Nie będąc upoważnionym przez jakiegokolwiek radcę, aplikant radcowski nie może reprezentować stron w postępowaniu sądowym.
STAN FAKTYCZNY
Aplikant radcowski od marca do grudnia 2009 r. pracował w kancelarii radcy prawnego. Był uprawniony do zawierania umów z klientami i wskazywania jako pełnomocnika radcy prowadzącego tę kancelarię oraz do wystawiania na własne nazwisko upoważnień do reprezentacji (dysponował formularzami blankietowo podpisanymi przez prawnika). Musiał jednak informować radcę o zawartych umowach.
Młody człowiek prowadził również samodzielną działalność gospodarczą polegającą na świadczeniu usług prawnych i na tym polu nie współpracował z radcą prawnym.
Aplikant mieszkał z rodzicami. Jego matka pomagała mu w pracach biurowych, w tym odbierała korespondencję, przygotowywała kserokopie dokumentów oraz przedkładała sporządzone przez syna pisma w różnych instytucjach.
W ramach swojej działalności mężczyzna przyjął sprawę od małżonków B. W dokumentach złożonych do akt sprawy jako pełnomocnika wskazał radcę, u którego pracował, a siebie jako osobę upoważnioną do reprezentacji (wykorzystał posiadany niewypełniony formularz, podpisany przez radcę). Radca nic o tym nie wiedział.
Okazało się, że termin rozprawy apelacyjnej w sprawie małżonków B. pokrywa się z terminem przesłuchania w komendzie policji, na które aplikant został wezwany w charakterze podejrzanego (chodziło o zupełnie inne postępowanie).
W związku z tym matka aplikanta na jego prośbę dokonała przeróbki: wykorzystując zawiadomienie sądu skierowane do radcy prawnego – pracodawcy aplikanta oraz kopertę, w której znajdowało się to pismo, sporządziła jedną kserokopię, na której nazwisko adresata było zasłonięte. Tak sporządzony dokument aplikant dołączył jako załącznik do sporządzonego przez siebie pisma przewodniego do policji, w którym wniósł o zmianę daty przesłuchania ze względu na kolizję z terminem rozprawy. Pismo dostarczyła do komendy matka. Działanie aplikanta zostało opisane w akcie oskarżenia. Prawnikowi zarzucono popełnienie występku z art. 270 par. 1 kodeksu karnego, czyli fałszerstwa dokumentu.
UZASADNIENIE
Sąd Rejonowy w Wyszkowie w wyroku z 29 czerwca 2015 r. (sygn. akt II K 343/13) wymierzył aplikantowi karę grzywny w wysokości 1 tys. zł. W jego przekonaniu zostały spełnione wszystkie znamiona czynu z art. 270 par. 1 k.k. Mianowicie oskarżony posłużył się sfałszowanym dokumentem w celu usprawiedliwienia nieobecności na przesłuchaniu w charakterze podejrzanego. Jednocześnie dla sądu nieistotne było to, że dokument sporządziła i następnie złożyła matka, ponieważ uczyniła to na prośbę prawnika. Ten zaś nie miał podstaw, aby usprawiedliwiać nieobecność na przesłuchaniu kolizją spraw, nie był bowiem faktycznie umocowany do reprezentacji klientów. Pozostawał przecież aplikantem radcowskim.
Sąd zauważył, że pomimo braku wiedzy i woli ze strony radcy podjął się prowadzenia sprawy cywilnej państwa B. w ramach samodzielnej działalności gospodarczej. Następnie nie poinformował radcy o przyjęciu tej sprawy przy wykorzystaniu jego nazwiska jako pełnomocnika. W związku z tym liczy się to, że radca nigdy nie udzielił aplikantowi zgody na posługiwanie się jego nazwiskiem w ramach samodzielnie prowadzonej działalności. Będąc aplikantem radcowskim, po upływie sześciu miesięcy od rozpoczęcia aplikacji miał uprawnienie do zastępowania radcy przed m.in. sądami rejonowymi, zaś po upływie roku i sześciu miesięcy od rozpoczęcia aplikacji – mógł zastępować radcę także przed innymi sądami. Przed wpisem na listę radców, w trakcie odbywanej aplikacji, nie mógł jednak samodzielnie reprezentować stron w postępowaniu sądowym, tj. nie będąc upoważnionym przez jakiegokolwiek radcę prawnego. Oskarżony aplikant mógł występować wyłącznie jako pomocnik radcy prawnego, a nie pełnomocnik strony. O tym „niewątpliwie wiedział, będąc aplikantem radcowskim i inteligentnym prawnikiem prowadzącym samodzielne doradztwo prawne od 2006 r. Przyjęcie zatem, że oskarżony przypadkowo posłużył się sfałszowanym przez matkę dokumentem w sprawie raziłoby naiwnością” – uznał sąd.
