Jeżeli ustrojodawca chciałby stwierdzić, że orzeczenia TK zapadają konkretną większością głosów, to wprost by to zapisał w konstytucji - mówi w wywiadzie dla DGP Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

Dziś Trybunał Konstytucyjny rozpozna sprawę nowelizacji z ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 22 grudnia 2015. Wczoraj jednak Minister Sprawiedliwości, wycofując stanowisko poprzedniego Prokuratora Generalnego w tej sprawie, wniósł o odroczenie rozprawy o 14 dni w celu sporządzenia nowego.

Zawsze był taki zwyczaj, że jeżeli był uzasadniony wniosek uczestnika postępowania, szczególnie tego, które jest obowiązkowym uczestnikiem, to był on uwzględniany. Oczywiście można powiedzieć, że Minister Sprawiedliwości wiedząc, że stanie się jednocześnie Prokuratorem Generalnym, miał czas, aby zawczasu nowy dokument przygotować. Jednak gdy przychodzi nowy Prokurator Generalny i chce zająć nowe stanowisko, to wypadałoby chociaż z grzecznościowych przyczyn mu to umożliwić, nawet z samej ciekawości co do treści opinii; chociaż z drugiej strony zasada dyskontynuacji nie ma tutaj zastosowania. Inna sprawa, że skoro Prokurator Generalny stał się członkiem administracji rządowej, to można się domyślać, jaka będzie jego opinia co do konstytucyjności zaskarżonych przepisów.

Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku / Dziennik Gazeta Prawna

Jest jeszcze możliwość wyrażenia innego stanowiska podczas rozprawy.

Z praktycznego punktu widzenia byłoby to bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że poprzednie stanowisko, złożone w formie pisemnej, było bardzo wielowątkowe i liczyło 111 stron.

Czy składając wniosek o odroczenie terminu Zbigniew Ziobro grał na zwłokę?

Nie sądzę, by coś mu to dało. Z punktu widzenia rządu byłoby to gorsze rozwiązanie, biorąc pod uwagę, że 12 marca ma być opublikowany raport Komisji Weneckiej, a wszystko wskazuje na to, że będzie on krytyczny względem nowej regulacji.

Jakie mamy możliwe scenariusze? Ustawa jest zaskarżona w całości, ale niektóre wnioski kwestionują tylko niektóre jej przepisy.

Zarzuty można połączyć w trzy grupy. Pierwsza dotyczy kwestii formalnych, związanych z trybem uchwalenia ustawy. Wnioskodawcy argumentują, że ustawa jest wadliwie uchwalona, z uwagi np. na zbyt dużą szybkość jej procedowania. Od wniesienia projektu do jego uchwalenia minął tydzień. TK wielokrotnie mówił jednak, że sama szybkość procedowania nie jest wystarczającą przesłanką do uznania niekonstytucyjności, chyba, że ta szybkość powodowałaby rażące naruszenie trybu legislacyjnego. Podnosi się też brak właściwych konsultacji m.in. z Krajową Radą Sądownictwa. TK wypowiadał się jednak, że sama konsultacja z organem konstytucyjnym, a takim jest KRS, powinna nastąpić, ale jeżeli zmiany nanoszone w trakcie procedowania nie naruszają istoty projektu, to nie ma potrzeby każdorazowego uzyskiwania opinii takiego organu. TK będzie więc musiał rozstrzygnąć, czy poprawki, jakich dokonano na etapie prac komisji, diametralnie zmieniły istotę projekt. Bo TK wypowiedział się już w kilku orzeczeniach, że jeżeli w takich sytuacjach dochodzi do zmiany charakteru projektu, to stanowi to naruszenie zasady prawidłowej legislacji.

W moim przekonaniu TK prawdopodobnie nie stwierdzi niekonstytucyjności z powodu nadmiernej szybkości uchwalania ustawy. Będzie natomiast wnikliwie rozważał, czy nowe instytucje wprowadzone podczas posiedzenia komisji ustawodawczej tak przekształciły ten projekt, że trzeba mówić o zupełnie nowym, który powinien przejść przez trzy czytania, a nie tylko dwa.

Podnosi się też brak vacatio legis.

Co do zasady termin vacatio legis powinien wynosić 14 dni, a jego skrócenie może nastąpić, gdy przemawia za tym ważny interes państwa, o ile nie sprzeciwiają się temu zasady demokratycznego państwa prawnego. Ten zarzut ma pewne podstawy, bo - jak podkreślają wnioskodawcy - ustawodawca nie uzasadnił, dlaczego ustawa miała wejść w życie w dniu ogłoszenia. Z tym, że TK był dotąd na ogół dość wstrzemięźliwy jeśli chodzi o brak vacatio legis. Generalnie tylko wtedy uznawał, że ustawa jest niekonstytucyjna, jeśli została wprowadzona z datą wsteczną, gdy było to ewidentne.

Ustawa przewiduje także zmianę trybu rozpoznawania spraw wpływających do TK, jak i samego wydawania wyroków, które mają zapadać większością 2/3, a nie - jak dotychczas - po prostu większością głosów.

To druga grupa zaskarżonych przepisów. Wprowadzono zasadę rozpoznawania spraw według kolejności, która nie przewiduje żadnych odstępstw. Zawsze w TK była taka niepisana zasada, że pytania prawne sądów i wnioski prezydenta były traktowane priorytetowo. TK starał się je rozstrzygnąć w ciągu sześciu miesięcy z uwagi na pozycję prezydenta, jak i okoliczność, że często odbywało się to w ramach kontroli prewencyjnej. Co do pytań prawnych brano pod uwagę, że na wyrok czekają strony w procesie toczącym się przed sądem pytającym.

