, moim zdaniem, nie można pociągać do odpowiedzialności karnej osób ani na podstawie art. 107 par. 1 k.k.s., ani art. 107 par. 2 k.k.s. – twierdzi radca prawny Damian Soliński, wspólnik w kancelarii Szczubełek & Soliński.
Eksperci liczą na to, że ewentualna uchwała SN odpowie nie tylko na pytanie, czy można karać, jeśli dany sąd uzna przepisy za techniczne, lecz także da wskazówkę: „tak, wiele przepisów ustawy o grach hazardowych należy traktować jako przepisy techniczne”. Dyskusja o braku możliwości karania nabiera bowiem sensu dopiero w sytuacji, gdy sędzia ocenia, że przepis powinien być notyfikowany KE. Jeśli uzna, że nie istniała taka konieczność – nie ma przeszkód, aby karać (zgodnie z art. 107 k.k.s.).
– Nie zaszkodzi, jeśli SN stanowczo to wyrazi w uzasadnieniu. Co prawda uczynił to już częściowo przed kilkoma miesiącami, ale skoro nadal pojawiają się wątpliwości niektórych sądów, należy je rozwiać – uważa dr Anna Czaplińska.
Mecenas Damian Soliński wskazuje, że rozwianie wątpliwości jest konieczne tym bardziej, iż Ministerstwo Finansów jest bardzo zdeterminowane w swoich działaniach. Wiceminister Jacek Kapica wielokrotnie podkreślał, że z orzecznictwa TSUE wcale nie wynika, iż przepisy ustawy o grach hazardowych powinny być notyfikowane. A co za tym idzie – powinny być respektowane, a służba celna ma obowiązek ścigać tych, którzy je naruszają.
– SN powinien przeanalizować orzecznictwo TSUE i wskazać innym sądom w Polsce, które przepisy ustawy o grach hazardowych należy uznawać za techniczne, a co za tym idzie – których nie należy stosować wobec obywateli, gdyż nie zostały notyfikowane – mówi mec. Soliński. Jak wskazuje, dzięki temu udałoby się uniknąć sytuacji, w których – na podstawie tych samych przepisów – jeden skład sędziowski będzie karał, a inny nie.

Polska nie przestrzega zasad

Chociaż minęło ponad 10 lat naszego członkostwa w UE, dla części polskich sędziów nadal niezrozumiała jest prosta w istocie zasada, zgodnie z którą prawo unijne ma pierwszeństwo przed prawem krajowym. Problem tym razem pojawił się na tle przepisów ustawy o grach hazardowych, które nie zostały poddane procedurze notyfikacyjnej przed Komisją Europejską – mimo że są to przepisy techniczne. Pominięcie procedury, jak wskazał Sąd Najwyższy w orzeczeniu z zeszłego roku, oznacza, że przepisy pomimo uchwalenia przez polskiego ustawodawcę są bezskuteczne (postanowienie SN z 27 listopada 2014 r., sygn. akt II KK 55/14).
Takie stanowisko wielokrotnie było prezentowane przez TSUE, m.in. w sprawach C-194/94 CIA oraz C-443/98 Unilever. Na marginesie dodać należy, że orzeczenia trybunału także wchodzą w zakres pojęcia prawa unijnego, a co za tym idzie zasada nadrzędności wspomniana wyżej dotyczy także ich.
Tymczasem jeden z sądów odwoławczych, rozpoznając apelację od wyroku skazującego przedsiębiorcę za „urządzanie gier”, zamiast uniewinnić oskarżonego, postanowił przekazać Sądowi Najwyższemu do rozstrzygnięcia zagadnienie prawne, które zagadnieniem wcale nie jest. Nie powinno bowiem budzić wątpliwości, że skoro przepisy są bezskuteczne, to tym bardziej nie mogą stanowić jakiejkolwiek podstawy do pociągnięcia do odpowiedzialności za czyn niedozwolony. Pozostaje w tym momencie liczyć na rozsądek SN.