Nawet na osiem lat więzienia będzie można skazać złodzieja sklepowego lub kieszonkowca. I to niezależnie od wartości skradzionych rzeczy. Handlowcy się cieszą, prawnicy załamują ręce.
Takie kary będzie można wymierzać sprawcom nowego przestępstwa – kradzieży szczególnie zuchwałej. Ma ono zostać dodane do kodeksu karnego ustawą o tzw. tarczy 4.0 (czyli w ramach projektu ustawy o dopłatach do oprocentowania
kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19).
Czym jest kradzież szczególnie zuchwała?
Choć takie pojęcie funkcjonowało w kodeksie karnym przez całe lata (dawny art. 208 k.k.), dziś wcale nie jest prosto odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko dlatego, że w starym kodeksie karnym (obowiązującym od 1970 r. do 1998 r.) kradzież szczególnie zuchwała nie była zdefiniowana (choć groziła za nią kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności). Wszystko wynikało wtedy z orzecznictwa sądów.
Z definicją mamy problem
Obecnie proponuje się dodanie do art. 115 k.k. par. 9a, który określa, że kradzieżą szczególnie zuchwałą jest:
- pkt 1 – kradzież, której sprawca swoim zachowaniem wykazuje postawę lekceważącą lub wyzywającą wobec posiadacza rzeczy lub innych osób lub używa przemocy innego rodzaju niż przemoc wobec osoby, w celu zawładnięcia mieniem;
- pkt 2 – kradzież mienia ruchomego znajdującego się bezpośrednio na osobie lub w noszonym przez nią ubraniu albo przenoszonego lub przemieszczanego przez tę osobę w warunkach bezpośredniego kontaktu lub znajdującego się w przedmiotach przenoszonych lub przemieszczanych w takich warunkach.
Paradoksalnie, dodanie tej definicji nie tylko niczego nie prostuje, ale wręcz utrudnia.
– W zasadzie o kwalifikacji karnej czynu ma decydować nie wartość kradzieży, lecz bliżej nieokreślony sposób postępowania. Bo definicja posługuje się pojęciami nieostrymi, ocennymi i nie zawiera elementów wskazujących na modus operandi sprawcy. To jakieś dziadostwo legislacyjne. I jak tu na takich przykładach uczyć studentów – załamuje ręce prof. Brunon Hołyst, kryminolog z Uczelni Łazarskiego.
Profesor Marek Kulik z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej zauważa z kolei, że wprowadzenie do art. 115 k.k. definicji mającej zastosowanie do jednego typu czynu zabronionego jest pomysłem co najmniej dziwnym.
– Zaprzecza to w ogóle sensowi wprowadzania definicji części ogólnej kodeksu. Poza tym „postawa lekceważąca lub wyzywająca” to określenie, które odwołuje się do ocen pozaprawnych. Tego typu sformułowania wprowadzają luz decyzyjny i można ich używać, ale zasadniczo w kierunku pro libertate, a nie wtedy, gdy typizuje się czyn zabroniony. Dalej, taka postawa ma być wykazywana w odniesieniu do posiadacza lub innych osób. Takie ujęcie wskazuje, że powinny być co najmniej dwie „inne osoby”. Mamy też „zawładnięcie mieniem”, choć od 22 lat obowiązuje kodeks, w którym przedmiotem kradzieży nie jest mienie, ale rzecz ruchoma – wylicza prof. Kulik, dodając, że pojęcie „kradzież mienia” zupełnie nie przystaje do nomenklatury kodeksowej.
Zaproponowana definicja będzie rodziła problemy w praktyce. Nie ma wątpliwości, że z tego paragrafu będą mogli odpowiadać np. kibole, którzy w drodze na wyjazdowe mecze czasem urządzają sobie tzw. promocje. Proceder polega na wbiegnięciu dużej grupy ludzi na stację benzynową, zabraniu tylu butelek alkoholu, ile zdołają unieść, i szybkim oddaleniu się z miejsca zdarzenia. Jasne jest, że takie bezczelne zachowania wynikające z poczucia bezkarności jest nacechowane „lekceważącą lub wyzywającą wobec posiadacza rzeczy lub innych osób” postawą.
– A co, jeśli ktoś bezczelnie na oczach sprzedawczyni ukradnie marchewkę z warzywniaka? Choćby wartość skradzionych warzyw była symboliczna, to teoretycznie w grę wchodziłyby już przepisy o wartości. A jeśli ktoś ukradnie rower, to czy takim czynem nie wykazuje lekceważącej postawy wobec jego właściciela? – wskazuje sędzia Rafał Lisak z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Istnieje realne ryzyko nadużyć
Jednocześnie z omawianymi wyżej zmianami w kodeksie karnym w tarczy 4.0 planowana jest też zmiana w art. 130 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z nią, jeśli kradzież będzie miała szczególnie zuchwały charakter, to niezależnie od wartości skradzionych przedmiotów nie będzie można jej traktować jako wykroczenie, tylko zawsze jako przestępstwo. W dodatku karane surowiej niż zwykła kradzież (patrz infografika).
