Podwyższenie maksymalnej grzywny nakładanej przez sąd za wykroczenie z 5 tys. zł do 30 tys. zł oraz z 1 tys. zł do 3,5 tys. zł w postępowaniu mandatowym, obowiązkowe wypłacanie renty przez sprawców śmiertelnych wypadków, powiązanie wysokości ubezpieczenia OC z liczbą punktów karnych – takie założenia zmian w kodeksie drogowym przyjął wczoraj rząd.

Do ich wprowadzenia przymierzał się już rok temu, lecz po tym, jak opisaliśmy je w DGP, schował projekt do szuflady, by nie zrazić do siebie kierowców w czasie kampanii prezydenckiej. Zwłaszcza że każde urealnienie stawek mandatów (ustalonych w 1997 r.), choć niezbędne, dla wielu osób może być szokiem. Największa podwyżka mandatów ma dotyczyć najbardziej niebezpiecznych zachowań, związanych ze stwarzaniem zagrożenia dla pieszych, jazdą na czerwonym świetle i dużym przekraczaniem prędkości. I tak za przekroczenie limitu o ponad 30 km/h będzie można dostać mandat w wysokości do 3,5 tys. zł (obecnie wynosi on maksymalnie… 300 zł), a w przypadku recydywistów – 3–5 tys. zł. Zapowiadane są również kolejne zaostrzenia kar za przestępstwa związane z jazdą po alkoholu i narkotykach (choć przykład podwyżek kar z 2015 r. pokazuje, że nie przynosi to długotrwałych efektów).
Rząd chce też szybszej ścieżki przyznawania świadczeń kompensacyjnych ofiarom wypadków lub ich bliskim. Chodzi o umożliwienie orzeczenia renty bezpośrednio w postępowaniu karnym oraz obowiązek jej zasądzenia w razie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W takich wypadkach będzie ona orzekana z urzędu.
Szybciej będzie też można stracić prawo jazdy, bo jednorazowo policja będzie mogła nałożyć na kierowcę nie 10, a 15 punktów karnych, a kursy, dzięki którym ich liczbę będzie można zredukować, zostaną zlikwidowane. Za to kierowcy jeżdżący bezpiecznie, a także szczęściarze, którzy nie nadzieją się na kontrolę i fotoradar, zaoszczędzą na ubezpieczeniu.
Pieniądze ze wszystkich grzywien za wykroczenia drogowe mają być przeznaczane na budowę dróg. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez rząd