Jeśli małżonkowie złożą podpis pod pismem urzędowym w postaci „A.B. Kowalscy”, to jest to brak formalny dokumentu. Podpisanie się inicjałami nie określa bowiem osoby, która wnosi pismo – uznał Naczelny Sąd Administracyjny.
Sprawa dotyczyła decyzji starosty w zakresie rozpoznania wniosku do projektu uproszczonego planu urządzenia lasu. Organ nie uwzględnił wniosku małżonków o wyłączenie powierzchni z upraw leśnych objętych tym planem. Ci złożyli odwołanie do samorządowego kolegium odwoławczego, które podtrzymało rozstrzygnięcie organu. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego.
Małżonek wyjaśniał w postępowaniu, że w poprzednim planie urządzenia lasu sporny teren nie stanowił lasu, lecz był nieużytkiem. Wskazał, że wraz z żoną dokonali zalesienia części działki, pozostawiając sporny teren, gdyż chcieli właśnie, aby pozostał nieużytkiem.
Sąd nie rozstrzygnął sprawy, ale jednak uchylił decyzję organów. Powód?
Odwołanie wniesione do SKO sąd uznał za wadliwe. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego, jeżeli odwołanie wnoszone jest do organu w formie pisemnej, to musi ono zawierać co najmniej wskazanie osoby, od której pochodzi, jej adresu i żądania oraz powinno być podpisane przez wnoszącego lub jego pełnomocnika.
Z nagłówka pisma co prawda wynikało, że jest to pismo małżonków, jednak zostało ono podpisane ich inicjałami imiennymi. A to oznacza, że odwołanie formalnie nie zostało podpisane przez wnoszące je osoby.
Co więcej, nie można nawet uznać, że jest to podpis jednej z osób składających odwołanie. Jeśli takie pismo trafia do organu, to ten powinien stwierdzić, że jest na tyle wadliwe, że uniemożliwia nadanie sprawie dalszego biegu.
Z tym rozstrzygnięciem w pełni zgodził się NSA.

Wyrok NSA z 13 września 2012 r., sygn. akt II OSK 938/11.