Na takie pytanie musiał odpowiedzieć Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie ponad 6 tys. skarżących z Grecji, którzy stracili oszczędności w wyniku kryzysu ekonomicznego w kraju z lat 2009–2011. Grecja, nie mogąc spłacić swoich zobowiązań, musiała pożyczyć pieniądze od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i wielu państw członkowskich strefy euro.
Podczas negocjacji z międzynarodowymi instytucjami greccy inwestorzy instytucjonalni, w szczególności banki i kredytodawcy, zobowiązali się „przystrzyc” swoje udziały i zyski. Inwestorzy prywatni posiadający obligacje państwowe w wysokości 1 proc. całego długu, nie byli włączeni w te rozmowy. W grudniu 2011 r. MFW zobowiązał Grecję do włączenia w program oszczędnościowy również indywidualnych posiadaczy obligacji. Podczas narodowych konsultacji dwie trzecie z nich zgodziło się wziąć udział w cięciach. Pozostali mieli otrzymać stosowną propozycję rekompensaty ze strony państwa. Niemniej jednak propozycji takiej nie wypracowano, wprowadzając prawo, które ograniczało wartość wszystkich obligacji państwowych.
W 2012 r. Grecki Bank Centralny ogłosił, iż obligacje zostaną wymienione na nowe, które zostały wycenione na 53,5 proc. nominalnej wartości. Skarżący zwrócili się do greckiego Sądu Najwyższego z wnioskiem o unieważnienie decyzji, która miała naruszać ich prawo własności. Skarga została jednak oddalona.
W związku z niepowodzeniem krajowej drogi sądowej Grecy zwrócili się do ETPC, wskazując, że zmniejszenie wartości obligacji stanowiło de facto wywłaszczenie, naruszające ich prawi do własności (skargi nr 63066/14, 64297/14 oraz 66106/14). Niektórzy podnieśli również, że zostali przez państwo dyskryminowani, ponieważ nie wyrazili zgody na obniżenie wartości obligacji, a reforma powinna dotknąć w szczególności podmioty gospodarcze, a nie indywidualnych inwestorów.
W wyroku z 21 lipca 2016 r. europejski trybunał w Strasburgu w pierwszej kolejności ustalił, czy skarżący byli właścicielami w rozumieniu art. 1 Protokołu 1 do konwencji. Uznali, że posiadanie obligacji stanowiło wierzytelność wobec państwa i skarżący mogli się spodziewać zwrotu zainwestowanych funduszy, przynajmniej w wysokości początkowej wartości obligacji. Niewątpliwie decyzja Banku Centralnego ograniczyła ich prawo własności poprzez zmniejszenie wartości papierów. Niemniej jednak ingerencja w prawo własności była przewidziana przez prawo i potwierdzona ustawowo.
Międzynarodowy kryzys, który rozpoczął się w 2008 r. w Grecji, miał szczególne znaczenie dla gospodarki tego kraju. W kwietniu 2009 r. państwo miało olbrzymi deficyt, a w 2010 r. nie było już w stanie spłacić swojego długu. W tak trudnym okresie, zdaniem ETPC, władze miały obowiązek podjąć stosowne środki mające na celu utrzymanie ekonomicznej stabilności kraju. W wyniku podjętych kroków grecki dług zmniejszył się o 107 mld euro. Pod koniec 2012 r. 85 proc. długu zostało przetransferowane od indywidualnych posiadaczy do krajów strefy euro. Koszty obsługi długu znacząco spadły, z 17,5 miliarda euro w 2012 r., do 6 miliardów w 2013 r. Tym samym ETPC uznał, że ingerencja w prawo własności służyła publicznemu celowi.
Oceniając proporcjonalność ingerencji, trybunał wskazał, że państwa posiadają duży margines uznania co do ustalania wartości i ewentualnego obniżenia komercyjnej wartości obligacji. Ponadto, niezależnie od porozumienia zawartego z krajami strefy euro, sytuacja ekonomiczna kraju była w 2012 r. tak zła, że obligacje posiadane przez skarżących nie miały pokrycia, a państwo nie byłoby wstanie wypłacić za nie należności. Skarżący kupując obligacje powinni mieć świadomość, że inwestują w niepewny produkt, który był obarczony ryzykiem. Nawet przed 2009 r. dług Grecji był znaczący, a sytuacja ekonomiczna kraju nie rokowała najlepiej. Wprowadzone obniżki wartości obligacji były niezbędne dla ratowania gospodarki i władze działały w interesie ogółu. Tym samym zachowanie władz zostało uznane za proporcjonalne i nie stwierdzono naruszenia prawa własności.
Trybunał nie dopatrzył się również dyskryminacji. Za rządem Grecji wskazał bowiem, że w tak skomplikowanej operacji naprawczej nie było czasu ani możliwości analizowania i wyłączania poszczególnych jednostek posiadających obligacje. Potrzeba restrukturyzacji długu była tak duża, że wyłączanie konkretnych inwestorów mogłoby narazić na szwank całą reformę.