W poniedziałek w programie „Kropka nad i” w TVN24 prezydent zwrócił uwagę, że konwencja jeszcze nie trafiła na jego biurko. Po tym, jak zgodę na jej ratyfikację wyraził Sejm, musi to jeszcze zrobić Senat.





Dodał, że przed decyzją zbada konwencję. „Będę się koncentrował na zbadaniu przede wszystkim dwóch aspektów: konstytucyjności – bo to mój obowiązek prezydencki (…) i drugiej kwestii ewentualnego wpływu na prawo polskie konwencji” – powiedział.

Na uwagę, że te kwestie były już badane, prezydent odpowiedział: „gdybym wierzył we wszystko, co robią posłowie, to bym pewnie na tym trochę wyszedł jak Zabłocki na mydle”.

Zaznaczył, że na razie „istotnych zagrożeń w polskim prawie nie widzi”. „Natomiast widzę ogromny problem, jakim jest kwestia zjawisk dosyć częstych – patologii w stosunku do kobiet, przemocy. Dostrzegam również mankamenty języka użytego w tej konwencji” – dodał.

6 lutego Sejm uchwalił ustawę, w której upoważnił prezydenta do ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Teraz ustawą zajmie się Senat.

Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.

O ratyfikowanie konwencji apelowały organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy; krytykowały ją organizacje prawicowe i Episkopat Polski.