Główny inspektorat sanitarny powinien po nakazaniu wycofania dopalaczy z obrotu - niezwłocznie ich wykazać rzeczywiste zagrożenie dla życia lub zdrowia. Nie zrobił tego do dnia dzisiejszego.

Dr Monika Zbrojewska adwokat, adiunkt w Katedrze Postępowania Karnego i Kryminalistyki na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że główny inspektor sanitarny (GIS) miał prawo jesienią 2010 roku nakazać wycofanie z obrotu tzw. dopalaczy i zamknąć sprzedające je sklepy. Jednak powinien był niezwłocznie potem wykazać rzeczywiste zagrożenie dla życia czy zdrowia, jakie niosą te substancje. Do dziś tego nie zrobił. WSA więc decyzje GIS uchylił. To trafne rozstrzygnięcie?
Moim zdaniem to słuszne orzeczenie i jako obywatel cieszę się, że sąd zdecydował się ją podjąć.
GIS, podejmując ówczesne decyzje, przyjął swego rodzaju medialne domniemanie, że wszystko, co się sprzedaje w takim sklepie, jest z założenie szkodliwe i zagrażające bezpieczeństwu czy zdrowiu.
Tymczasem nie było to założenie wynikające z dowiedzionej, sprawdzalnej wiedzy, zatem organ administracji nie powinien był działać w oparciu o nie.
Sąd trafnie przyjął, że GIS powinien był każdy z kwestionowanych produktów zbadać i dopiero na tej podstawie decydować o ewentualnym wyłączeniu go z obrotu.
Czy taki wyrok otwiera przedsiębiorcom drogę do odszkodowania?
Kwestia odszkodowania istnieje, jednak na razie w dalekiej perspektywie. W chwili obecnej o odszkodowaniach nie może być mowy, bo decyzja sądu jest nieprawomocna.
GIS może skierować skargę kasacyjną do NSA. A nawet gdyby wyrok WSA się uprawomocnił, to oznaczać to będzie powrót sprawy na normalną drogę postępowania administracyjnego, przed urzędnikami GIS.
Ten ponownie powinien wydać decyzję w sprawie dopalaczy, opierając się oczywiście na motywach wskazanych przez sąd. Zatem przede wszystkim winien przebadać zatrzymane specyfiki i dowieść, że były szkodliwe.
Pytanie, czy w ogóle jeszcze GIS ma je gdzieś zmagazynowane.
A jeśli już ich nie ma i inspektorom nie uda się dowieść, że konkretne produkty były szkodliwe?
Wówczas GIS zapewne umorzy postępowanie z braku dowodów.
I to dopiero otworzy właścicielom zamkniętych sklepów drogę do dochodzenia wszelkiego rodzaju roszczeń, i to nie tylko majątkowych, w wysokości realnej szkody i utraconych korzyści wynikających z zamknięcia działalności handlowej, ale i niemajątkowych, choćby za szkodę na dobrach osobistych.
Przypomnijmy, że niektórych z tych przedsiębiorców w momencie zamykania ich sklepów spotykała prawdziwa nagonka.