Sądy przekazują Izbie Kontroli SN wnioski o wyłączenie sędziego, gdy dotyczą one wątpliwości co do procedury nominacyjnej. A ta pozostawia je bez rozpoznania.
DGP

Sędziowie, którzy przeszli procedurę przed nową KRS, nie muszą się już obawiać, że ich status będzie podważany. Izba Kontroli SN rozstrzyga spory jednoznacznie.

Sądy powszechne, tak jak chcieli tego rządzący, nie badają już samodzielnie, czy sędzia, którego wskazała nowa, kontestowana przez wiele środowisk Krajowa Rada Sądownictwa, został powołany w sposób prawidłowy. Zgodnie z wolą ustawodawcy odsyłają tego typu sprawy do nowej izby Sądu Najwyższego – Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. A ta taśmowo pozostawia te wnioski bez rozpoznania (SN rozstrzygnął jak dotąd siedem tego typu spraw, we wszystkich podjął taką decyzję).
– Nie podoba mi się to, że sądy kierują tego typu sprawy do IKNiSP. To droga donikąd. Należy pamiętać, że przecież osoby zasiadające w tej izbie również zostały powołane do SN na skutek wniosku obecnej KRS, a więc także ich status budzi wątpliwości – przypomina Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Decyzje sądów to efekt tzw. ustawy dyscyplinującej, która weszła w życie 14 lutego br. Stanowi ona, że w sytuacji, gdy do sądu wpłynie wniosek o wyłączenie sędziego oparty na zarzucie braku niezawisłości, sąd ma związane ręce i musi przekazać go do IKNiSP SN.
Ustawa jest po to, by zapobiegać chaosowi – mówi Sebastian Kaleta
Dla Sebastiana Kalety, wiceministra sprawiedliwości, dane z SN to dobra informacja.

– Ustawa była uchwalona po to, żeby zapobiec chaosowi w sądownictwie, do którego ewidentnie dążyła część środowiska sędziowskiego. Dobrze więc, że zdaje ona egzamin w praktyce – ocenia wiceminister. Jak mówi, dzięki temu nie ma już wątpliwości, że sędziowie, których status próbowano podważać, mają pełne prawo orzekać. Nie można bowiem dzielić sędziów na lepszych i gorszych ze względu na to, która KRS wnioskowała o ich powołanie.

Ustawodawca osiągnął swój cel, uchwalając pod koniec zeszłego roku tzw. ustawę kagańcową (Dz.U. z 2020 r. poz. 190). Od początku było jasne, że niektóre jej przepisy mają uniemożliwić sądom wydawanie rozstrzygnięć, które kwestionowałyby status tych sędziów, którzy zostali wyłonieni przez obecną, kontestowaną Krajową Radę Sądownictwa. Jednym z takich przepisów jest ten mówiący o wyłącznej właściwości Izby Kontroli i Spraw Publicznych SN w rozpoznawaniu wniosków o wyłączenie sędziego obejmujących zarzut braku niezależności sądu lub niezawisłości sędziego (patrz: grafika).
– Można postawić tezę, że w tych sprawach, w których zapadają decyzje o przekazaniu wniosków do IKNiSP SN, czyli jednej z dwóch, obok Izby Dyscyplinarnej, izb budzących poważne wątpliwości, rządzący osiągnęli zamierzony cel – nie kryje rozczarowania Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Bez rozpoznania

