Sprawa policjanta, który od 11 lat bezskutecznie ubiegał się o przywrócenie do służby zaczęła się jeszcze w 2005 r. Pojechał wtedy na wezwanie w związku z wypadkiem samochodowym. Miał tam rzekomo wziąć łapówkę za wpisanie do notatnika służbowego większych uszkodzeń w pojeździe sprawcy kolizji.
Dowodem przeciwko funkcjonariuszowi były dwie nagrane rozmowy telefoniczne, które pirat drogowy odbył przed i po przyjeździe policjanta. Był wielokrotnie skazywanym przestępcą, który pozostawał pod obserwacją policji z powodu rzekomych powiązań z grupą przestępczą z Wołomina, a jego telefon był na podsłuchu. Po wypadku zadzwonił do znajomego z pytaniem co powinien zniszczyć w samochodzie przed przyjazdem policji, aby przysługiwało mu wyższe odszkodowanie. Później pochwalił się jeszcze innej osobie, że wręczył funkcjonariuszowi łapówkę za wpisanie odpowiednich szkód.
Wkrótce potem policjantowi zarzucono poświadczenie nieprawdy i wszczęto wobec niego postępowanie karne. Trwało 9 lat i choć skończyło się prawomocnym orzeczeniem uniewinniającym go ze wszystkich zarzutów, to nie oznaczało to jeszcze końca jego problemów.
Od dnia, gdy postawiono mu zarzuty pozostawał bowiem zawieszony w pełnieniu obowiązków służbowych na mocy rozkazu personalnego komendanta. Taką możliwość przewiduje art. 39 ust. 2 ustawy o policji (Dz.U. z 2015 r. poz. 147 ze zm.). Stanowi, że policjanta zawiesza się w czynnościach służbowych w razie wszczęcia przeciwko niemu postępowania karnego, jeżeli jest to celowe z uwagi na dobro postępowania lub dobro służby, na czas nie dłuższy niż 3 miesiące. Jak wynika jednak z ust. 3 tego przepisu, okres ten można wydłużyć w szczególnie uzasadnionych przypadkach, aż do ukończenia postępowania karnego.
Jednak jeszcze zanim dobiegło ono końca, mężczyzna został zwolniony z pracy w policji na mocy art. 41 ust. 1 pkt 5 ustawy. Przepis przewiduje możliwość rozwiązania stosunku służbowego, gdy wymaga tego ważny interes służby. Komendant uzasadnił swoją decyzję tym, że mężczyzna przeciwko któremu toczy się postępowanie karne nie może pochwalić się nieposzlakowaną opinią.
Były funkcjonariusz nie dawał za wygraną i złożył skargę do WSA w Warszawie, ale przegrał. Na jego niekorzyść rozstrzygnął również NSA. Sędzia Małgorzata Pocztarek nie negowała, że taki wyrok może pozostawiać byłego funkcjonariusza z uczuciem pokrzywdzenia. Sąd przypomniał jednak, że w jego kompetencjach leży wyłącznie kontrola legalności decyzji organów. Natomiast w ocenie NSA komendant główny policji działał w granicach prawa, bo na dzień wydania rozkazu personalnego mężczyzna nie został jeszcze uniewinniony. Komendant mógł więc zawiesić go w obowiązkach, a następnie rozwiązać z nim stosunek pracy, kierując się interesem służby – uznał NSA.
Sędzia Małgorzata Pocztarek przyznała jednak, że sprawa jest na tyle złożona, a postępowanie tak długie, że byłemu funkcjonariuszowi należy się pouczenie o krokach, które może podjąć by szala przechyliła się na jego korzyść. Wskazała, że na tym etapie pozostaje mu już tylko złożyć wniosek o wznowienie postępowania. Podkreśliła, że uniewinniający go wyrok sądu okręgowego, który nie zapadł na dzień wydania niekorzystnej dla niego decyzji może odegrać ogromną rolę przy ponownym rozpatrywaniu sprawy.
Dodała również, że to karygodne aby w państwie prawa postępowanie karne przeciwko mężczyźnie toczyło się aż 9 lat.
Wyrok NSA z 22 września 2016 r., sygn. akt I OSK 809/15