Konkurs na stanowiska w Sądzie Najwyższym jest nieważny, a zatem wybór 44 nowych sędziów do tego sądu też będzie nieważny – uznała Iustitia.
Zarząd oraz władze oddziałów terenowych stowarzyszenia zrzeszającego największą liczbę sędziów obradowały w sobotę. Według Krystiana Markiewicza, prezesa SSP „Iustitia”, problemem jest to, że obwieszczenie prezydenta o 44 wolnych stanowiskach w SN, które rozpoczyna procedurę naboru, nie posiada, choć powinno, kontrasygnaty premiera. Konstytucja bowiem wprost, w sposób wyczerpujący wymienia uprawnienia głowy państwa, które dla swej ważności nie potrzebują podpisu prezesa Rady Ministrów (tzw. prezydenckie prerogatywy). Wśród nich nie ma mowy o prawie do obwieszczenia o wolnych stanowiskach w SN.
Zupełnie inne zdanie w kwestii kontrasygnaty ma prezydencki minister Paweł Mucha.
– Nie mam żadnych wątpliwości, że w tym przypadku nie ma potrzeby kontrasygnaty premiera. Opinia Iustitii jest kompletnie nietrafna. Po pierwsze to czynność urzędowa prezydenta, a nie akt urzędowy, a w takim przypadku nie ma wcale wymogu kontrasygnaty. A nawet gdyby przyjąć, że to akt urzędowy, to także w tym przypadku nie byłoby obowiązku kontrasygnaty, gdyż to czynność wynikająca z prezydenckiej prerogatywy do nominacji sędziów – tłumaczy minister.
Na razie nie wiadomo jeszcze, czy w związku z powyższymi wątpliwościami stowarzyszenie będzie rekomendować swoim członkom zbojkotowanie trwającego konkursu.
Jak zapewnia Krystian Markiewicz, stanowisko w tej kwestii zostanie podjęte w ciągu najbliższych dni i będzie ono uwzględniało dobro kraju i obywateli.
Powstaje jednak pytanie, czy obecnie jest sens stawać w konkursie do SN. Posłowie PiS złożyli bowiem w Sejmie projekt zmian w prawie, zgodnie z którym skutecznie zaskarżyć do Naczelnego Sądu Administracyjnego decyzję KRS co do wyboru kandydatów do SN będzie można tylko wówczas, gdy na taki krok zdecydują się wszyscy uczestnicy procedury, a więc także ten, kto konkurs wygrał. A to rujnuje pierwotny plan stowarzyszeń sędziowskich, które zamierzały, poprzez masowe zgłaszanie się kandydatów do SN i późniejsze zaskarżanie do NSA uchwał KRS, opóźnić proces obsady tego sądu osobami wybranymi z klucza politycznego, a nie merytorycznego.
Tymczasem sytuacja kadrowa w SN już teraz jest bardzo zła, a w ciągu najbliższych tygodni jeszcze się pogorszy. Na skutek obniżenia wieku przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN do 65 lat, od 4 lipca w SN orzeka zaledwie 55 sędziów (przed tą datą było ich 74, a ustawodawca określił optymalną ich liczbę na 120). Za chwilę może być o kolejnych pięciu mniej. Tylu bowiem na ostatnim posiedzeniu Krajowa Rada Sądownictwa negatywnie zaopiniowała, jeżeli chodzi o możliwości dalszego zajmowania stanowiska sędziego SN. Wśród nich znaleźli się m.in. Józef Iwulski, zastępujący obecnie prof. Małgorzatę Gersdorf na stanowisku I prezesa SN i stojący na czele Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, oraz Stanisław Zabłocki, kierujący pracami Izby Karnej.
Co ciekawe, rada obradowała w trybie tajnym, tłumacząc to dbałością o prywatność ocenianych sędziów SN. Tymczasem po zakończeniu tej procedury, już w trybie jawnym, podejmowała identyczne decyzje w stosunku do sędziów sądów powszechnych.
Ale nie tylko kwestie związane z SN zaprzątają uwagę środowiska. Jak bowiem zauważa Beata Morawiec, prezes stowarzyszenia Themis, w projekcie złożonym przez posłów PiS znalazło się wiele propozycji, które poważnie wzmocnią obsadzoną z klucza politycznego KRS oraz pozostających na łasce ministra sprawiedliwości prezesów sądów. To wszystko kosztem takich organów sędziowskiego samorządu jak zgromadzenia ogólne i zebrania sędziów, o kolegiach sądów nie wspominając. Do takich niepokojących rozwiązań należy z pewnością to, zgodnie z którym sędzia niezadowolony z przydzielonego mu zakresu czynności czy też z przeniesienia do innego wydziału nie będzie się już odwoływał do kolegium swojego sądu, ale do KRS.
– To stawia w uprzywilejowanej sytuacji prezesa sądu, który podejmuje tego typu decyzje. Poza tym, jaką wiedzę na temat tego, co się dzieje w każdym sądzie w Polsce, może mieć taki organ jak KRS? – pyta retorycznie prezes Morawiec.