Jak wynika z dostępnej na stronie internetowej SN bazy orzecznictwa, IKNiSP nad wnioskami o wyłączenie sędziego pochylała się siedem razy. We wszystkich przypadkach zapadło takie samo rozstrzygnięcie – wniosek został pozostawiony bez rozpoznania. SN powołał się przy tym na art. 26 par. 3 ustawy o SN (t.j. Dz.U. z 2019 poz. 825 ze zm.), który również został wprowadzony tzw. ustawą kagańcową. Zgodnie bowiem z tym przepisem wniosek o wyłączenie sędziego pozostawia się bez rozpoznania, jeżeli „obejmuje ustalenie oraz ocenę zgodności z prawem powołania sędziego lub jego umocowania do wykonywania zadań z zakresu wymiaru sprawiedliwości”. Przy czym izba tłumaczy, że przepis ten nie kreuje nowych unormowań. „Z naciskiem podkreślić bowiem należy, że w systemie prawa brak jest takiej normy prawnej, która upoważniałaby jednych sędziów do rozstrzygania o posiadaniu statusu sędziowskiego przez innych sędziów” – czytamy w uzasadnieniu jednego z postanowień (sygn. akt I NO 37/20).
Krystian Markiewicz nie jest zaskoczony tym, że izba pozostawia tego typu wnioski bez rozpoznania. – W ten sposób ci państwo sami wystawiają sobie ocenę. Albo bowiem nie znają podstawowych ustrojowych gwarancji, takich jak chociażby prawo do sądu, albo, co byłoby jeszcze gorsze, świadomie odmawiają tych gwarancji obywatelom – mówi prezes Iustitii.

Brak samodzielności

Ustawa kagańcowa weszła w życie 14 lutego br. I od początku była traktowana jako odpowiedź rządzących na niekorzystne z ich punktu widzenia orzeczenie TSUE z 19 listopada br. W wyroku tym trybunał powiedział, w jaki sposób należy oceniać niezależność organu sądowego oraz bezstronność i niezależność KRS. Rząd przestraszył się, że stosując te wytyczne, sądy zaczną kwestionować status sędziów powołanych na wniosek obecnej, zdaniem niektórych, upolitycznionej KRS. I na początku tak rzeczywiście się działo. Wystarczy wspomnieć słynny przypadek olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna, który rozpatrując jedną ze spraw, podjął czynności zmierzające do zweryfikowania procedury powołania jednego z sędziów.
Teraz to się zmieniło. – Nie ma się co dziwić, że sądy powszechne nie chcą samodzielnie rozstrzygać tego typu kwestii, skoro nawet sam SN nie jest do tego skory – uważa sędzia Markiewicz. Pije w ten sposób do złożonych w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN pozwów o ustalenie nieistnienia stosunku służbowego między SN a „nowymi” sędziami SN, w tym także tymi zasiadającymi w IKNiSP. SN zawiesił postępowania w tych sprawach pod pretekstem wysłania do TSUE w 2019 r. pytań prejudycjalnych. W zeszłym tygodniu izba miała rozpatrzyć wnioski o przekazanie akt tych spraw do IKNiSP. Tak się jednak nie stało, gdyż… zadała kolejne pytania TSUE, a jedno z nich dotyczy właśnie przepisu ustawy kagańcowej, który mówi o wyłącznej właściwości IKNiSP do badania wniosków o wyłączenie sędziego zawierających zarzut braku niezawisłości. – W tej sytuacji od sądów powszechnych oczekiwałbym więc co najmniej zawieszania postępowań ze względu na złożone przez SN pytania prejudycjalne bądź kierowania do TSUE własnych pytań dotyczących ustawy kagańcowej – zaznacza prezes Iustitii.
Kwestionowany przed TSUE przepis ustawy kagańcowej od początku był krytykowany przez część środowiska prawniczego.
– Odebranie sądom powszechnym kompetencji do rozstrzygania wniosków o wyłączenie i przekazanie ich izbie, do której odnosi się orzeczenie TSUE i uchwała trzech izb SN, jest błędne. To próba rozstrzygania pewnego problemu prawnego przez tego, kogo ów problem dotyczy. To tak, jakby wykonawca, który wybudował dom niezgodnie ze sztuką, miał sam rozstrzygać, czy ma on wady. Niby można, ale to nie zmieni tego, że prędzej czy później stanie się coś takiego, że nie będziemy mogli już przymykać oczu i będziemy musieli się z tym problemem zmierzyć – mówi prof. Maciej Gutowski, adwokat.