Kolejny oskarżony o zabójstwo nadinspektora policji, byłego komendanta głównego Marka Papały, został uniewinniony przez sąd. Mam dla Państwa radę: chowajcie się, kto może, bo prokuratura będzie szukała czwartego już podejrzanego o zabójstwo. Przy czym – jak słusznie zauważył na Twitterze użytkownik o pseudonimie Mekk – dochodzimy już do etapu, wktórym podejrzanych trzeba będzie ekshumować, zamiast łapać. Co zresztą może okazać się atutem dla śledczych, bo martwi bronią się mniej intensywnie.
Sprawa zabójstwa Marka Papały to wielki odcisk na naszej państwowości. Były komendant główny policji został w 1998 r. w miejscu publicznym zastrzelony, a do dziś nie wiadomo, kto to zrobił i na czyje zlecenie. Co gorsza, polskie państwo nie jest w stanie zaakceptować swej tekturowości, więc szuka coraz to kolejnych podejrzanych, oskarża ich, by potem biedny prokurator na sali sądowej musiał wysłuchiwać, że kilka lat pracy śledczych było bezsensowne.
Pamiętam, gdy o zabójstwo Papały oskarżono dwóch gangsterów: Ryszarda Boguckiego, skazanego za zabójstwo „Pershinga”, oraz Andrzeja „Słowika” Zielińskiego, jednego z bossów mafii pruszkowskiej. I kiedy piszę „pamiętam”, to naprawdę mam to na myśli. Gdy w stołecznym sądzie okręgowym wydawano wyrok, akurat byłem na praktykach sądowych. Uciekłem z archiwum, w którym powinienem porządkować dokumenty, by zobaczyć, jakie orzeczenie zapadnie. Oskarżonych uniewinniono. Sąd nie zostawił suchej nitki na wersji prokuratury. Wskazał m.in., że można odnieść wrażenie, iż śledczy postanowili pójść na łatwiznę, oskarżając o niewyjaśnioną zbrodnię dwóch ludzi półświatka. Wiadomo, nikt by ich losem się nie przejął, a dla przeciętnego odbiorcy wszystko trzymałoby się ryzach: bandyci okazali się bandytami, nic szokującego. To się jednak nie udało, gdyż materiał dowodowy oparty na teorii, że oskarżeni to źli ludzie, nie znalazł uznania. W międzyczasie z zabójstwem Papały wiązano też polonijnego biznesmena Edwarda Mazura, lecz nigdy nie trafił on na ławę oskarżonych.
No to postanowiono działać inaczej. Oskarżono „Patyka”, przyjmując wersję, że chciał ukraść on Papale daewoo espero. I że cała tajemnica śmierci nadinspektora w gruncie rzeczy jest banalna do rozwikłania: nie chodziło w ogóle o pozycję zabitego mężczyzny. Śledczy uzbroili się w dowody w postaci zeznań człowieka skonfliktowanego z „Patykiem”. „Patyk” bowiem współpracował z policją i dzięki niemu wsadzono za kratki kilku przestępców. W tym tego, który postanowił się zemścić. Oczywiście część z Państwa może zastanawiać się, kto idzie do sądu z oskarżeniem o zabójstwo, gdy ciężko dostrzec jakikolwiek motyw, a najmocniejszą kartą w talii jest zeznanie świadka, który nienawidzi oskarżonego. No to Państwu odpowiadam: polska prokuratura.
Sądu – o dziwo – wersja, że złodziej samochodów zastrzelił nadinspektora policji, gdyż ten nie chciał mu oddać swojego daewoo espero, nie przekonała.
– Nie jest bowiem przyjęte, patrząc na doświadczenie życiowe, że złodziej, kradnąc samochód i chcąc jedynie postraszyć pokrzywdzonego bronią, może tak niefortunnie jej użyć, że zabija pokrzywdzonego – zaznaczył sędzia Mariusz Iwaszko, uzasadniając wyrok uniewinniający. Dodał, że nie potwierdzono zresztą, by „Patyk” w ogóle miał broń przy sobie. Ale nawet gdyby, to warto zauważyć, że nie stwierdzono żadnych oznak walki o samochód.
– Jest oczywiście do pomyślenia, że M. („Patyk” – przyp. red.) zdenerwowany niechcący nacisnął spust (...). To jest jednak samo w sobie tak mało prawdopodobne, że jest mało wiarygodne – uznał sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny, zatem prokuratura może się od niego odwołać. A nuż w sądzie apelacyjnym znajdą się sędziowie, którzy na podstawie lichych dowodów skażą na karę dożywotniego pozbawienia wolności złodzieja samochodów za to, że zastrzelił byłego komendanta głównego policji.
Oczywiście można by też w końcu przyznać się do porażki i uznać sprawę zabójstwa byłego szefa policji za nierozwikłaną. Nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni przypadek, gdy głośna medialnie sprawa nigdy nie kończy się ustaleniem sprawcy. Z perspektywy 2020 r. nie jawi się nam jako szokujące, że nikt nie zostanie skazany za zabójstwo z 1998 r.
Nie wykluczam jednak wariantu, że śledczy odpuszczą „Patykowi” i poszukają innego podejrzanego. Hmm, kto wie, może to będę ja. Co prawda w dniu zabójstwa nadinspektora Papały miałem 10 lat, ale kolejne okoliczności świadczą przeciwko mnie. Po pierwsze, interesowałem się sprawą – najpierw poszedłem na ogłoszenie wyroku, a teraz śledziłem ustalenia sądu i je dla Państwa relacjonuję. A jak wiemy z filmów, sprawca często śledzi poczynania policji i prokuratury. Po drugie, może śledczy uznają, że są bliżej, niż sądzili. Tylko po prostu się pomylili i przez swój błąd oskarżyli „Patyka”, a nie Patryka. A „Słowik” to nie pseudonim, lecz nazwisko.