Od odpowiedzi na pytanie, czy kradzież miała charakter zuchwały, czy nie, będzie zależeć to, czy sprawca kradzieży przedmiotów o wartości do 500 zł będzie odpowiadał tylko za wykroczenie, czy już za przestępstwo (w dodatku przestępstwo w typie kwalifikowanym).
– Niebezpieczeństwo polega na tym, że o sprawcy właściwie każdej kradzieży moglibyśmy powiedzieć, że wykazuje lekceważącą postawę wobec posiadacza rzeczy. A to rodzi ryzyko nadużywania władzy przez prokuraturę i później sądy, które mogą sięgać po surowsze przepisy – przestrzega prof. Hołyst.
Poza tym takie same czyny mogą być w zależności od sądu różnie oceniane, co będzie skutkować diametralnie różnymi karami.
Eksperci są zgodni co do jednego. Jeśli już ustawodawca zamierza przywrócić kradzież szczególnie zuchwałą, nie powinien jej definiować.
– Od razu można by posiłkować się orzecznictwem sprzed 20–30 lat, bo teraz – zanim w orzecznictwie ukształtuje się w miarę jednolite rozumienie tego przepisu – upłynie nawet 10 czy 15 lat – zauważa sędzia Lisak.
Co ciekawe, przy obostrzeniu odpowiedzialności stosowanym wobec sprawców kradzieży o wartości powyżej 200 tys. zł (grozi za to od roku do 10 lat więzienia) nie będzie miało znaczenia, czy będzie to kradzież zwykła, czy szczególnie zuchwała.
Co ma koronawirus do kodeksu karnego
Co ma wspólnego walka ze skutkami epidemii z zaostrzeniem odpowiedzialności karnej za kradzieże?
– Niestety w trakcie pandemii mamy do czynienia ze wzrostem kradzieży. Tylko w Warszawie i okolicach w marcu było ich więcej o 37,5 proc., a w kwietniu o 32 proc. Stąd przywrócenie do kodeksu karnego kradzieży szczególnie zuchwałej. Okradanie w trakcie pandemii sklepikarza, który ledwo jest się w stanie utrzymać na rynku lub jest zadłużony po uszy, należy traktować tak samo, jakby ktoś okradał powodzian – tłumaczy prof. Marcin Warchoł, wice minister sprawiedliwości.
Wyjaśnia, że kradzieże w trakcie klęski żywiołowej od kilkudziesięciu lat w nauce prawa karnego traktowane są jako przykłady owej „szczególnej zuchwałości”, która zasługuje na szczególne potępienie.
– Zmiana ta, jak wiele innych przepisów zawartych w tej i poprzednich wersjach ustawy antykryzysowej, jest podyktowana chęcią pomocy przedsiębiorcom, którym brakuje narzędzi do efektywnej walki z zawodowymi złodziejami sklepowymi – dodaje wiceminister.
Przypomina, że jest to kolejny krok po zamrożeniu progu przepołowienia kradzieży (stała kwota 500 zł zamiast ruchomej granicy w postaci jednej czwartej minimalnego wynagrodzenia) i stworzenia rejestru sprawców wykroczeń mających chronić tę branżę.
Inna sprawa, że dokładnie te same przepisy zostały już przez Sejm uchwalone rok temu w ramach dużej reformy kodeksu karnego (kiedy nikt nie słyszał jeszcze o koronawirusie), lecz na skutek wysłania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego nie weszły w życie.
Handel jest zdecydowanie na tak
Na zapowiedzi zmian handlowcy zareagowali pozytywnie. – Pozwoli to na wyłączenie z kategorii wykroczeń rodzaju kradzieży charakteryzującego się wysoką szkodliwością społeczną. Nawet jeśli nie każdą kradzież w sklepie da się ostatecznie zakwalifikować jako szczególnie zuchwałą – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Dodaje, że projektowane narzędzie na pewno będzie możliwe do zastosowania w sytuacji, kiedy sprawca złamie zabezpieczenie anty kradzieżowe umieszczone na towarach, ponieważ jest to równoznaczne z użyciem „innego rodzaju przemocy”. – Wydaje się, że to rozwiązanie zmniejszy liczbę kradzieży mienia zabezpieczonego technicznie – przewiduje.
Z zapowiadanych zmian cieszy się także Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu.
– Łagodne kary za kradzieże zachęcają do takich działań. Wśród właścicieli sklepów od dawna krąży przekonanie, że istnieje coś takiego jak zawód złodziej. Są to osoby, które utrzymują się z kradzieży, a złapanie i jego konsekwencje traktują jako ryzyko zawodowe. Czują się bezkarni i następnego dnia przychodzą kraść dalej. Dlatego wszelkie narzędzia odstraszające są pożądane, kary powinny być surowe – mówi.
Podkreśla, że istnienie wprowadzonego w listopadzie rejestru sprawców wykroczeń jest krokiem w dobrą stronę, ale nadal problemem jest zachowywanie kwoty, do której kradzież to tylko wykroczenie – czyli 500 zł.
– Od lat powtarzamy, że konstrukcja czynów przepołowionych nie chroni w sposób właściwy prawa własności i zachęca do kradzieży, a limit 500 zł jest znacznie za wysoki – mówi Maciej Ptaszyński.