Gdy piszę dla Państwa swoje pełne jadu komentarze, na cel biorę zazwyczaj osoby, które bądź potrafię zrozumieć, bądź co najmniej umiem uzasadnić, dlaczego doszło do danego zdarzenia. Wiem, że polityk X powiedział coś głupiego, bo generalnie jest nienachalnie inteligentny. Rozumiem, że przedsiębiorca Y zrobił coś, czym pogorszył swoją sytuację, bo po prostu chciał wykaraskać się z kłopotów. Ale dziś, słowo daję, nie rozumiem. Mamy bowiem Jacka Trelę, prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej – człowieka inteligentnego, statecznego, który nie wpadł w żadne problemy ostatnio (a przynajmniej nic o tym nie wiemy). I tenże Trela, reprezentujący majestat niezależnej adwokatury, poszedł na konferencję polityków Koalicji Obywatelskiej, by powiedzieć, że adwokaci pomogą każdemu protestującemu, za którego weźmie się prokuratura bądź policja.
Trela mógł zrobić niemal wszystko. Można było zorganizować konferencję w siedzibie palestry i zapowiedzieć adwokacką pomoc dla protestujących. Można było wysłać informację prasową do mediów. Można też było wreszcie siedzieć cicho i nie przeszkadzać setkom adwokatów, którzy w imię interesu publicznego i własnych przekonań pomagają demonstrantom. Ale nie wolno było – kurczę blade – wyjść na partyjną konferencję i wpisać się w polityczną inicjatywę o jakże pięknej nazwie „Sieć Obrony Protestujących”. Adwokatura na wycieczce swojego lidera pod telebim z napisem „Platforma Obywatelska” nic nie zyskała. Do niczego bowiem ani Naczelnej Radzie Adwokackiej, ani zwykłemu adwokatowi, np. Wągrowca, nie jest potrzebne wsparcie Borysa Budki, Kamili Gasiuk-Pihowicz czy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ta ostatnia zresztą już pochwaliła się zacną inicjatywą, z której wynika – jeśli wierzyć szanownej pani marszałek – że adwokaci bronią ludzi dzięki Platformie Obywatelskiej.
Łatwo było się domyślić, że adwokaci pracujący na ulicach, komisariatach i wykłócający się z policją nie będą szczęśliwi z upolitycznienia ich zaangażowania. Doskonale widać to po forach adwokackich w internecie, na których na prezesie NRA większość nie pozostawia suchej nitki. I ludzie ci mają rację, bo Jacek Trela zaszkodził nie tylko sobie i radzie, lecz całej adwokackiej społeczności. Poprzez swoje nieprzemyślane zachowanie upolitycznił działalność członków palestry, która w przytłaczającej większości przypadków nie jest motywowana politycznie. Trela swym nierozsądnym działaniem zapisał adwokatów do obozu anty-PiS, co jeszcze zapewne wielu by przełknęło, ale zarazem wpisał adwokatów na listę sprzymierzeńców Koalicji Obywatelskiej, co dla licznych obrońców jest już nie do zaakceptowania.
Obserwuję działalność palestry od sześciu lat. Przeżyłem wraz z nią i obok niej już kilka kryzysów, w tym ten największy wizerunkowy, czyli udział adwokatów w tzw. aferze reprywatyzacyjnej. I po każdej kłopotliwej sytuacji zastanawiam się, jak to jest możliwe, by środowisko składające się z tysięcy rozsądnych, pracowitych i zaangażowanych społecznie ludzi tyle razy błądziło i samo pod sobą otwierało zapadnię, która zrzuca adwokatów o kilka szczebli niżej. Co gorsza, tę zapadnię otwierają zazwyczaj ci, którzy powinni czuwać nad jak najlepszym postrzeganiem adwokatury w społeczeństwie.