Coraz mniej jest pokrzywdzonych, którzy otrzymują pieniądze od państwa. To efekt „naprawy” przepisów przeprowadzonej rok temu. Szwankuje głównie informacja.
Kompensata jest świadczeniem, które przysługuje ofiarom przemocy (lub ich bliskim) – z tytułu utraconych zarobków, kosztów leczenia, rehabilitacji czy pogrzebu. Rokrocznie w budżecie zabezpieczano na ten cel blisko 70 mln zł, ale pokrzywdzonym wypłacano zaledwie 0,2 proc. tej kwoty. Zmienić to miała nowelizacja ustawy o kompensacie, która weszła w życie w ubiegłym roku. Maksymalną kwotę świadczenia podniesiono wówczas z 12 do 25 tys. zł, a w przypadku śmierci ofiary – do 60 tys. Rozszerzono jednocześnie katalog uprawnionych do otrzymania pieniędzy: mogą ubiegać się o nie tylko ofiary przestępstw, ale wszystkich czynów zabronionych. Uproszczono też formularz wniosku. Efekt? Zarówno samych wniosków, jak i wypłat jest wciąż niewiele.
ikona lupy />
Kompensaty w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Miało być lepiej...
Dane Ministerstwa Sprawiedliwości są alarmujące. W 2014 r. sądy przyznały łącznie z tego tytułu 314 tys. zł, a w 2015 r. już tylko niecałe 170 tys. zł. Po zmianie przepisów przez pierwsze pół roku pozytywnie rozpatrzono jedynie 10 wniosków na łączną kwotę 38 154 zł.
– Prawdopodobnie ludzie w ogóle nie wiedzą, że istnieje możliwość ubiegania się o takie środki – uważa Michał Hara z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Niską świadomość prawną jako główną przyczynę nikłego korzystania z tej formy wsparcia wskazują także inni eksperci. – Dostrzegamy ten problem i w pierwszej kolejności będziemy chcieli doprowadzić do zwiększenia liczby wniosków. Można to zrobić poprzez szerokie informowanie o tym, czym jest kompensata, komu przysługuje i gdzie ją uzyskać – zapowiada Mikołaj Pawlak, dyrektor departamentu spraw rodzinnych i nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości. Najbliższą okazję ku temu resort będzie miał podczas „Tygodnia pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwem”, który organizuje.
– Już nawet nie chodzi o niską świadomość prawną wśród zwykłych ludzi. Gdyby zapytać dziesięciu policjantów o kompensatę, to wątpię, by choć jeden wiedział, czym ona jest, kto może się o nią ubiegać i jak – twierdzi prof. Ewa Bieńkowska, kryminolog. Jej zdaniem kluczowe jest, by to właśnie funkcjonariusze i prokuratorzy informowali obywateli o kompensacie. Bo jako pierwsi mają kontakt z ofiarami przestępstw.
Niestety, jak na razie nawet z druku pouczenia o podstawowych uprawnieniach i obowiązkach pokrzywdzonego o kompensacie niewiele można się dowiedzieć. Czytamy w nim jedynie: „Pokrzywdzony będący obywatelem polskim lub obywatelem innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej może się ubiegać o państwową kompensatę na zasadach określonych w ustawie z dnia 7 lipca 2005 r. o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych czynów zabronionych”.
Ani słowa o tym, że na pieniądze mogą liczyć nie tylko ofiary, ale w przypadku śmierci także ich osoby najbliższe. Albo o tym, że świadczenie przyznaje się tylko wówczas, gdy pieniądze uzyskane z innych źródeł (od sprawców, z opieki społecznej lub z ubezpieczenia) nie starczają na pokrycie kosztów leczenia, rehabilitacji, utraconych zarobków itp. Brakuje też informacji, że wniosek można złożyć najpóźniej w ciągu 5 lat od popełnienia czynu zabronionego.
Ale najbardziej kuriozalny jest fakt, że nawet ta jednozdaniowa informacja na druczku jest nieprawdziwa. Bo o kompensatę mogą się starać nie tylko obywatele państw unijnych, lecz także – zgodnie z ustawą – wszyscy posiadający w krajach Wspólnoty miejsce stałego pobytu.
...a wyszło jak zwykle
Brak informacji to jedno. Problemem jest jednak również to, że sama nowelizacja pozostawia wiele do życzenia. – Błędem jest utrzymanie spraw o kompensatę w trybie nieprocesowego postępowania cywilnego. To wiktymizuje ofiarę i znacznie wydłuża postępowanie – uważa prokurator Lidia Mazowiecka, która od lat bada ten temat. Co gorsza, po nowelizacji sąd, ustalając wysokość kompensaty, bada stopień przyczynienia się ofiary do popełnienia czynu zabronionego.
Poza tym – jak zauważa prof. Bieńkowska – choć w teorii sprawy mają być rozpatrywane w postępowaniu cywilnym nieprocesowym, to jest takie tylko z nazwy. – W praktyce staje się sporne i rozpoznawane jest podczas procesu. Sędziowie nie bazują na oświadczeniach, bo te natychmiast podważa prokurator. Powołują świadków, czy jest taka potrzeba, czy nie. Jeśli w postępowaniu karnym była sporządzona opinia biegłego, np. na temat obrażeń pokrzywdzonego, to sąd cywilny może zlecić wykonanie nowej ekspertyzy. Bo o ile w postępowaniu cywilnym jest związany ustaleniami sądu karnego co do sprawcy przestępstwa, o tyle nie jest związany ustaleniami co do okoliczności – tłumaczy prof. Bieńkowska. I dodaje, że wszędzie na świecie takimi sprawami nie zajmują się sądy, lecz specjalne urzędy kompensacyjne.
Podczas prac nad nowelizacją podobny postulat wysuwała m.in. Krajowa Rada Sądownictwa. Jej zdaniem organami właściwymi do rozpoznawania spraw o kompensatę powinny być nie sądy, lecz raczej organy administracji publicznej: rządowej lub samorządowej, np. ośrodki pomocy społecznej.
Pozytywną zmianą jest na pewno zwolnienie osób ubiegających się o kompensatę z kosztów (poza opłatą od wniosku w wysokości 40 zł). Wcześniej zdarzały się sytuacje, że kwota, jaką sąd przyznawał ofierze przemocy, była niższa niż... koszty postępowania. Nadal jednak sprawę na samym początku rozpoznaje referendarz. Jeśli pokrzywdzony nie zgadza się z wysokością przyznanego świadczenia i składa sprzeciw, sprawa rozpoczyna się od nowa. Gdyby sprawę od razu rozpoznawał sąd, wówczas wniesienie apelacji nie wstrzymywałoby możliwości wypłacenia już przyznanej kwoty.