Zapowiadają, że będą ignorować wyroki wydane w składzie niezgodnym z konstytucją.
To reakcja na dopuszczenie do orzekania w Trybunale Konstytucyjnym trzech spornych sędziów wybranych w grudniu ubiegłego roku głosami większości parlamentarnej.
Od wczoraj TK oficjalnie ma nowego prezesa. Zgodnie z wolą prezydenta została nim Julia Przyłębska. Decyzja ta została skrytykowana przez część ekspertów, którzy zarzucają PiS przejmowanie TK metodą faktów dokonanych. Taka taktyka może się jednak okazać nieskuteczna. Bo nawet jeśli trybunał w obecnym składzie i pod dyktando nowego prezesa będzie taśmowo przyklepywał kolejne rządowe ustawy, to na drodze politykom staną sądy powszechne.
– Z ciężkim sercem, ale muszę przyznać, że będę w swojej pracy ignorować te wyroki TK, które zostaną wydane w składzie sprzecznym z ustawą zasadniczą oraz dotychczasowym orzecznictwem sądu konstytucyjnego – deklaruje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Przedstawiciele środowiska tłumaczą, że nie mogą przejść do porządku dziennego nad tym, że nowa prezes dopuściła do orzekania trzech sędziów, których status jest dyskusyjny. Chodzi o Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego oraz Mariusza Muszyńskiego.
– Mając orzec na podstawie wyroku TK, w wydaniu którego brał udział któryś z tych trzech sędziów, po prostu zignoruję to orzeczenie i sam będę oceniał konstytucyjność danej normy. Będę to robił nawet za cenę wszczęcia przeciwko mnie postępowania dyscyplinarnego – zapowiada Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
Takie deklaracje znajdują uznanie w oczach części przedstawicieli świata akademickiego. – Sądy mogą stosować bezpośrednio ustawę zasadniczą. Taką możliwość dopuszcza jej art. 8 – przypomina prof. Andrzej Zoll, konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – To rządzący przerzucili na sądownictwo powszechne ciężar stania na straży zasad i wartości wpisanych w Konstytucji RP – dodaje. Ale nie wszyscy podzielają taką opinię.
– Rolą sędziów sądów powszechnych, jak i zresztą samego trybunału, nie jest ocenianie prawidłowości wyboru członków TK – uważa dr Marek Dobrowolski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dziwi go to, że większość środowiska tak czarno-biało ocenia obecną sytuację.
– Bo spór wokół TK czarno-biały na pewno nie jest. Nie jest tak, że za całe zło odpowiada Sejm czy prezydent. Obie strony tego konfliktu stosowały pewne działania, delikatnie mówiąc, niekonwencjonalne – komentuje. I przypomina wątpliwości, jakie podnosiła część konstytucjonalistów, gdy trybunał orzekał w składzie pomniejszonym, mimo że ustawa wymagała, aby wyrok został wydany przy uczestnictwie wszystkich członków. – Wówczas nie słyszałem, aby sędziowie sądów powszechnych zapowiadali, że nie będą takich wątpliwych wyroków stosować – zauważa dr Dobrowolski.

Czeka nas niezły galimatias. Sędziowie zamierzają na własną rękę interpretować konstytucję

Takie sytuacje w przeszłości już się zdarzały, choć należały do rzadkości. Teraz sądy zamierzają pójść o krok dalej i przestać respektować orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. A to jeszcze nigdy nie miało miejsca w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Sędziowie nie zamierzają jednak odrzucić całego dorobku TK. Zapowiadają, że nie będą stosować tylko tych orzeczeń, które zostaną wydane po 20 grudnia br. Skąd ta data? Bo w tym dniu pełniąca wówczas obowiązki prezesa TK, a dziś już jego prezes Julia Przyłębska zdecydowała o dopuszczeniu do orzekania trzech sędziów wybranych nadprogramowo przez obecny Sejm. Wcześniej uniemożliwiał im to prezes Andrzej Rzepliński, którego kadencja zakończyła się 19 grudnia. Decyzja Rzeplińskiego miała oparcie w wyroku TK z 3 grudnia ub.r., w myśl którego poprzedni Sejm w prawidłowy sposób obsadził trzy wakujące stanowiska. Innymi słowy, obecna większość sejmowa nie miała prawa wybierać w grudniu aż pięciu sędziów TK, bo trzy miejsca były już zajęte. Decyzja prof. Rzeplińskiego znalazła uznanie w oczach wielu konstytucjonalistów, którzy już wówczas przestrzegali, że dopuszczenie tych osób do orzekania rodziłoby wątpliwości co do legalności orzeczeń, które zapadałyby z ich udziałem. Teraz te wątpliwości powróciły ze zdwojoną siłą.

– W związku z decyzją prezes Przyłębskiej niedługo te obawy już się ziszczą. W wydawaniu wyroków przez TK będą brać udział osoby do tego nieuprawnione. A przecież, zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego, sprzeczność składu orzekającego z przepisami jest przesłanką uznania całego postępowania za nieważne – tłumaczy sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Czy jednak do oceny legalności postępowań toczących się przed TK można stosować przepisy k.p.c.? Zdaniem sędziów tak, gdyż do niego odsyła sama ustawa regulująca organizację i tryb postępowania przed trybunałem. Zresztą nie tylko ze względu na tryb wyboru części sędziów przyszłe wyroki TK już dziś są poddawane w wątpliwość.

– Pamiętajmy, że jedna z dopuszczonych niedawno do orzekania osób najprawdopodobniej była w przeszłości agentem służb specjalnych. Co nie jest najlepszą rekomendacją na urząd sędziego TK. Poza tym postawa pozostałych dwóch sędziów wybranych przez obecny Sejm, fakt, że dali się wybrać do trybunału, oznacza, że nie mają szacunku dla dotychczasowego orzecznictwa TK i są uwikłani politycznie, co budzi obawy o ich obiektywizm i bezstronność – przypomina Irena Kamińska, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis.

Jak wielu sędziów zdecyduje się ignorować wyroki TK i samodzielnie oceniać normy pod kątem ich zgodności z konstytucją, dziś nie sposób przewidzieć. Można za to mieć pewność, że sądy powszechne znacznie częściej niż obecnie ma to miejsce będą stosować taką zdekoncentrowaną kontrolę konstytucyjności norm. Do tej pory w sądach powszechnych bardzo rzadko zdarzały się wyroki, dla których podstawą była norma wywiedziona wprost z ustawy zasadniczej. Albo takie, w których sąd stwierdzał, że dany przepis jest w sposób oczywisty niezgodny z konstytucją i w związku z tym on go nie zastosuje. Miało to związek z linią orzeczniczą Sądu Najwyższego, który zalecał, aby sądy, gdy pojawiają się wątpliwości, raczej zwracały się o ich rozwianie do TK, niż same na własną rękę rozstrzygały, czy daną normę da się pogodzić z konstytucją czy też nie.

– Można się spodziewać, że w reakcji na zaistniałą sytuację w najbliższym czasie liczba pytań kierowanych przez sądy powszechne do trybunału znacznie zmaleje – przewiduje sędzia Krystian Markiewicz.

Można przypuszczać, że także sam SN w niedługim czasie zacznie inaczej zapatrywać się na tę kwestię. Zwiastunem tego może być marcowy wyrok SN w sprawie sygn. akt V CSK 377/15. W jego uzasadnieniu powiedziano jasno, że „z uwagi na niejasną sytuację Trybunału Konstytucyjnego Sąd Najwyższy wyręczył trybunał i zamiast skierować do niego pytanie prawne, sam stwierdził niezgodność przepisu ordynacji podatkowej z Konstytucją RP”.