Rośnie liczba pozwów o alimenty dla starszych osób. Jednak sądy wciąż podchodzą do takich spraw bardzo ostrożnie.
Kiedy krewni spotykają się w sądzie i procesują się o świadczenia pieniężne / Dziennik Gazeta Prawna

Jeszcze w 2010 r. pozwów rodziców przeciwko dzieciom było nieco ponad 700, dwa lata później już prawie dwukrotnie więcej. Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości, w 2016 r. ta liczba wzrosła skokowo – do 2610. Powód?

– Coraz większa świadomość prawa połączona z głodem pieniędzy. Głodem wynikającym ze zmian społecznych, czyli równoległej pauperyzacji starszego pokolenia i bogacenia się młodszego – wyjaśnia specjalista w zakresie prawa rodzinnego dr Maciej Mikołaj Cieśliński.

Alimentów domagają się zarówno rodzice, którzy nie utrzymywali z dziećmi kontaktu, czasem wręcz z odebranymi przed laty prawami rodzicielskimi, jak i ci pozostający z nimi w bliskich relacjach. Za każdą sprawą stoi rodzinny dramat.

Z akt sądowych: 58-latek, ojciec trzech córek, z zawodu mechanik obróbki skrawaniem, rozwiedziony, „żałuje obecnie, że nie utrzymywał kontaktu z rodziną”. Dziś mieszka w schronisku dla bezdomnych mężczyzn. Sąd w Warszawie przyznał mu po 150 zł alimentów od dwóch starszych córek.

„B.N. ma 92 lata. Otrzymuje emeryturę w kwocie 978,51 zł. Do 20 grudnia 2014 r. zamieszkiwała w domu stanowiącym własność syna”. Stan zdrowia kobiety pogarsza się, a emerytura nie pozwala na opłacenie profesjonalnej pielęgniarki. Chce po 600 zł alimentów od córki, syna i dorosłego wnuka. Tu jednak sąd w Przasnyszu wniosek oddalił.

Inna zażądała od czwórki dzieci po 400 zł miesięcznie. Ma 84 lata, przeszła udar mózgu, cierpi na padaczkę i zaburzenia pracy serca. Jej dochód to 1143 zł. Sąd w Lidzbarku Warmińskim powództwa nie uwzględnił.

– Niestety, wraz z osłabianiem więzi rodzinnych częściej dochodzi do takich procesów – mówi adwokat Maciej Organiściak.

– W wiek emerytalny wchodzi pokolenie ludzi przez lata bezrobotnych, pracujących na nieoskładkowanych umowach. Ich emerytury są tak niskie, że szukają pomocy finansowej nawet w tak drastyczny sposób – dodaje.

Niedostatek – z tego powodu zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego rodzice mogą się domagać alimentów od dzieci. Tyle że nie ma wciąż jednoznacznej prawnej definicji niedostatku.
– Ogólnie przyjmuje się, że jest to sytuacja, gdy rodzic nie jest w stanie własnymi siłami zaspokoić swoich usprawiedliwionych podstawowych potrzeb, a równolegle dzieci mają możliwości finansowe, aby mu w tym pomóc lub go wyręczyć – tłumaczy Maciej Organiściak, adwokat specjalizujący się w prawie rodzinnym.
Dokładniej obowiązek alimentacyjny dzieci, a nawet wnuków względem rodziców czy dziadków reguluje art. 128 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który stanowi, że obowiązek dostarczania środków utrzymania obciąża krewnych w linii prostej – rodziców, dziadków, dzieci – oraz rodzeństwo. I to na tej podstawie rośnie liczba wniosków o alimenty od dorosłych dzieci.
– Edukacja prawnicza i starzenie się społeczeństwa – mec. Kamila Kasprzak, specjalistka od prawa rodzinnego, z miejsca wymienia te dwa powody wzrostu liczby procesów. – Oczywiście każdą sprawę trzeba rozpatrywać indywidualnie, ale zasadnicze znaczenie mają dwa czynniki. Z jednej strony jest większa świadomość, że można z takim roszczeniem wystąpić, także wśród pracowników miejskich ośrodków pomocy społecznej, bo to oni bardzo często swoim klientom podpowiadają taką ścieżkę. Z drugiej strony mamy zmiany społeczne związane z ubożeniem starszych ludzi – dodaje prawniczka.
Te zmiany społeczne to także migracje młodych. Wyjeżdżają za granicę, do dużych miast, zaczynają lepiej zarabiać, ale osłabiają się ich więzi z rodzicami. – W efekcie ci coraz częściej uznają, że dzieci są im winne pomoc, której nie udzielają same z siebie, i kierują sprawy do sądów. W przeciwieństwie do klasycznych procesów o alimenty wytaczanych w imieniu dzieci bardzo rzadko dochodzi do przedsądowych ugód – ocenia mec. Organiściak.
Liczba takich spraw rośnie od jakiegoś czasu, choć wciąż są o wiele rzadsze niż klasyczne procesy o alimenty. Jak oceniają prawnicy, sądy są ostrożne z wydawaniem wyroków. – Podstawowa reguła brana pod uwagę w takich sprawach to zasada słuszności społecznej i współżycia społecznego, czyli przepisy bardzo ogólne, ale niezbędne, by ocenić, czy dziecko naprawdę ponosi odpowiedzialność za rodzica – dodaje dr Maciej Mikołaj Cieśliński.
Bo choć często takie roszczenia są słuszne, to bywa też i tak, że rodzice przypominają sobie o dzieciach, dopiero gdy potrzebują ich materialnego wsparcia. Głośne są przypadki, gdy wezwania do sądu otrzymują byli wychowankowie domów dziecka, dzieci, których rodzic miał odebrane prawa rodzicielskie czy nawet sam nie wywiązywał się z obowiązków alimentacyjnych. – Zdarzają się wręcz sprawy będące pewnego rodzaju odwetem, bo po latach płacenia alimentów przez rodzica na dziecko ten uznaje, że teraz to dziecko powinno wspomóc go finansowo – dodaje Cieśliński.
Kwestia alimentacji dorosłych dzieci budzi spore kontrowersje. Na tyle duże, że jeszcze poprzednia rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz wnioskowała o zmiany w prawie tak, by dorosłe dziecko mogło się uchylić od obowiązku płacenia, gdy jest to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
– Faktycznie, wskazane byłoby umieszczenie w przepisach konkretnego wskazania, że dorosłe dziecko ma prawo do uchylenia się od alimentów w wypadku wcześniejszego niegodziwego zachowania rodziców, np. w przypadku przemocy, pozbawienia władzy rodzicielskiej, zakazu kontaktów. Trzeba jednak przy tym wskazać, że dorosłe dzieci mają możliwość uchylenia się od obowiązku płacenia na niegodnych rodziców. Wymaga to jednak sięgnięcia do zasad ogólnych, tj. art. 5 kodeksu cywilnego i przekonania sądu, że w związku z np. pozbawieniem władzy rodzicielskiej tych rodziców, którzy obecnie domagają się alimentów, ich żądania nie są zgodne ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego – tłumaczy Michał Kubalski z zespołu prawa cywilnego w Biurze RPO.