Dwóch specjalistów premiera ds. legislacji jest wśród nowo wybranych sędziów SN, a dwóch innych zasiada we władzach spółek państwowych. Są wątpliwości, czy te zadania się nie kłócą.
Aktywność Rady Legislacyjnej / Dziennik Gazeta Prawna
Marek Dobrowolski oraz Krzysztof Wiak – dwaj doktorzy habilitowani z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, zostali w tym miesiącu powołani przez prezydenta Andrzeja Dudę do Sądu Najwyższego. Z kolei pod koniec września premier Mateusz Morawiecki włączył ich obu do składu Rady Legislacyjnej, ciała opiniodawczo-doradczego ulokowanego w strukturach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Funkcję orzeczniczą ze stanowiskiem specjalisty legislacyjnego szefa rządu łączy obecnie także sędzia NSA prof. Antoni Hanusz. Teoretycznie może się więc zdarzyć, że całej trójce przyjdzie rozstrzygać sprawy na podstawie prawa, które oceniali i poprawiali na etapie projektu.
– Rzeczywiście łączenie stanowisk w takim przypadku rodzi podejrzenia o konflikt interesów. Byłbym jednak ostrożny i nie formułował zbyt ostrych opinii. Trzeba mieć na uwadze to, że rzeczywisty wpływ Rady Legislacyjnej na proces opiniowania i kształt ustaw jest zupełnie marginalny. Poza tym profesjonaliści powinni wypowiadać się na temat tworzonego prawa – zaznacza Krzysztof Izdebski, prawnik Fundacji ePaństwo zajmującej się zagadnieniami przejrzystości w życiu publicznym.
Sędzia Dobrowolski zapytany o to, czy charakter pracy w RL nie koliduje jego zdaniem z obowiązkami sędziowskimi, przekonuje, że nie ma konfliktu między tymi sferami publicznej działalności. – Rada nie ma uprawnień władczych, zajmuje się głównie opiniowaniem aktów normatywnych pod względem legislacyjnym, konstytucyjnym i koncepcyjnym. Jako sędzia mam obowiązek stosować obowiązujące ustawy, a jakiekolwiek uwagi podnoszone na etapie prac legislacyjnych w istocie nie mają znaczenia dla orzekania. Moim zdaniem łączenie obu stanowisk nie niesie żadnych negatywnych konsekwencji dla stron postępowania – wyjaśnia dr hab. Dobrowolski. – Nie wykluczam rezygnacji, ale raczej z powodu natłoku zajęć. Chcę jednak dać sobie trochę czasu i zobaczyć, czy podołam tym dwóm rolom w praktyce – zastrzega nowo wybrany sędzia SN. O posadzie w RL powiadomił już I prezes SN. I jeśli zapadnie decyzja, że jako sędzia nie powinien jej dalej zajmować, to nie będzie oponował.
W najnowszej historii Rady Legislacyjnej sytuacja, w której jej członek zostaje wybrany do Sądu Najwyższego, miała już miejsce. Chodzi o prof. Karola Weitza zasiadającego w gronie doradców legislacyjnych premiera Tuska od 2010 r. Pod koniec 2014 r., w trakcie swojej drugiej kadencji w RL, uzyskał on nominację na sędziego SN. I z tego powodu zrezygnował z pracy w radzie, uważając, że role te się kłócą. Podobnie postąpił prof. Marek Zubik, który zrzekł się członkostwa i funkcji przewodniczącego rady przy premierze po tym, jak został powołany do Trybunału Konstytucyjnego. Dla odmiany prof. Janusz Trzciński, w latach 2002–2004 szef RL, jednocześnie sprawował urząd sędziego NSA.
Rozporządzenie dotyczące zasad i trybu funkcjonowania Rady Legislacyjnej nie wprowadza żadnych zakazów dotyczących łączenia stanowisk. Wymaga jedynie ogólnie, aby jej członkowie nie wykonywali czynności i zadań pozostających w kolizji obowiązkami opiniodawczo-doradczymi, a także nie prowadzili aktywności podważającej zaufanie do ich niezależności bądź bezstronności. Profesor Maria Rogacka-Rzewnicka, były członek RL, uważa, że zasady te nie tylko nie dopuszczają, aby osoba, która ma wpływ na kształt prawa, jednocześnie je stosowała, lecz także stoją na przeszkodzie zajmowaniu się działalnością stricte zarobkową. – W momencie powołania mnie do RL zawiesiłam dobrze prosperującą kancelarię radcowską, mając na uwadze właśnie wymóg niezależności i bezstronności oraz dobrą zasadę niełączenia działalności publicznej z prywatną – podkreśla prof. Rogacka-Rzewnicka.
Formalnego zakazu jednak nie ma, a praktyka jest niejednolita, o czym świadczy fakt, że zarówno w obecnym, jak i w poprzednich składach RL byli prawnicy prowadzący równolegle własne kancelarie. Dodatkowo w tym aktualnym trzy osoby zawodowo związane są ze spółkami Skarbu Państwa: dr hab. Beata Kozłowska-Chyła jest przewodniczącą rady nadzorczej Grupy Lotos, dr Beata Bieńkowska zasiada w radzie nadzorczej PZU Życie, a prof. UW Jacek Jastrzębski jest zastępcą dyrektora departamentu prawnego PKO BP. Wyłączając prof. Jastrzębskiego, dane te nie figurują jednak w biogramach członków RL znajdujących się na stronie internetowej. – Dla przejrzystości procesu legislacyjnego informacje o potencjalnym konflikcie interesów zdecydowanie powinny być ujawniane. Być może członkowie RL powinni wyłączać się też z oceny projektów, jeżeli bezpośrednio dotyczą one profilu działalności spółki, dla której pracują – uważa Krzysztof Izdebski.