Część „starych” sędziów orzekających w Izbie Karnej SN nie chce orzekać z „nowymi” sędziami, których skierowała do izby nowa I prezes SN. Od stycznia nie będą już musieli się tego obawiać.
ShutterStock
Wszystko dzięki zarządzeniu wydanemu przez Michała Laskowskiego, prezesa kierującego Izbą Karną SN.
– Podjąłem decyzję, zgodnie z którą od stycznia będą tworzone składy orzekające złożone albo tylko z tzw. nowych sędziów SN, albo wyłącznie z osób, które zostały powołane na urząd sędziego, zanim doszło do zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa – potwierdza w rozmowie z DGP Michał Laskowski.
Jak dodaje, podobne zarządzenie wydał już wiele miesięcy temu Dariusz Zawistowski, prezes Izby Cywilnej SN, w której to izbie już od dłuższego czasu orzekają „nowi” sędziowie SN.
DGP

Bez entuzjazmu

W IK SN problem stał się szczególnie widoczny po tym, jak na początku października I prezes SN zdecydowała o przeniesieniu do tej izby dwóch osób orzekających do tamtego momentu w jednej z dwóch nowych izb SN – Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Chodzi o Antoniego Bojańczyka i Marka Siwka. Powodem tej decyzji były oczywiście zaległości w izbie wynikające z braków etatowych, a także „powtarzane w mediach krytyczne głosy o dysproporcjach w obciążeniu poszczególnych izb”. Na łamach DGP poruszaliśmy ten temat pod koniec lipca br. („Rażące dysproporcje w SN” – DGP nr 140/20).
Informując o tym, Aleksander Stępkowski, rzecznik prasowy SN, podkreślił, że propozycja wzmocnienia IK osobami orzekającymi w IKNiSP spotkała się „z dobrym przyjęciem ze strony prezesa Laskowskiego”. Tymczasem, jak zaznacza w rozmowie z DGP sędzia Laskowski, o żadnym dobrym przyjęciu z jego strony nie mogło być mowy.
– To była raczej rezygnacja, gdyż obecnie przepisy są tak sformułowane, że jako prezes kierujący izbą nie mam żadnej możliwości kontestowania decyzji I prezesa SN – prostuje Michał Laskowski.

Nie wszyscy widzą problem

Antoni Bojańczyk i Marek Siwek to nie pierwsze osoby, które znalazły się w IK SN po przejściu procedury konkursowej przed obecną Krajową Radą Sądownictwa. Wcześniej do izby tej trafili m.in. Marek Motuk oraz Igor Zgoliński. I składy orzekające z udziałem tych dwóch osób podejmowały już czynności. Co więcej, do stołu sędziowskiego zasiadali z nimi niektórzy „starzy” sędziowie SN. Wśród nich byli autorzy zdań odrębnych do styczniowej uchwały trzech połączonych izb SN (sygn. akt BSA I-4110-1/20), która to zawierała m.in. wskazówki, czym powinien się kierować sąd, badając status sędziego powołanego z rekomendacji obecnej KRS. W tym gronie znalazł się np. sędzia orzekający w IK SN Wiesław Kozielewicz.
– Nie ma dla mnie obecnie żadnych przeszkód, aby orzekać z sędziami rekomendowanymi przez obecną KRS – przyznaje sędzia Kozielewicz i wskazuje na treść swojego zdania odrębnego do styczniowej uchwały. Podniósł wówczas, że przyjęcie wadliwości powołania sędziego jest dopuszczalne, ale tylko w dwóch przypadkach. Po pierwsze – gdy w toku postępowania przed KRS doszło do popełnienia przestępstwa stwierdzonego prawomocnym wyrokiem skazującym, np. za przekupstwo członków rady. Po drugie – gdy prezydent zostanie prawomocnie skazany przez Trybunał Stanu za nieprawidłowe skorzystanie ze swojej prerogatywy do powoływania sędziów.
Taka postawa oburza Krystiana Markiewicza, prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Nawet jeżeli ktoś złożył zdanie odrębne do uchwały, która uzyskała przecież moc zasady prawnej, to nadal ta uchwała go obowiązuje. Takie działanie to jawne i ostentacyjne naruszenie prawa i uważam, że tego typu przypadkami powinien zainteresować się rzecznik dyscyplinarny sędziów SN – stwierdza prezes Markiewicz.
Sędzia Kozielewicz zaznacza jednak, że to, że zasiada w składach orzekających wraz z osobami rekomendowanymi przez obecną KRS, nie oznacza wcale, że uważa styczniową uchwałę SN za nieobowiązującą.
– Wręcz przeciwnie, gdyby w sprawach, w których orzekałem z takimi sędziami, pojawiły się wnioski o ich wyłączenie z powołaniem się na uchwałę, odroczyłbym sprawę i przekazał taki wniosek do rozpoznania przez odpowiedni skład. Do tej pory jednak strony nie składały takich wniosków, a przecież skład orzekający jest zawsze jawny – zaznacza sędzia Kozielewicz.

