Koalicja na rzecz otwartego rządu nie zostawia suchej nitki na wniosku I prezesa Sądu Najwyższego w zakresie dostępu do informacji publicznej (sygn. akt K 58/13). Swe stanowisko przedstawiła właśnie Trybunałowi Konstytucyjnemu. W imieniu koalicji głos zabrały dwie organizacje: stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Konkluzja opinii jest druzgocąca: „Wniosek pierwszego prezesa SN – w każdym z podnoszonych zarzutów – wykracza poza troskę o ważenie prawa dostępu do informacji publicznej oraz prawa do prywatności. Jesteśmy zdania, że jego uznanie może zagrozić jawności i przejrzystości życia publicznego w Polsce”.
Koalicja wytyka, że wniosek zawiera wiele błędów logicznych, kwestionuje konstytucyjność regulacji, których nie ma, albo przytacza na poparcie swych tez argumenty z nim sprzeczne. Przykład? I prezes SN kwestionuje wiele przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2014 r. poz. 782), konfrontując prawo do informacji z prawem do prywatności. Argumentuje, że obowiązek ujawnienia informacji należących do sfery życia prywatnego przez osoby pełniące funkcje publiczne godzi w prawo do prywatności. Na poparcie tej tezy SN przytacza m.in. wyrok TK z 2006 r. (sygn. akt K 17/05). Problem polega na tym – że zdaniem organizacji – wyrok TK stanowi dowód na tezę przeciwną: że obecne regulacje są zgodne z konstytucją i europejską konwencją praw człowieka. Zdaniem TK każdy ma prawo do prawnej ochrony życia prywatnego oraz do decydowania o swoim życiu osobistym, jednak w odniesieniu do osób ubiegających się lub pełniących funkcje publiczne prawo to ulega pewnemu ograniczeniu.
Natomiast I prezes SN – w opinii organizacji – postuluje, aby objąć absolutną ochroną prawo do prywatności osób pełniących funkcje publiczne.
– Przyjęcie takiej koncepcji wpłynęłoby negatywnie na przejrzystość życia publicznego – ostrzegają organizacje.
Ponadto – wbrew twierdzeniom SN – nie ma w obecnym systemie prawnym przepisu, który nakłada na osoby pełniące funkcje publiczne obowiązek ujawnienia informacji ich dotyczących.
„Przywołane przepisy dotyczą bowiem nie obowiązku ujawnienia informacji, a wskazują na możliwe przesłanki ograniczające dostęp do informacji odnoszących się do sfery prywatnej osób pełniących funkcje publiczne” – czytamy w opinii.
Jeśli zaś chodzi o obowiązek ujawnienia informacji, to jest on adresowany nie do osoby fizycznej, ale do organu władzy publicznej.
– Wbrew twierdzeniom wnioskodawcy (SN – red.), na sędziach SN nie ciąży obowiązek udostępniania jakichkolwiek danych. Obowiązek ten ciąży na pierwszym prezesie Sądu Najwyższego jako organie władzy publicznej – wskazują organizacje.
I prezes SN nie wskazał też, w jaki sposób należy rozumieć prywatność. Czy chodzić będzie o imię i nazwisko osoby pełniącej funkcje publicznej czy o wysokość wynagrodzenia, czy o miejsce spędzania urlopu?
„Ma to kluczowe znaczenie dla oceny zasadności zarzutu, bo może powodować fałszywe złudzenie, że sądy administracyjne (...) godzą się na udostępnienie informacji głęboko godzących w istotę prawa do prywatności” – tłumaczą organizacje.
I prezes SN stawia też we wniosku zarzut braku możliwości udziału osób pełniących funkcje publiczne w postępowaniu dotyczącym udzielenia informacji. Tyle że sądy administracyjne uznają je za strony postępowania. Sam SN wspomina zresztą, jak w jednej z własnych spraw zwrócił się do sędziów z oficjalnym powiadomieniem o toczącym się postępowaniu. Ale spotkało się to z całkowitym brakiem zainteresowania z ich strony. „Na tej podstawie uznać można, że w ocenie samych osób, których praw chce bronić wnioskodawca, do takiego naruszenia nie dochodzi” – kwitują organizacje.