Trzecia grupa zarzutów zarzutów, dotyczy np. przeniesienie prawa do złożenia sędziego TK z urzędu ze Zgromadzenia Ogólnego sędziów na Sejm oraz możliwości wnioskowania o to przez prezydenta, jak i ministra sprawiedliwości oraz możliwość wnioskowania przez MS w wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu TK. W 1993 r. Trybunał w podobnej sprawie (K 11/93), z tym ze dotyczącej sędziów sądów powszechnych, uznał za niekonstytucyjny przepis zezwalający prezydentowi na usunięcie sędziego ze stanowiska oraz przepis zezwalający MS na wnioskowanie o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu.

Jest jeszcze kwestia liczebności składów.

To jest kwestia względna. Czy to jest głosowanie w składzie pięcio-, czy siedmioosobowym, wyrok jest taki sam: ostateczny i ma moc wiążącą wszystkie organy. Ustawodawca ma prawo kwestię składu kształtować, byle nie poszedł z tą liczbą za daleko. Bo np. przy 13 osobach, biorąc pod uwagę, że któryś z sędziów będzie chory, albo zajdzie potrzeba wyłączenia sędziego byłby problem z osiągnięciem pełnego składu. Natomiast co wymaganej większości głosów, to dla mnie sprawa jest oczywista: jeżeli ustrojodawca chciałby stwierdzić, że orzeczenia TK zapadają konkretną większością głosów, to wprost by to zapisał w Konstytucji. Jeżeli tego nie mówi, to znaczy że chodzi o zwykłą większość. Ustawa nie może weryfikować przepisu Konstytucji.

Jeżeli ustawa zostanie jednak uznana za zgodną z Konstytucją, to pozostaje problem wymaganej przez nią liczebności składu. Dziś jest 12 sędziów: do pełnego składu potrzeba 13.

To jest problem bardziej polityczny niż prawny. Prezydent stwierdził, że problem jest zakończony, bo jest 15 sędziów zaprzysiężonych; ale trzech nie zostało dopuszczonych do orzekania. Jest propozycja prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, żeby w miarę wygaszania kadencji kolejnych sędziów do TK wchodzili stopniowo sędziowie wybrani przez Sejm obydwu kadencji.

Pojawiła się tez propozycja europosła PiS Kazimierza Michała Ujazdowskiego, by dopuścić do orzekania sędziów już zaprzysiężonych a sędziów odchodzących w tym roku zastępować tymi, wybranymi w poprzedniej kadencji.

To też jest do rozważenia. Czy ewentualnie dopuszczać do orzekania naprzemiennie, tak aby i prezydent, i ustawodawca, i TK miał jakąś możliwość ruchu.

Sam wyrok w sprawie nowelizacji ustawy o TK problemu zaprzysiężenia sędziów nie rozwiąże.

Absolutnie. Nawet gdy TK nie zakwestionuje ustawy, to będzie procedował w tych sprawach, gdzie pełny skład nie jest wymagany. Problem powstanie przy pełnym składzie, chyba, że dojdzie do jakiegoś porozumienia i jeden sędzia zostanie dopuszczony.

Analogiczna sytuacja będzie wówczas, gdy TK uzna nowelizację za niekonstytucyjną, bo TK co do zasady powinien liczyć 15 członków. Z tym, że wreszcie TK będzie mógł się zająć kolejnymi sprawami…

… które będą rozpoznawane wg dotychczasowych zasad. Co oznacza, że będą rozpatrywane co do zasady według kolejności wpływu, z tym, że w sytuacjach tego wymagających, będzie można tę zasadę pominąć.

Jest jeszcze jeden problem. Trybunał zapowiedział, że będzie rozpatrywał tę sprawę na dotychczasowych zasadach, a nie na podstawie procedur wprowadzonych nowelizacją z 22 grudnia. To zdaniem Marszałka Sejmu czy przedstawicieli MS powoduje, że wyrok będzie nieważny i nie zostanie uznany, a może nawet wydrukowany w Dzienniku Ustaw.

Co do poprzedniego wyroku również padały takie stwierdzenia, że jest to prywatna opinia sędziów.

Jeśli TK uzna nowelizację za niekonstytucyjną, po czym zacznie rozstrzygać w kolejnych sprawach, ale wyrok wciąż nie zostanie opublikowany, to czy następne orzeczenia można by podważać?

Nie wiem. Prezes Rzepliński powiedział na którymś etapie sporu, że jeśli władza nie będzie publikować wyroku, to będzie w Polsce 10 tys. sądów konstytucyjnych; bo i tak każdy sędzia będzie się do wyroku TK stosował mimo, że nie byłby ogłoszony. Ja widzę jeszcze inny argument. Jeżeliby TK uwzględnił grudniową nowelę i zgodnie z kolejnością wpływu wniosków wyznaczył jakiś odległy termin na jej rozpoznanie, to przecież do tego czasu wydawałby wyroki w innych sprawach. Gdyby wreszcie przyszła kolej na tą nowelę i TK uznałby, że jest ona niekonstytucyjna, to wszystkie poprzednie wyroki byłby nieważne. A one przecież wywołują określone skutki np. dla osób, które wnoszą skargi konstytucyjne, w oparciu o które mogą sobie wznowić postępowanie. Uzyskane przez nich wyroki również byłyby nieważne. To jest ogromny problem, którego ustawodawca nie wziął pod uwagę.