Nie chcą orzekać

Ale są też w IK SN tacy „starzy” sędziowie, którzy nie wyobrażają sobie, żeby usiąść przy jednym stole sędziowskim wraz z osobami, które uzyskały rekomendacje od obecnej KRS.
– To byłoby niekonsekwentne. Nie po to przecież podpisywałem się pod uchwałą trzech połączonych izb, żeby teraz robić coś dokładnie sprzecznego z jej treścią – słyszymy od jednego z sędziów z izby karnej.
Małgorzata Manowska, I prezes SN, zapytana o sytuację w IK SN wskazuje na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z kwietnia br. (sygn. akt U 2/20), który „pozbawił normatywnej doniosłości uchwałę Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r., BSA I-4110-1/20” jako niezgodną z szeregiem norm konstytucyjnych. „Zgodnie z art. 190 Konstytucji RP orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Wiążą one zatem wszystkie podmioty stosujące prawo, w tym również sędziów Sądu Najwyższego” – podkreślił w odpowiedzi na nasze pytania Aleksander Stępkowski. Jak dodał, I prezesowi SN nic nie wiadomo o zarządzeniu prezesa SN kierującego IK.

Działania zachowawcze

Na decyzję podjętą przez prezesa kierującego IK mogły mieć wpływ głosy tych sędziów, którzy ostro sprzeciwili się orzekaniu z „nowymi” sędziami. Oficjalny powód jest jednak inny.
– Chodzi o to, że nadal nie wiemy, czy przypadkiem orzeczenia wydawane przez osoby, których status jest niepewny, nie będą uznane za nieważne. Przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej toczą się przecież sprawy, których wyniki zapewne będą miały wpływ na ocenę tej kwestii – tłumaczy prezes Laskowski.
Jednak zdaniem sędziego Markiewicza tego typu działania są niewystarczające.
– My, sędziowie sądów powszechnych, choć przecież nie jesteśmy związani uchwałą trzech połączonych izb, stosujemy ją i to pomimo tego, że przecież ryzykujemy o wiele więcej niż sędziowie SN – zaznacza prezes „Iustitii”. Jego zdaniem takie zachowawcze kroki, jak te podjęte przez prezesa IK, jak i wcześniej prezesa IC, wysyłają sędziom sądów powszechnych niepokojący sygnał, że styczniowa uchwała SN nie jest traktowana poważnie.
– Te działania są mocno niekonsekwentne. Jeżeli prezesi kierujący izbami podpisywali się pod styczniową uchwałą trzech połączonych izb, to po co w ogóle wyznaczają składy z osobami, do których ta uchwała się odnosi? Przecież z góry wiadomo, że wydane przez takie składy orzeczenia będą nieważne – uważa sędzia Markiewicz. Jak zaznacza, jest to nie fair nie tylko względem sędziów, ale przede wszystkim ludzi idących do SN i chcących mieć pewność, że otrzymają orzeczenia, których nie będzie można kwestionować.