Grubo ponad milion złotych będą mogły wydać bez przetargu instytucje naukowe i kulturalne
Sejmowa komisja gospodarki skierowała do drugiego czytania projekt nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.), zgodnie z którym przy pracach badawczych i naukowych, a także przy organizacji wydarzeń kulturalnych nie trzeba będzie organizować przetargów aż do kwoty 134 tys. lub nawet 207 tys. euro. W przeliczeniu na złote chodzić może nawet o 874 tys. zł netto, co oznacza, że bez procedur zamówieniowych wolno będzie wydać grubo ponad milion złotych brutto.
To efekt zabiegów byłej minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej, która dowodziła, że właśnie sztywne regulacje zamówieniowe blokują prace badawczo-rozwojowe.

Chroniony artysta

Chociaż kwoty są znaczące, to specjalne wyłączenia dla nauki i kultury nie wzbudziły kontrowersji podczas prac sejmowych. Wywołała je natomiast poprawka zgłoszona przez posła Marcina Święcickiego (PO). Zgodnie z nią będzie można utajnić dane osobowe lub wysokość honorarium przy niektórych umowach dotyczących zakupu dzieł sztuki czy też organizacji wydarzeń kulturalnych.
– Antykwariusz sprzedający cenny rękopis muzeum często nie chce, by ujawniano, że to on go sprzedał – tłumaczył potrzebę wprowadzenia takiego wyjątku od zasady jawności na wtorkowym posiedzeniu komisji.
– Z kolei wybitny artysta, który godzi się dać zniżkę na konkretny koncert, nie chce, by ujawniono jego gażę. Bo w ten sposób sam sobie psuje rynek. Inny organizator w przyszłości również może domagać się podobnej zniżki – kontynuował.
To kolejna próba ograniczenia jawności umów o zamówienia. Wcześniej podobny przepis próbowało wprowadzić Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wzbudzał on jednak zastrzeżenia co do zgodności z konstytucją i ustawą o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. nr 112, poz. 1198). Zgłoszona przez posła Święcickiego poprawka nieco zawęziła możliwość wyłączania jawności.
– Wypracowany kompromis wydaje się do przyjęcia – oświadczyła Izabela Jakubowska, p.o. prezes Urzędu Zamówień Publicznych.

Tajne wydatki na festyn

Proponowany przepis wzbudził jednak spore zastrzeżenia części posłów.
– Przy tej swobodzie działania, jaką przewiduje, może on mieć nawet skutki korupcjogenne – zauważyła posłanka Alicja Olechowska (PO).
Posłużyła się przykładem samorządowym. Gminy bardzo często zatrudniają artystów z okazji różnych wydarzeń. Po wejściu w życie regulacji wójt lub burmistrz nie musiałby ujawniać, ile wydał na to pieniędzy z publicznej kasy.
– Jeżeli zrobimy wyjątek i uchylimy drzwi, to za chwilę otworzymy je na korupcję – mówił obrazowo poseł Adam Abramowicz (PiS).
Zastrzeżenia te już przy pierwszych propozycjach MKiDN zgłaszały organizacje pozarządowe.
– Przede wszystkim niepokoi mnie, że czyniony jest wyłom, który może posłużyć jako przykład dla kolejnych ograniczeń w dostępie do informacji publicznej. Dlaczego bowiem instytucje związane z kulturą mają być traktowane w szczególny sposób? Za chwilę odezwą się inne instytucje, które będą miały podobne argumenty przemawiające za tym, by pewne treści w ich umowach również nie były jawne – mówił DGP Krzysztof Izdebski z Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska.
Wątpliwości było tak dużo, że nawet sam zgłaszający poprawkę zdecydował się ją wycofać, przeredagować i zgłosić podczas drugiego czytania. Sejmowy prawnik ostrzegł go jednak, że na tym etapie może to już zostać ocenione jako wykraczanie poza zakres projektu i uznane za niekonstytucyjne. Dlatego też poprawka została ostatecznie przyjęta. Posłowie zapowiedzieli jednak, że będą jeszcze starali się zawęzić jej zakres podczas dalszych prac.

Będzie mniej przetargów

Nowela ma nie tylko złagodzić reżim dla kultury i nauki. Z 14 tys. do 30 tys. euro podnosi bowiem próg, do którego z zasady nie trzeba organizować przetargu. A to oznacza, że poza procedurami wolno byłoby wydać prawie 127 tys. zł netto.
Posłowie są zgodni, że obecny próg jest zbyt niski i należy go podnieść. Pytanie tylko do jakiej wysokości? Rząd zaproponował 30 tys. euro, a posłowie PO 50 tys. euro. Podczas prac sejmowej podkomisji był już moment, że stanęło na 40 tys. euro. Ostatecznie jednak w sprawozdaniu podkomisji pozostała rządowa wersja i taką też przyjęła komisja gospodarki.
Chociaż wysokość progu nie wzbudziła większych zastrzeżeń, to jednak część posłów dostrzegła potrzebę wprowadzenia pewnych zabezpieczeń. Chodziło m.in. o nakazanie obowiązku publikowania w Biuletynie Zamówień Publicznych ogłoszeń o zamiarze udzielenia zamówienia podprogowego, a także informacji o zawarciu umowy. Podczas prac w podkomisji poprawkę taką zgłaszał jej przewodniczący Adam Szejnfeld (PO). Później jednak wycofał się. Indagowany przez posła PiS o powód wyjaśnił, że dodatkowe obostrzenia miałyby sens, gdyby próg podnoszono wyżej. Skoro zaś stanęło na 30 tys. euro, to nie ma takiej potrzeby.
Poprawka mająca wprowadzić przepisy wzmacniające jawność podprogowych zamówień została zgłoszona przez posła Adama Abramowicza (PiS). Komisja jej nie przyjęła.
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do II czytania