Firmy posiadające auta służbowe nie muszą prowadzić ewidencji ich wykorzystania. Płacą za to grzywny, jeśli nie wiadomo, który z pracowników popełnił wykroczenie. Teraz ma się to zmienić.
Kontrolerzy chcą zachować status quo / Dziennik Gazeta Prawna
Obowiązek prowadzenia rejestrów dotyczących kierowców mają firmy przewozowe realizujące kursy ciężarówkami. W pozostałych przypadkach ustawodawca pozostawił dowolność decydowania w tym zakresie. W części firm samochody są przypisane pracownikom na stałe, w innych prowadzone są książki, w których odnotowuje się, kto i kiedy korzystał z jakiego pojazdu. W takich przypadkach jeśli którymś z aut zostało popełnione wykroczenie (np. zarejestrowane przez fotoradar), firma na wezwanie odpowiedniego organu (straży gminnej/miejskiej czy Inspekcji Transportu Drogowego) ma wskazać, kto w danym czasie kierował autem. Gorzej, gdy przedsiębiorstwo jest małe, samochodów kilka, pracownicy korzystają z nich dowolnie i nikt nie prowadzi żadnej ewidencji. Wówczas posiadacz samochodów ma ogromny problem, zwłaszcza że pismo może otrzymać nawet 180 dni od zdarzenia, a do korespondencji nie jest dołączone zdjęcie.
Jeśli żaden z pracowników nie przyzna się sam, dysponent aut musi udać się do siedziby straży (ITD udostępnia zdjęcia dopiero na etapie postępowania sądowego), by rozpoznać kierowcę. Jeśli nikogo nie wskaże ani nie rozpozna, grozi mu mandat z art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń.
Podobne problemy dotyczą zresztą każdego kierowcy, z którego auta korzysta więcej niż jedna osoba (małżonek czy dzieci). Tym trudniej sobie wyobrazić, by w rodzinie ktoś prowadził ewidencję wyjazdów.
Zdaniem prokuratora generalnego przepisy nakładające na właściciela/posiadacza pojazdu obowiązek wskazania, pod groźbą sankcji, komu powierzył pojazd w czasie, w którym zostało popełnione wykroczenie, jest niczym innym, jak nakłanianiem obywatela do denuncjacji. Dlatego złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z konstytucją art. 93 par. 3 w zw. z art. 78 ust. 4 ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz art. 97 kodeksu wykroczeń. Zdaniem PG art. 96 par. 3 godzi w zasadę demokratycznego państwa prawnego, naruszając zaufanie do tworzonego przez to państwo prawa i zastawiając swoiste pułapki prawne na obywateli.
We wniosku do TK Andrzej Seremet podkreślił, że ustawodawca, ustanawiając nadmiernie represyjną sankcję, narusza wymóg konieczności, proporcjonalności oraz adekwatności takiej sankcji za zachowanie, polegające na uchyleniu się od denuncjacji osób, które w danym czasie kierowały lub używały tych pojazdów.

