KRS, rzecznik dyscyplinarny i dyrektorzy placówek – te podmioty jako pierwsze staną się ofiarami rozszerzania nadzoru nad władzą sądowniczą.
Co się zmieni w Krajowej Radzie Sądownictwa / Dziennik Gazeta Prawna
– Rząd chce podporządkować sobie w sposób całkowity niezależne sądownictwo. Temu służy większość zmian w prawie, jakich dokonuje. Niedługo uzyska wpływ na najważniejsze organy i funkcje trzeciej władzy – uważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Resort odbija jednak piłeczkę. – Do tej pory władza sądownicza pozostawała poza jakąkolwiek społeczną kontrolą. Jej przedstawiciele sami siebie wybierali, sami decydowali o tym, kto będzie awansował, a kto zostanie z zawodu usunięty. Nasze propozycje to tylko próba przywrócenia pewnej równowagi między władzą sądownicza a społeczeństwem obywatelskim – tłumaczy Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, dodając, że rzecznika praw obywatelskich i prezesa NIK wybiera parlament, a przecież nikt nie twierdzi, że sam ten fakt ich upolitycznia.
Reforma przyśpiesza
Najwięcej emocji wywołuje najnowsza wersja projektu zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zgodnie z nią kadencje członków KRS będących sędziami zostaną wygaszone nie w ciągu trzech miesięcy, tak jak to było wcześniej planowane, a w ciągu zaledwie 30 dni od wejścia w życie nowych rozwiązań.
Projekt przewiduje również, że w ciągu 30 dni funkcje straci także rzecznik dyscyplinarny sędziów. – To dowodzi, że władza wykonawcza chce mieć wpływ na postępowania dyscyplinarne. Zresztą nie kryje się z tym, gdyż już wcześniej zapowiadano zmiany w tym kierunku, a więc powołanie specjalnej izby dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym o bliżej nieznanym składzie, podległej prezydentowi, czyli politykowi – przypomina Markiewicz.
Spór narasta
Najostrzejsza dyskusja toczy się wokół zaproponowanego przez resort sposobu wyłaniania członków KRS będących sędziami. Nowa wersja projektu nie odbiega w tej kwestii zasadniczo od poprzedniej (patrz: grafika). MS nadal chce, aby wybierał ich Sejm.
– Uzasadnieniem dla przeprowadzenia tej zmiany jest art. 4 konstytucji, 174, 10 i 7 konstytucji. Zgodnie z tym pierwszym władzę zwierzchnią sprawuje naród przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Tymczasem w chwili obecnej obywatele nie mają żadnego wpływu na władzę sądowniczą. Dzięki proponowanym przez nas rozwiązaniom pośrednio taki wpływ będą mieli, gdyż przecież sędziowie orzekają w imieniu Rzeczypospolitej (art. 174 konstytucji), tj. w imieniu wszystkich obywateli, a nie w swoim własnym, czy też w imieniu swojej korporacji – wyjaśnia Marcin Warchoł.
– Nie ufam interpretacjom konstytucji przeprowadzanym przez władzę, która już wielokrotnie tę konstytucję złamała. Wolę opierać się na ocenach uznanych konstytucjonalistów niż prawników hobbystów – ripostuje sędzia Markiewicz.
Zdaniem środowiska zmiany doprowadzą do upolitycznienia organu, który ma przecież stać na straży niezawisłości i niezależności sądów. W środowisku pojawiają się już nawet głosy, aby tych sędziów, którzy staną do konkursu organizowanego na nowych zasadach, traktować jako takich, którzy sprzeniewierzyli się rocie przysięgi sędziowskiej. – Ślubuje się w niej przecież stać na straży prawa. A już na pierwszy rzut oka widać, że to, co proponuje resort, jest niezgodne z ustawą zasadniczą – mówi jeden z sędziów.
Propozycjom sprzeciwia się również część konstytucjonalistów. – Gdyby konstytucja przewidywała w art. 187, że KRS składa się z 15 członków wybieranych spośród sędziów przez Sejm, to sprawa byłaby jasna – zwraca uwagę dr hab. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Przecież w ani jednym miejscu ustawa zasadnicza nie stanowi, kto ma sędziów do rady wybierać. Jest tylko mowa o tym, że wybiera się ich spośród sędziów. Tak więc celowo pozostawiono to w gestii ustawodawcy zwykłego, który ma pełne prawo uregulować to w taki sposób, aby wyrażało inne wartości konstytucyjne, tak jak wskazana wyżej zasada zwierzchności narodu czy równoważenia się i kontroli trzech władz opisana w art. 10 konstytucji – odbija piłeczkę wiceminister Warchoł. Jego zdaniem to sędziowie działali do tej pory niezgodnie z wyrażoną w art. 7 konstytucji zasadą legalizmu, zabraniającą domniemywania swoich uprawnień przez organ władzy. Tymczasem sędziowie na własny użytek niejako dopisali do konstytucji, że to oni sami mają decydować o tym, kto wybiera ich przedstawicieli do rady.
– My tylko przywracamy właściwe znaczenie konstytucji i przytoczone wyżej jej wartości i zasady nabiorą wreszcie po 20 latach jej obowiązywania realnego kształtu – kwituje Warchoł.
Jednak zdaniem Ryszarda Piotrowskiego takiej interpretacji konstytucji nie da się pogodzić z art. 173, który mówi, że sądy i trybunały są władzą odrębną od innych władz. Ten pomysł wyklucza bowiem ową odrębność.
Dyrektorzy na pasku
Sporo emocji wywołuje również przyjęty w piątek przez Sejm projekt zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych. Dotyczy on dyrektorów sądów. Zgodnie z nim minister sprawiedliwości będzie mógł w sposób dowolny dobierać osoby na dyrektorskie stanowiska, gdyż nie będzie już konkursów. Będzie również miał dowolność w ich odwoływaniu.
– Te zmiany budzą duży niepokój. Umożliwią one członkowi rządu, a więc przedstawicielowi władzy wykonawczej, ręczne sterowanie sądami. A to bardzo niebezpieczne, gdyż obecny minister nieraz już pokazał, że jako wysoki urzędnik państwowy nie potrafi się oderwać od swej bazy politycznej – zauważa Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
Resort tłumaczy, że zmiany są konieczne, gdyż to minister sprawiedliwości jest dysponentem części budżetu odpowiadającej funkcjonowaniu sądów. A skoro tak, to musi mieć zwierzchnictwo służbowe nad dysponentami budżetu niższego szczebla, a więc właśnie dyrektorami.