Pomoc finansowa, przekazywana ukochanej na przykład na przeprowadzenie remontu czy kontynuację nauki, bez pisemnej umowy i zobowiązania do jej zwrotu może okazać się zwyczajowo przyjętą darowizną.

Sprawa dotyczyła sporu pomiędzy byłymi kochankami. Mężczyzna żądał od byłej partnerki ponad 150 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami, liczonymi od lutego 2017 roku. Twierdził, że zobowiązanie wynika z zawartej przez strony umowy pożyczki.

Pozwana przyznała, że otrzymywała pieniądze od powoda. Wyjaśniła jednak, że stanowiły one darowizny „czynione przez niego z własnej inicjatywy i kontynuowane, mimo jej informacji, że nie jest w stanie zwrócić tych pieniędzy nawet w części”. Jej zdaniem kochanek pomagał jej w trudnej sytuacji życiowej.
Sąd analizując sprawę ustalił, że para znała się ponad 20 lat. Pomimo zawarcia związków z innymi osobami utrzymywali kontakt, a po rozpadzie małżeństw spotykali się. Planowali nawet wspólną przyszłość w konkubinacie.

Po rozwodzie mężczyzna otrzymał sklep ogólnospożywczy, który stanowił jego główne źródło utrzymania oraz dom, w którym mieszkał. Pozwana za pieniądze otrzymane po zawarciu z mężem umowy o podziale majątku otrzymała samochód i 200 tys. zł. Pieniądze te przeznaczyła na zakup mieszkania, które zajmowała z nieletnim synem. Powód położył jej brakującą część ceny nieruchomości, a także pokrył koszty notarialne. Kobieta pracowała w Straży Miejskiej i dokształcała się na opłacanych przez pracodawcę studiach. Zarabiała około 2 tys. zł netto.

Para spotykała się raz u kobiety raz u mężczyzny. Z powodu otrzymanego świadczenia na kontynuację nauki, kobieta zobowiązana była do pracy w miejscu zamieszkania przez określony czas. W przeciwnym razie musiałaby zwrócić koszty studiów. Z uwagi na powyższe wspólne zamieszkanie z kochankiem było niemożliwe.
Mężczyzna nadal pomagał ukochanej. Przelewał na jej konto różne kwoty np. na koszty remontu, inne wydatki związane z urządzeniem mieszkania, także w rewanżu za wspólne rozrywki i spędzanie czasu. W sumie przelał na konto pozwanej 150.600 zł.

Partnerzy nie zawarli w przedmiocie kwot żadnej umowy na piśmie. A pozwana nigdy nie zobowiązała się do zwrotu jakichkolwiek pieniędzy.

Po trzech latach związku pomiędzy kochankami zaczęła się psuć. Pozwana przestała odwiedzać partnera tłumacząc się problemami ze zdrowiem. Mężczyzna przez kilka miesięcy jej choroby nie przyjechał w odwiedziny, nie interesował się także jej stanem zdrowia. Po paru miesiącach pozwana otrzymała wezwanie do zapłaty kwoty 156.599,99 zł.

Sędzia przypomniał, że zgodnie z artykułem 720 Kodeksu cywilnego, przez umowę pożyczki dający pożyczkę zobowiązuje się przenieść na własność biorącego określoną ilość pieniędzy, lub rzeczy oznaczonych tylko co do gatunku, a biorący zobowiązuje się zwrócić tę samą ilość rzeczy tego samego gatunku, lub tej samej jakości. Umowa pożyczki, której wartość przenosi tysiąc złotych powinna być stwierdzona pismem.

W przedmiotowej sprawie strony nie potwierdziły na piśmie ustaleń związanych z przelewami. Powód w trakcie postępowania nie udowodnił, że kochanka „kiedykolwiek i w jakiejkolwiek formie zobowiązała się zwrócić mu kwoty wskazane w przekazach”.

„Pożyczka jest czynnością prawną dwustronnie zobowiązującą oczywiste jest, że między stronami nie została zawarta umowa pożyczki. Powód prowadził działalność gospodarczą od wielu lat, był człowiekiem majętnym, zawierającym umowy z dostawcami, obeznanym z finansami. Również ze względu na słuszny wiek i doświadczenie życiowe nie sposób było go uznać za osobę nieporadną i zagubioną w świecie realnym, oraz w sprawach finansowych” – czytamy w uzasadnieniu.

Zdaniem sądu przelewane na rzecz pozwanej kwoty były „podarunkami dla aktualnej kochanki i ewentualnej przyszłej konkubiny mającej nieznaczne dochody i ograniczone możliwości finansowe”. Były to więc darowizny w rozumieniu art. 888 Kodeksu cywilnego. Nie jest dziwnym, że kobieta jako kochanka i przyszła konkubina, zwyczajowo przyjmowała pieniądze od powoda. „Ponieważ konkubinat stron był sytuacją przyszłą i niepewną nie sposób przyjąć, że pozwana zachowała się z rażącą niewdzięcznością” – wyjaśnił sędzia. Mężczyzna nie złożył nigdy oświadczenia o odwołaniu darowizny.

Mężczyzna, znając sytuację materialną pozwanej, powinien zdawać sobie sprawę z tego, że nie będzie ona w stanie oddać pieniędzy. Sąd nie dał wiary twierdzeniom powoda jakoby związek rozpadł się, gdy kobieta zorientowała się, że nie ma on pieniędzy. Główną przyczyną nieporozumień był brak możliwości uzgodnienia miejsca wspólnego zamieszkania.

Z uwagi na powyższe Sąd oddalił powództwo, obciążając powoda kosztami postępowania.

Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu, sygn. akt: XII C 989/17