Obowiązek denuncjacji

Andrzej Seremet przypomina, że art. 304 par. 1 kodeksu postępowania karnego, który nakłada społeczny obowiązek zawiadomienia prokuratora lub policji o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, nie jest obwarowany żadną sankcją prawną. Co więcej, nawet w przypadku objętego już sankcją obowiązku zawiadomienia o najcięższych przestępstwach pozwala uchylić się od obowiązku denuncjacji, jeśli miałoby to skutkować groźbą odpowiedzialności karnej sprawcy lub jego najbliższym (art. 240 par. 3 k.k.). Prowadzi to do absurdalnych wniosków: można się uchylić od wskazania kierującego w przypadku, gdy ten popełnia przestępstwo, ale nie kiedy popełnia wykroczenie. Tym samym, jak zauważa PG, ustawodawca bardziej rygorystycznie potraktował właścicieli i posiadaczy pojazdów, którzy uchylili się od zadenuncjowania bliskich, w sytuacji gdy fotoradar zarejestrował przekroczenie prędkości, niż osoby, które uchylają się od zawiadomienia o ludobójstwie, zamachu stanu lub szpiegostwie, których dopuściliby się ci sami bliscy.
Drugi z zakwestionowanych przepisów, art. 97 k.w., stanowi, że uczestnik ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom ustawy Prawo o ruchu drogowym lub wydanych na jej podstawie rozporządzeń, podlega karze grzywny do 3 tys. zł albo karze nagany.
Przepis ten zdaniem PG nie spełnia wymogu określoności prawa, obligującego podmiot tworzący normę prawną do redagowania jej w sposób precyzyjny, klarowny, jednoznaczny i zrozumiały dla adresatów tejże normy. Nie wyznacza wyraźnej granicy między tym, co jest dozwolone, a tym, co jest zabronione pod groźbą kary, stwarzając niebezpieczeństwo dowolności w działaniach służb stosujących postępowanie w sprawach o wykroczenia (w tym postępowanie mandatowe).
Podobne wątpliwości w sprawie art. 96 par. 3 miał Sąd Rejonowy Lublin-Zachód, który skierował pytanie prawne do TK.
W najbliższych dniach stanowisko do skarg przedstawi Sejm. Komisja ustawodawcza wyraziła pozytywną opinię o zarzutach przedstawionych we wniosku PG dotyczących art. 96 par. 3. Choć pierwotnie opinia Biura Analiz Sejmowych mówiła o konstytucyjności wszystkich zakwestionowanych przepisów: „Dużo niższy poziom represji, jaki wiąże się z popełnieniem wykroczenia, nie powinien budzić takich oporów przed ujawnieniem osoby najbliższej, jakie mogą powstać w wypadku popełnienia przez nią przestępstwa”. Poza tym zdaniem ekspertów BAS art. 96 par. 3 nie nakłada obowiązku denuncjacji przestępstwa wykroczenia, a jedynie wskazania określonej okoliczności faktycznej. Samo wskazanie, komu powierzono auto, nie przesądza jeszcze o ewentualnej odpowiedzialności wskazanej osoby za wykroczenie.
Członkowie komisji ustawodawczej nie podzielili jednak tej opinii.
– Artykuł 96 par. 3 jest kompletnym anachronizmem. Trzeba było się uderzyć w pierś, ta polityka karna w tym przypadku chyba poszła za ostro – mówi Witold Pahl, poseł i radca prawny.
– Za bardzo chcieliśmy ułatwić pracę organom ścigania, a za mało pomyśleliśmy o kręgosłupach obywateli. Dlatego komisja zmieniła stanowisko BAS. Być może będzie potrzebna inicjatywa ustawodawcza – dodaje parlamentarzysta.
Zdaniem posłów przepisy dodanego w 2011 roku art. 96 par. 3 stanowią swego rodzaju protezę dla organów ścigania. W praktyce w ograniczonym stopniu – jeśli chodzi o liczbę, a nie wagę spraw – korzysta z tych regulacji policja (która nie ma już fotoradarów stacjonarnych). Za to bardzo często straż miejska oraz ITD. W przypadku tej ostatniej jednak coraz częściej prawo do wniosków do sądu o ukaranie z art. 96 par. 3 jest przez sędziów kwestionowane. Co będzie, jeśli TK uzna art. 96 par. 3 za niekonstytucyjny lub parlament usunie go z porządku prawnego?

Służby mówią „nie”

– Jakiś czas temu w naszym środowisku funkcjonowało zawołanie, że „nie będziemy umierać za fotoradary”. I nie będziemy – mówi Piotr Ichniowski, rzecznik Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych.
– Służby będą musiały zakupić nowocześniejszy sprzęt, robiący dokładniejsze zdjęcia, być może nowe oprogramowanie umożliwiające rozpoznawanie twarzy, i będą częściej korzystały z usług administracji samorządowej, prosząc o udostępnienie wizerunku konkretnych osób. Postępowania staną się więc dłuższe i droższe – przewiduje Ichniowski.
– To byłoby stawianie interesu jednostki ponad dobro społeczne. W interesie społecznym leży ukaranie sprawcy za jego czyny. Jeśli pójdziemy tym torem, cały system fotoradarów będzie można wyrzucić i karać będzie można tylko kierowców złapanych na gorącym uczynku – komentuje Mariusz Wasiak z biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji. – Możemy wprowadzić obowiązek fotografowania tylko z przodu i za pieniądze podatników kupić system rozpoznawania twarzy, ale wtedy kierowcy zaczną jeździć w maskach. I co? Zabronimy kierowania pojazdem w masce? – pyta Wasiak.
Jego zdaniem rezygnacja z art. 96 par. 3 k.w. wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Jeżeli usuniemy art. 96 par. 3, cały system fotoradarów można wyrzucić do kosza