Podzielił także ugruntowane stanowisko judykatury, zgodnie z którym „w wypadku przestępstwa z art. 270 par. 1 k.k. najistotniejsze znaczenie dla oceny stopnia społecznej szkodliwości czynu ma charakter dokumentu, który został sfałszowany, oraz okoliczności jego użycia jako autentycznego” (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 27 listopada 2014 r., sygn. akt II AKa 258/14). Sąd podniósł, że w tym przypadku chodziło o dokument urzędowy, wystawiony w odwoławczym postępowaniu sądowym, którego ranga w obrocie prawnym jest wysoka. Został on przedłożony w komendzie, a zatem okoliczności jego użycia również przemawiają przeciwko możliwości potraktowania całej sprawy za wypadek mniejszej wagi. W przekonaniu sądu oskarżony, legitymujący się wykształceniem prawniczym i dążący jako aplikant do uzyskania uprawnień zawodowych radcy prawnego, tj. wykonywania zawodu zaufania publicznego, posiadał szczególnie wyostrzoną świadomość znaczenia własnego przestępnego postępowania.
Praktyka udzielania blankietowych upoważnień i pełnomocnictw aplikantowi nie powinna mieć miejsca. Działanie takie jest nad wyraz niebezpieczne tak z punktu widzenia radcy prawnego czy adwokata, jak i klienta
KOMENTARZ
Mariusz Bidziński, radca prawny
To dobry pomysł, aby aplikanci posiadali plik blankietowych upoważnień, które sami wypełniają?
W każdym z samorządów zawodowych, także prawniczych, wartością nadrzędną nad potencjalnymi korzyściami finansowymi oraz innymi przywilejami jest troska o uczciwość i zaufanie społeczeństwa. Działania wszystkich członków samorządu, a nade wszystko osób aspirujących do pełnoprawnego wykonywania danego zawodu wymagają bezwzględnego przestrzegania zasad etyki oraz działania zgodnego z prawem.
Praktyka udzielania blankietowych upoważnień i pełnomocnictw nie powinna mieć miejsca. Działanie takie jest nad wyraz niebezpieczne tak z punktu widzenia radcy prawnego czy adwokata, jak i klienta. Nieodpowiedzialne posługiwanie się tak sporządzonym dokumentem może bowiem narazić na odpowiedzialność nie tylko finansową, ale przede wszystkim dyscyplinarną. Co więcej, należy mieć na względzie, że aplikanci wspierający mecenasów są wciąż w trakcie kształtowania swojej ścieżki zawodowej i pogłębiania wiedzy prawniczej. W tym też kontekście opiekunowie młodych prawników muszą na bieżąco weryfikować ich działania, w szczególności dostosowując poziom samodzielności do konkretnej osoby.
Trzeba pilnować tego, co robi aplikant?
Podstawowym zadaniem aplikantów jest zdobywanie wiedzy i doświadczenia w praktycznym stosowaniu prawa, w tym także w zakresie postępowań sądowych. W tym kontekście powinni oni zawsze podejmować działania i czynności wyłącznie po uprzedniej konsultacji oraz weryfikacji ze strony swoich przełożonych. Odpowiedni nadzór i kontrola nad działaniami aplikantów mogą zapewnić sukces obu stronom, a przede wszystkim zagwarantują bezpieczeństwo mocodawcom.
Zawód radcy prawnego jest zawodem zaufania publicznego. Członkowie samorządu zobowiązani są postępować zawsze zgodnie z prawem i wyłącznie w jego granicach. Zasada ta dotyczy wszystkich bez wyjątku, a zatem także aplikantów.
Kara, jaką wymierzył sąd, nie była zbyt wysoka.
Wysokość kary finansowej z punktu widzenia trwającego procesu aplikacji nie ma znaczenia. Bardziej dotkliwe mogą być ewentualne skutki całego zdarzenia związane z kontynuacją aplikacji i wykonywaniem zawodu prawnika.